piątek, 2 stycznia 2015

Nigdy nie pozwolę ci odejść. ~ Rozdział 3

Tak, więc...oto mamy przedostatni rozdział...prawdopodobnie. Nie wiem czy wyrobię się w jeszcze, tylko, jednym, tak więc nic nie obiecuję.

Dziś mamy kolejną rocznicę bloga. :) Cieszmy się. :)

Zapraszam~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nigdy nie pozwolę ci odejść. ~ Tsuki

Od kiedy otworzyłem oczy i pierwszy raz tego dnia spojrzałem na Roppi'ego, miałem złe przeczucia. Po prostu czułem, że stanie się coś złego, więc bez słowa, wyszedłem rano z domu i wbrew temu co zapewne pomyślał sobie Roppi, nie udałem się do pracy. Wziąłem wczoraj dwa dni wolnego. Tak po prostu. Powiedziałem, że muszę załatwić kilka spraw prywatnych, co wcale nie mijało się z prawdą.
Czuję się zmęczony. Nie mam pojęcia dlaczego, ale chciałbym się teraz położyć i przespać cały dzień, nie zwracając na nic uwagi i nie musząc się o nic martwić. Właśnie.
Każdego dnia martwię się o Roppi'ego. Czy mnie to męczy? Nie przesadzajmy. Sprawia to trochę problemów, ale doskonale go rozumiem. Przecież nie zmusza mnie, ani nie prosi o to, abym się o niego martwił. Wiem, że jest wręcz przeciwnie. Nie chce być ani dla mnie, ani dla nikogo innego problemem. Nie chce się czuć od kogoś zależny czy żeby komuś na nim zależało. Dlaczego taki jesteś?

Szedłem chodnikiem, nie zwracając uwagi na  przechodniów. Było zupełnie tak jak wczoraj. Chłodny wiatr szczypał mnie w twarz, w miejscach nieokrytych szalikiem, z nieba leciały maleńkie płatki białego śniegu. Kiedy rozejrzałem się dookoła, od razu wszystko kojarzyło mi się z mlekiem. Można więc powiedzieć, że z Shizuo-nii-san'em też. Dziwne...porównywać swojego kuzyna do mleka.
No, ale może to dlatego, że właśnie do niego idę? Tak. Idę do Shizuo, bo muszę spotkać się z Izayą-san. Może on przemówi Roppi'emu do rozsądku.
Zaśmiałem się krótko. Po co łudzić się złudną nadzieją. Wiele już razy próbowaliśmy, zmienić jego nastawienie do życia. Jednak ani razu nam się to nie udało. Po prostu, nie da się zmienić człowieka, od tak. Każdy ma swoją podświadomość, której słucha, nie ważne czy podpowiada mu dobrze, czy źle.
W sumie...nie powinienem chcieć go zmieniać. Kocham go, za to jaki jest.

