No dobrze, więc zacznijmy od tego, że iż...cieszę się, że...chociaż dwóm osobom spodobał się mój OneShot :3 Huhuhu~! Nie spodziewałam się, że wam się spodoba :P
Dalej...przepraszam, że tak długo nie było, żadnego rozdziału no, ale...Internet mi się padł (ale już ożył :3), w zeszłym tygodniu to myślałam, że nie wyrobię z tymi wszystkimi sprawdzianami, kartkówkami i chuj wie czym jeszcze~! -.- No i w ogóle, przez tę durną szkołę, nie mam ostatnio wcale weny. ;-;
O właśnie~!! Opowiem wam, że wszyscy w szkole boją się "dinozaura", ale ja mówię ładniej "Pani dinozaura", czyli w wolnym tłumaczeniu...pani od fizyki o.o
Złe wyszły mi wyniki w tabeli i kazała mi całą przepisać od nowa -.- Zresztą, jak całej reszcie klasy -.- lul.
No, ale dość o moich problemach. ;-;
Mam nadzieję, że to opowiadanie nie jest aż tak denne, jak mi się wydaje. ;-;
Mam nadzieję, że to opowiadanie nie jest aż tak denne, jak mi się wydaje. ;-;
Zapraszam~
Ps. Lul *o* Właśnie weszłam sobie na bloggera (Równo 00:30 x3) paczam, a tu 2!666! wyświetleń. o.o Iście szatańska liczba. 3:)~!!
No, ale dobra...więcej już się nie wtrącam. :P Zapraszam do czytania i komentowania moich wypocin. xd
Ps. Lul *o* Właśnie weszłam sobie na bloggera (Równo 00:30 x3) paczam, a tu 2!666! wyświetleń. o.o Iście szatańska liczba. 3:)~!!
No, ale dobra...więcej już się nie wtrącam. :P Zapraszam do czytania i komentowania moich wypocin. xd
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 6
Shizuo:
I weź się tu teraz z nim użeraj. Jak jest nieodpowiedzialny, to jego sprawa, więc dlaczego to ja muszę cierpieć i znosić jego obecność w swoim domu?! Właściwie, po co go zabrałem? Mogłem go przecież podrzucić do szpitala i tyle, a nie od razu zabierać go do siebie, no ale cóż, obiecałem, że się nim zaopiekuję, nawet jeżeli jest tylko wredną mendą, która wyprowadza mnie na każdym kroku z równowagi. "Ugh...Jak ja go nienawidzę!"
Siedziałem właśnie w salonie. "Pięknie, znów będę musiał spać na kanapie. Nie, no nie ma takiej opcji!"
Podniosłem się tak gwałtownie, że gdybym nie był sobą, pewnie zakołowałoby mi się w głowie, ale cóż, jednak jestem sobą.
Powolnym krokiem ruszyłem w stronę sypialni. "Kto wie? Może ta menda już się obudziła?" - tak Shizuo, łódź się dalej. Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka.
Tak jak myślałem, menda nadal spała, no ale w sumie, czego innego mogłem się spodziewać? "Wydaje mu się, że jest Bogiem i że takie rzeczy jak ludzkie słabości go nie dotyczą. Błąd! Nie jest żadnym pieprzonym Bogiem i powinien to w końcu zrozumieć, a nie jak dziecko wierzyć w taką bzdurę!" - Zresztą, co ja się nim przejmuję? Niech robi co chce, żeby się tylko nie wtrącał w moje życie i przestał w nim mieszać.
Westchnąłem cicho i wróciłem do salonu. W sumie, nie mogłem usiedzieć na jednym miejscy, więc spacerowałem po nim w tę i z powrotem. W końcu, jak miałem spokojnie siedzieć, kiedy w moim domu tak śmierdziało tą wszą? Choć w sumie, to nie tak, że czuję jego smród, a raczej sam fakt, że przebywa, znów, w MOIM domu jest tak denerwujący. Głupi Shinra! Już ja się z nim policzę jak wróci, obiecuję! Zwalił mi go na głowę, a sam się teraz gdzieś plażuje! Kto mu w ogóle dał licencję doktora?! A tak, nie ma jej!