W ten sposób, całkiem odpłynąłem i nie wiem nawet, kiedy znalazłem się pod drzwiami swojego kuzyna. Nie wiem w sumie po co stałem i wpatrywałem się w grube, drewniane drzwi w starodawnym stylu. Hmm...nie mam pojęcia, kiedy je wymieniał, ale mniejsza z tym.
Zadzwoniłem do drzwi i odsunąłem się kawałek. Zza drzwi dało się słyszeć przytłumione głosy współlokatorów i ciche kroki. Kiedy umilkły, rozległ się dźwięk przekręcanego zamka, a w drzwiach stanął blondyn, tego samego wzrostu co ja, tyle, że bez szalika i okularów. 
- O-ohayo Shizuo-san. M-mogę wejść? - spytałem, jak zawsze nieśmiało.
- Jasne. Wchodź. - odsunął się, robiąc mi przejście. - Nie jesteś w pracy? - spytał, zamykając za mną drzwi, po czym obaj udaliśmy się do salonu. Nie był on specjalnie duży, ale urządzony w taki sposób, że był bardzo przestronny i łatwo się w nim poruszało. Coś czuję, że Izaya maczał w tym palce. O, o wilku mowa.
Brunet wszedł właśnie do salonu i uśmiechając się wrednie, jak zawsze zresztą, do mnie, przeszedł obok i usadowił się na białej kanapie. Białej? To jakaś nowa odmiana.
- Co cię do nas sprawdza, Tsu-chan?? - wręcz wyśpiewał, na co rumieniec, który chwilę temu wpełzł na moje policzki, jeszcze bardziej się pogłębił. Dlaczego on musi być tak podobny do Roppi'ego?
- T-tak, więc...b-bo chodzi o t-to, że ma-martwię się o R-Roppi'ego i ch-chciałbym po-poprosić wa-was o po-pomoc. - wyjaśniłem, a raczej wyjąkałem najkrócej jak się dało.
- A co będę z tego miał? - uśmiechnął się przebiegle, podpierając brodę na splecionych dłoniach, a łokcie na swoich kolanach. No tak. Czy ja myślałem, że on mi pomoże za darmo? Powinienem był się tego spodziewać. No, ale cóż.
- J-ja... - nie miałem pojęcia co mógłbym mu zaoferować.
- Oi, Izaya. Nie bądź wredny. Przecież to twój kuzyn. - z pomocą ruszył mi Shizuo. Byłem mu wdzięczny, lecz mimo to, nie liczyłem na żadne cuda.
- I co z tego? Nie będę nic robił za darmo. - tak jak myślałem. Pazerny materialista. Tak zawsze nazywał go Roppi i w sumie, nie mija się to z prawdą. 
- J-ja z-zrobię potem c-co będziesz ch-chciał, t-tylko...pro-proszę cię, żebyś m-mi po-pomógł. - po moich słowach, jego brwi uniosły się w geście zaskoczenia do góry.
- Hmm...no nie wiem. - udał, że się zastanawia. Naprawdę lubi się przekomarzać. - Co o tym myślisz Shizu-chan? - popatrzył na mojego kuzyna, z wyczekiwaniem.
- Lepiej mnie nie denerwuj pchło. - warknął przez zęby, zaciskając mocno pięści. Wydaje mi się, że jak tak dalej pójdzie to ten ich salon, zrobi się trochę...mniej uporządkowany, że tak powiem. Poczułem się trochę winny. 
- Eh...to m-może za-zapomnijcie, że p-prosiłem. - wydukałem i już ruszyłem w stronę drzwi z zamiarem opuszczenia ich domu.
- Nie powiedziałem, że ci nie pomogę. - usłyszałem za sobą, rozbawiony głos Informatora, przez co momentalnie stanąłem i po chwili wahania odwróciłem się w jego stronę. - Nad moją zapłatą jeszcze się zastanowię. - zapowiedział i wskazał mi ruchem ręki, żebym usiadł. 
Zrobiłem co kazał i pokrótce wyjaśniłem o co chodzi.
- R-Roppi dziwnie się o-ostatnio za-zachowuje. Wczoraj, na przy-przykład s-strasznie dużo się u-uśmiechał. N-na dodatek, od r-rana mam ba-bardzo złe prze-przeczucia. - powiedziałem, po czym spojrzałem po obojgu z osobna.
- I czego od nas oczekujesz, w związku z tym? - Izaya popatrzył na mnie, trochę, jakby...z niezrozumieniem?
- Ch-chciałbym, że-żebyście ze m-mną po-poszli do d-domu i zo-zobaczyli cz-czy w-wszystko w po-porządku. S-sam nie d-dam so-sobie r-rady. - odpowiedziałem. Tak. Sam bym sobie nie poradził.

W ten oto sposób, stoimy właśnie pod drzwiami. Izaya, wbrew temu czego się spodziewałem, stwierdził, że jednak mi pomoże. Może, jednak posiada coś takiego jak sumienie? W końcu Roppi uważa, że go nie ma. Nie wiem w sumie dlaczego. Jego kuzyn nie jest taki zły. A może to tylko pozory? Skoro, nawet Roppi za nim nie przepada.
Dość tego! O czym ja teraz myślę. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Właśnie.
Cicho otworzyłem drzwi. W domu jak zawsze panował zupełny spokój i cisza. Roppi nigdy nie lubił hałasu. Denerwował go. A ja zrobię wszystko, żeby tylko Roppi był szczęśliwy.
Powoli, przeszedłem przez korytarz i nie zaglądając, nawet do salonu czy kuchni, poszedłem schodami na górę. Dopiero, kiedy stanąłem pod drzwiami jego sypialni, po plecach przeszedł mi niemiły dreszcz, a ja znów poczułem to dziwne uczucie w brzuchu. Strach.

Bez dłuższego zastanawiania się, szeroko otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju, a kiedy go zobaczyłem szybko podbiegłem, wręcz, do łóżka i spróbowałem go obudzić. Bez skutku.
- Oi, R-Roppi...o-obudź się! - krzyczałem i mimo, że mój głos odbijał się echem od ścian, leżące przede mną ciało Roppi'ego, wcale nie miało zamiaru się poruszyć. Na samą myśl, że mogę go stracić. Na myśl, że go straciłem, w moich oczach zaczęły zbierać się łzy i jedna po drugiej spływały po moich policzkach. Okulary mi zaparowały, a ja, nawet nie zwróciłem na to uwagi, dalej próbując go obudzić. Jednak nic nie skutkowało.
Nie wiem, nawet kiedy do pokoju wpadli sanitariusze, siłą odsunęli mnie od Roppi'ego i po przeniesieniu go na nosze, zabrali do karetki. Tyle się wydarzyło, a ja dalej stałem pod ścianą i nie miałem siły się ruszyć, nawet wtedy, kiedy usłyszałem sygnał odjeżdżającej karetki i czyjeś kroki, zmierzające w moją stronę.
- Tsuki? - poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Wzdrygnąłem się i dopiero wtedy spojrzałem na rozmówce, którym okazał się być Shizuo. - Wszystko będzie w porządku. - starał się mnie uspokoić, ale...jak miałem to zrobić?
- Nie chcę go stracić. - wyszeptałem, czując kolejne łzy, ściekające po mojej brodzie i spadające na podłogę, a nawet moją koszulę.
- Wiem. - odpowiedział i delikatnie się do mnie uśmiechnął. - Chodź...musimy jechać do szpitala. - oświadczył i wyszedł z pokoju, a ja zaraz za nim. Nigdy nie pozwolę ci odejść. Słyszysz, Roppi? Więc, nawet się nie waż, mnie teraz zostawiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i proszę...jest 3 Rozdział. ;-; Nie wiem czy się wam spodoba. ;-;
Mam nadzieję, że tak. :*

Bez przedłużania. Szczęśliwego Nowego Roku, Wszystkiego Najlepszego itd. :)
Pozdrawiam

7 komentarzy:

  1. Podobało mi się i mam nadzieje, że uratują Roppiego ;-; Gdzieś tam widziałam kilka błędów ale nie były one jakieś wielkie ;)
    Weny, czasu, inyernetów~
    Ja ne~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo~!! Tak, więc...po pierwsze, dziękuję za twój komentarz. :) Wiele dla mnie znaczy, jeżeli wyrażacie swoje zdanie na temat naszych opowiadań. Po drugie, ciesze się, że spodobał ci się 3 Rozdział, mimo, że końcówkę to pisałam już na wpół przytomnie (sama nie wiem czemu o.o). Po trzecie, dziękuję za zwrócenie mi uwagi na błędy. =^.^= Już je poprawiłam. :* Tak mi się przynajmniej wydaje. o.o Dziękuje również za życzenia. <3
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Izu-san,
    Bardzo, bardzo mi się podobało, czekam na ostatni rozdział.
    :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że ci się spodobało, Neko-san. :) Niedługo powinien być ostatni...bądź przed ostatni rozdział. Mówiłam ,ze nie wiem jak się wyrobię. :) Poza tym, czytelnicy pytają (również ja) kiedy kolejny cześć "Wspólnego Mieszkania"? ;-;
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee... "Wspólne mieszkanie" w toku ale z powodu braku komputera nawet jak napiszę na kartce nie wiem, kiedy zamieszczę, tak samo jak nie wiem kiedy zamieszczę cokolwiek innego... Gomen nasai.

      Usuń
  4. Hmm, Roppi mieszka z Tsukim, Tsuki jest już dorosły więc chodzi do pracy, więc co właściwe łączy Tsukiego i Roppiego? Tego drugiego rodzice wywalili z domu czy co właściwie? Ach, te dziury fabularne.
    "Kocham go, za to jaki jest." oooh czyli są parą?
    "a w drzwiach stanął blondyn, tego samego wzrostu co ja, tyle, że bez szalika i okularów. " um...co ma wzrost do szalika? ;-; ta część zdania nie ma sensu zdajesz sobie z tego sprawę? xd
    "- A co będę z tego miał? - uśmiechnął się przebiegle, " no ku*wa! Izaya, to w końcu twój je*any kuzyn, okazał byś trochę rodzinnej więzi kurde! wrr >.<
    "- Oi, Izaya. Nie bądź wredny. Przecież to twój kuzyn. - z pomocą ruszył mi Shizuo. " Brawo Shizuś Kochanie *.*
    "Tak. Sam bym sobie nie poradził." eh? wystarczyłoby że powiedziałbyś mu że go kochasz i potrzebujesz i żeby po prostu nie umierał! komon ty cioto! btw irytuje mnie to jego jąkanie ;-; ciężko się to czyta ;-;
    "Może, jednak posiada coś takiego jak sumienie?" PFHAHAHAHAHAHA nope.
    NIEEE D: Roppi nie może umrzeeć! ;_: teraz nie wiem czy przeżyje, muszę szybko wkliknąć w ostatnni rozdział! ;-;

    (a i jbc to nie śmieję się z cb, tylko z Tsukiego ;3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do jąkania...jakoś tak mi pasuje do Tsukiego, gomen. ;-; Wiem, ze trudno się czyta, bo sama to czytałam, poprawiając błędy...oke xd To wcale, a wcale nie jest dziwne. (Y)
      Hahaha~!! Tfoje uwagi poprawiły mi humor *.* (Uwagi ~ czyt. dopiski, czy jak to tam nazwać xd)
      Pozdrawiam xd

      Usuń