Nie powiem, umiejętności Shinry są bardzo przydatne, na przykład, bez problemu może NAS poskładać, po kolejnej bijatyce i nie muszę odpowiadać na zbędne pytania, typu: Jak to się stało?, ale czasami mam go już po dziurki w nosie.
Nie wiem w sumie, który już raz siadam i z powrotem wstaje z kanapy, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Komuś mogłoby się wydawać, że aż tak martwię się o tę mendę? Stary, jesteś w błędzie. Nie mogę się doczekać, aż Shinra wróci z urlopu i oświadczy mi, że mogę skopać tej pchle dupę, za zajmowanie mojego łóżka. Bolą mnie już plecy, od ciągłego spania na kanapie.
Przeciągnąłem się i ziewnąłem. Jestem cholernie zmęczony tym całym siedzeniem. Upewniłem się, że pchła śpi, ubrałem strój barmana i z papierosem w ręce, wyszedłem na miasto. (Lol, ja taki człowiek ze wsi, wyprowadziłam Shizu-chan'a na miasto o.o dp. Izu)
No i co? Wyszedłem z domu, żeby pozbyć się uczucia monotonij, a tu proszę! Ta, dopadła mnie nawet tutaj! Wszystko wygląda dokładnie tak samo. Te same budynki, często mijam tych samych ludzi, czasem nawet dłużników, którzy, jak wnioskuję, chcą mnie raczej omijać szerokim łukiem, a nawet Simona rozdającego ulotki, obok swojego baru z sushi. No, jedyną różnicą jest fakt, że pada, przez co czuję się trochę niekomfortowo. Szczerze? Nawet nie wiem dlaczego. Może to dlatego, że nie biegnę właśnie za Izayą, nie rzucam w niego znakami, automatami, samochodami, nie krzyczę jego imienia, a on nie nazywa mnie tym głupim przezwiskiem.
Eh...wiedziałem, że moje życie będzie wyglądało dziwnie, kiedy Izaya z niego zniknie, no ale proszę...zniknął z niego, zaledwie tydzień, góra dwa tygodnie temu. Niby czemu, ma mi brakować naszych gonitw i tej jego wrednej gęby? Przecież zawsze chciałem się od niego uwolnić, choć na kilka dni, a teraz? Nie, nie brakuje mi go, ja po prostu...
Moje przemyślenia, przerwał mi fakt, że ktoś popchnął mnie ramieniem, a z racji, że ostatnio jestem dość podminowany, nawet taki miały gest, TROCHĘ mnie zdenerwował. Tak, ale tylko TROCHĘ.
- Och, przepraszam, zagapiłem się i ja... - BUM! Nie zdążył biedak dokończyć, gdyż załatwiłem mu darmowe przejście, bez czekania, na drugą stronę jezdni. Ależ proszę nie dziękować, to za popchnięcie mnie.
Zgromiłem go wzrokiem, kiedy pozdzierany i przerażony zbierał się z chodnika, po czym odszedłem dalej. Dziwnie jest iść w tłumie ludzi i czuć się tak dziwnie od nich odizolowanym. Nikt nie chce ze mną rozmawiać. Wszyscy boją się, że jeżeli choćby naruszą moją "przestrzeń osobistą", skończą tak jak ten facet, sprzed chwili. W sumie, może mają rację. Więc co takiego jest w tej wszy, że jako jedyny, oprócz mojego brata, nie boi się mnie. Może to zabrzmieć dziwnie, a z moich ust, nawet bardzo dziwnie, ale Izaya jako jedyny z wszystkich ludzi, był gdzieś obok mnie, za każdym razem, kiedy straciłem nad sobą, całkowitą kontrolę, a mimo to i tak zawsze się napatoczy i będzie mnie tak denerwował, aż nie zniszczę połowy miasta. Co z niego za cholerny dziwak?!
Aż zachciało mi się śmiać, kiedy zdałem sobie sprawę z ostatniego pytania, jakie sobie zadałem, a nawet z samego faktu, że niepotrzebnie zagłębiłem się w tych durnych przemyśleniach. Jeszcze na dodatek, nazwałem mendę po imieniu. Świat się kończy!
Pokręciłem głową z dezaprobatą, uśmiechając się pod nosem. Czasami, nawet mnie, moje własne zachowanie, doprowadza do śmiechu. No, bo po jakie licho, myślę teraz o tej mendzie? Wyszedłem na spacer, żeby trochę odpocząć od myślenia o nim, a i tak to robię.
Dopiero teraz, zdałem sobie sprawę z tego, że deszcz przestał padać. Popatrzyłem w niebo i delikatnie się uśmiechnąłem, kiedy zobaczyłem jak z za chmur powoli wychodzi słońce. Tak, czasami zachowuję się jak dziecko, ale inni, nie będę pokazywał palcem, zachowują się tak bez przerwy, więc jakoś mi to nie przeszkadza. Słońce zawsze kojarzyło mi się z czymś dobrym i radosny. Właśnie dlatego przefarbowałem włosy na blond, ale do tego wrócimy innym razem.
Rozejrzałem się dookoła. No patrzcie, nawet ja mogę się tak zamyślić, że sam nie wiem gdzie idę. Po chwili, jako tako obeznałem się w sytuacji i zawróciłem w stronę domu. Może ta pchła się w końcu obudziła? Świetnie! Bo chcę go wywalić w końcu z mojego mieszkania.
Izaya:
Strasznie bolała mnie głowa i przyznam, było mi trochę niedobrze, ale mimo to otworzyłem oczy i ignorując całe to złe samopoczucie, usiadłem, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałem.
Zupełnie jakbym miał deja vu. Wszystko mnie boli, dookoła unosi się ten charakterystyczny zapach tytoniu i perfum Shizu-chan'a, a ja, jak się zdążyłem domyślić, znów leżę w jego łóżku. "Co właściwie się stało? Chwila. Obudziłem się, wyszedłem od Shizu-chan'a, poszedłem przyglądać się moim kochanym ludziom, ganialiśmy się z Shizu-chan'em, a potem...potem, znów straciłem przytomność." Westchnąłem cierpiętniczo, rozmasowując skronie. Nie widzi mi się jakoś, perspektywa siedzenia w łóżku mojego największego wroga, z takim bólem głowy, że ledwo kontaktuję.
Ostrożnie podniosłem się z łóżka i podpierając się ściany, powoli przeszedłem do pomieszczenia, które uważałem za kuchnię. Dom Shizusia jest bardzo mały, w porównaniu do mojego apartamentu.
Kiedy wszedłem do kuchni i po przeszukaniu wszystkich szafek, jakie się tam znajdowały, połknąłem jakieś tabletki na ból głowy i dopiero popijając je wodą, rozejrzałem się po niedużym pomieszczeniu, w którym aktualnie byłem.
Po mojej prawej stronie znajdowała się lodówka, a zaraz obok drzwi, a raczej ich framuga."Zapewne Shizu-chan wyważył je, jak się wściekł" - przeleciało mi przez głowę. Przy przeciwległej ścianie, stała szafka ze zlewem oraz stolik z dwoma krzesłami. Cóż i tak więcej mu raczej nie potrzeba. Ja natomiast opieram się o blat brązowo-pomarańczowego segmentu z górnymi i dolnymi półkami (lul nie umiem tego opisać >.< dp.Izu).
Kiedy znudziło mi się stanie w kuchni, a tabletka jeszcze nie zaczęła działać, wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku i nakryłem się kołdrą. U Shizu-chan'a jest strasznie zimno~! W sumie, jego pokój jest strasznie nudnym miejscem. Nie ma tu nawet komputera, jedynie jakaś nieduża szafa, łóżko na którym aktualnie siedzę, dwie szafki nocne i...dywanik~! Tak, czerwony dywanik~! Dobrze, chociaż on rozjaśnia trochę to ponure miejsce~! Nie rozumie, jak można spać w pokoju pomalowanym na granatowo. To jest przecież niewygodne. (Nie wiem czy ciemnie ściany w pokoju mogą być niewygodne -.- ale powiedzmy, że Iza-chan, ma tak wygórowane zachcianki, że dla niego to niewygodne. dp. Izu)
W pewnym momencie, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Momentalnie wszystkie moje mięśnie się spięły. Nie liczyłem na to, że to włamywacz, ale przecież Shizu-chan jest bardziej niebezpieczny, a ja nie mam pojęcia gdzie podziała się moja kurteczka i przy okazji nożyk.
Usłyszałem ciche kroki na korytarzu, które ucichły dopiero, kiedy osoba, którą na pewno był Shizu-chan, zatrzymała się przed drzwiami do sypialni.
Liczyłem, że za chwilę drzwi wylecą z zawiasów i uderzą w przeciwległą ścianę, a Shizuś wpadnie tutaj, krzycząc, żebym się w końcu obudził i zacytuję "wypieprzał" z jego mieszkania, jednak nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Shizuś powoli otworzył drzwi, wszedł do pokoju i stanął przy drzwiach, wpatrując się we mnie, zaskoczonym wzrokiem.
Oi, Shizu-chan? Co się z tobą dzieje? Powinieneś na mnie nakrzyczeć, a potem ganialibyśmy się po Ikebukuro, więc o co chodzi?
- Oi Shizu-chan, wszystko w porządku~? - spytałem, patrząc na niego z niewinną minką. Ciekawe co teraz zrobisz Shizu-chan...
Shizuo:
Kiedy wróciłem do domu, pierwsze co, udałem się do pokoju. Sam nie wiem czemu, ale przez chwilę, zawahałem się przed otworzeniem drzwi. Dziwne uczucie, mówiące mi, że nie powinienem tego robić, a jednak je zignorowałem.
Po wejściu do pokoju, jak tylko moje oczy spoczęły na postaci Izayi siedzącego na moim łóżku, pod kołdrą, jakoś tak, nie wiedziałem co mam zrobić. Powinienem go, chyba, teraz wyrzucić z łóżka, a może raczej domu i skopać mu dupę, ale...jakoś nie mogę tego zrobić.
Muszę przyznać, że nie bardzo miałem ochotę go uderzyć. Nie wiem czemu...stałem i patrzyłem mu w oczy. Taki opatulony moją kołdrą, wyglądał nawet...nie, nie, nie...NIE!
- Oi, Shizu-chan, wszystko w porządku~? - z zamyślenia, wyrwało mnie pytanie mendy. Oi, uważaj, bo uwierzę, że cię to obchodzi.
- Wszystko jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, kiedy już zabierzesz swoja szanowną dupę z mojego domu. - warknąłem i "zgromiłem" go wzrokiem. Szkoda, że mój, nie potrafi zabijać. Izaya już leżałby martwy.
Pchła, przechyliła, tylko, lekko głowę i dalej mi się przyglądała. No, czy on ma coś ze słuchem? Niech idzie to leczyć, bo na głowę już za późno.
- Nie zrozumiałeś przesłania, mendo? Kazałem ci się wynosić. - uświadomiłem go, mocno zaciskając zęby. Już pamiętam, za co go tak nie cierpię. Za ten jego cholerny, wredny uśmieszek.
Izaya:
Uśmiechnąłem się do niego wrednie. Shizu-chan, wiem, że jestem interesujący, ale takie wpatrywanie się w kogoś jest oznaką, braku kultury~! Przechyliłem głowę w drugą stronę i przyjrzałem mu się badawczo. Jak to jest, że nie potrafię przewidzieć, żadnego ruchu, czy zachowania tego potworka~? Jego proces rozumowania jest tak prosty i nieskomplikowany, że trudno jest mi się domyślić, o czym może myśleć, kiedy tak na mnie patrzy.
- Ale Shizu-chan...u ciebie jest tak zimno~!! - wyjęczałem, szczelniej owijając się w kołdrę. Naprawdę pachnie Shizu-chan'em~! - Nie każ mi wychodzić spod tej ciepłej kołderki~! - zrobiłem maślane oczy i czekałem jak zareaguje. Czekałem na jakiś wybuch, na cokolwiek, a on...tylko przewrócił oczami~!! To nie jest Shizu-chan~!! Albo wiem...Shinra dał mu jakichś proszków~!! Muszę mu powiedzieć, żeby przestał w końcu eksperymentować na MOIM potworku~!
- Rób co chcesz, ale do jutra masz się stąd wynieść. - odpowiedział wychodząc. Przeszedł do innego pomieszczenia. Dało się słyszeć ciche skrzypienie, więc domyśliłem się, że właśnie usiadł na kanapie, po czym zapanowała zupełna cisza.
Naprawdę coś jest tu, bardzo nie tak~!
Shizuo:
Zupełnie nie rozumiem co się ze mną dzieje. Ta menda, specjalnie mnie prowokowała, widać to nawet z kilometra, a ja? Ja, tylko przewróciłem oczami, po czym powiedziałem mu, że ma się wynieść do jutra, a wszystko inne mnie nie obchodzi i wróciłem na kanapę, którą zajmowałem od jakichś dwóch tygodni. Żeby nie móc spokojnie spędzać czasu we własnym domu? Kto to widział?
Położyłem się na plecach i zacząłem wsłuchiwać się w dźwięki otoczenia, a raczej dźwięk ciszy.
W sumie, trochę brakowało mi tego głupiego przezwiska. Nie, o czym ja mówię. Przetarłem twarz dłońmi, po czym, bez zbędnego siadania, wyjąłem z kieszenie paczkę papierosów i odpaliłem jednego z nich. Zamknąłem oczy i spróbowałem nie myśleć o tym wszystkim co mnie otacza, no ale cóż...coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził.
- Shizu-chan, nie powinieneś palić papierosów~! Nie wiesz, że nikotyna źle wpływa na płuca i osoby znajdujące się w twoim otoczeniu~? - kiedy otworzyłem oczy, tuż nad moją twarzą znajdowała się pchła i wlepiała we mnie te swoje czerwone ślepia.
- To nie twój interes czy palę czy nie. - warknąłem i gwałtownie usiadłem, o mały włos unikając zderzenia głowami z mendą.
- No, ale popatrz. Jak umrzesz nie będę miał kogo denerwować i panowie z drogówki, nie będą mięli czego naprawiać (Matko o.o To ci z drogówki naprawiają drogi czy znowu się pomyliłam. Gomen~ale jest strasznie późno i nie wiem o.o dp. Izu)~!
- Mam w dupie to czy będziesz miał kogo denerwować czy nie, bylebyś tylko znajdował się tysiąc lat świetlnych ode mnie! - zacisnąłem mocno pięści, tak, że knykcie, aż mi zbielały.
- Shizuś, nie wiedziałem, że potrafisz doliczyć do takiej liczby, jak "tysiąc lat świetlnych"~! - no za chwilę nie wytrzymam.
- Zamknij się w końcu! Shinra kazał mi się tobą zajmować, wiec to robię! A ty mógłbyś choć raz nie być upierdliwym śmieciem, wyzdrowiałbyś, wrócił do siebie i wszyscy byliby szczęśliwi! - podniosłem się i stanąłem tak blisko niego, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Więc, dlaczego po prostu mnie nie wyrzucisz~? - spytał i przez chwile mógłbym przysiądz, że to co powiedziałem, w jakimś stopniu go dotknęło, jednak szybko z tego zrezygnowałem, kiedy zobaczyłem ten jego uśmieszek pod nosem. No zabije gnoja!
- Właśnie nie wiem! Chyba powinienem to zrobić! - zacząłem się na niego wydzierać, tak, że pewnie cały blok nas słyszał i zbliżałem się do niego powoli, przez co automatycznie się cofał.
Cofał, do momentu, kiedy jego plecy nie zderzyły się ze ścianą. Na chwilę na mojej twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, jednak szybko zniknął.
Gdybym go nie znał, powiedziałbym, że właśnie w tym momencie, zżera go strach, ale przecież to był on. Największy dupek jakiego widział świat! I on miałby się bać? Wolne żarty.
Izaya:
Już po dwóch minutach, takie siedzenie strasznie mnie znudziło. Zważając na to, że w mieszkaniu Shizu-chan'a jest strasznie zimno, ostrożnie wyszedłem z pod kołdry. Shizu-chan...twoja obojętność mnie boli~! Wyszedłem z pokoju i po cichu, przeszedłem do salonu, a kiedy moje stwierdzenie się potwierdziło, podszedłem do Shizusia i nachyliłem się nad nim, przez chwilę mu się przyglądając.
- Shizu-chan, nie powinieneś palić papierosów~! Nie wiesz, że nikotyna źle wpływa na płuca i osoby znajdujące się w twoim otoczeniu~? - spytałem, a kiedy otworzył oczy, delikatnie się uśmiechnąłem.
- To nie twój interes czy palę czy nie. - warknął na mnie, po czym usiadł tak gwałtownie, że gdybym się nie odsunął, pewnie z trzasnęlibyśmy się głowami. Yare, yare Shizu-chan~! Mógłbyś trochę uważać~!
- No, ale popatrz. Jak umrzesz nie będę miał kogo denerwować i panowie z drogówki, nie będą mięli czego naprawiać~!
- Mam w dupie to czy będziesz miał kogo denerwować czy nie, bylebyś tylko znajdował się tysiąc lat świetlnych ode mnie! - uh...Shizuś naprawdę się zaraz wścieknie~!
- Shizuś, nie wiedziałem, że potrafisz doliczyć do takiej liczby, jak "tysiąc lat świetlnych"~! - postanowiłem, że jeszcze trochę go podenerwuję i poczekam, aż wybuchnie. W końcu, nie możemy sobie pozwolić na takie zachowanie Shizu-chan~! Jesteśmy wrogami, potworku~!
- Zamknij się w końcu! Shinra kazał mi się tobą zajmować, wiec to robię! A ty mógłbyś choć raz nie być upierdliwym śmieciem, wyzdrowiałbyś, wrócił do siebie i wszyscy byliby szczęśliwi! - sam nie wiem czemu...nawet nie bardzo umiem to określić, ale poczułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej, na te słowa. Ale dlaczego, skoro wiem, co Shizu-chan i inni o mnie myślą, a i tak jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi~! Ważne, że reszta moich kochanych ludzi, mnie uwielbia~! Kocham ich~!
- Więc, dlaczego po prostu mnie nie wyrzucisz~? - spytałem, po czym uśmiechnąłem się pod nosem.
- Właśnie nie wiem! Chyba powinienem to zrobić! - "Shizu-chan...nie krzycz tak, bo wszyscy i tak cię słyszą~!" - pomyślałem, kiedy zaczął krzyczeć, a zaraz potem powoli do mnie zbliżać. Automatycznie cofnąłem się w tył. Bez swojego nożyka, jakoś nie specjalnie dobrze, czułem się w takiej sytuacji. Poza tym, głowa nadal mnie trochę bolała i chciało mi się wymiotować. Ciekawe czy nie zaszkodziły mi proszki Shizu-chan'a~?
Zabawne...gdybym nie znał sam siebie, kiedy moje plecy zetknęły się ze ścianą, odgradzając mi drogę ucieczki, pewnie mógłbym pomyśleć, że się bałem, no ale...przecież ja jestem sobą~! Jestem Orihara Izaya, więc dlaczego miałbym się czegoś bać~!
Sądziłem, że za chwilę Shizuś mnie uderzy, przydusi lub coś w podobie, jednak on jak zawsze, zrobił coś czego całkowicie się nie spodziewałem~!
Zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić, kiedy poczułem wargi swojego największego wroga na swoich. Nawet nijak nie zareagowałem, bo po co skoro jasne jest, że nawet jeżeli spróbowałbym uciec, nic by to nie dało.
Shizuo:
Zupełnie nie panowałem nad tym co robię. Po prostu, jak zawsze, zachowałem się instynktownie, tylko dlaczego mój instynkt, kazał mi zrobić właśnie to?! Dlaczego kazał mi pocałować, mojego największego wroga?!
Nie, powiem...z czasem, zaczęło mi się to podobać, a Izaya, najwidoczniej samemu nie wiedząc co ma zrobić, zaczął odwzajemniać pocałunek. Nie wierzę, że to powiem, ale...Podobało mi się to. Podobało mi się, jak smakowały usta Izayi. Ująłem jego twarz w dłonie, bardziej pogłębiając pocałunek, kiedy Informator rozchylił delikatnie usta, pozwalając mi na wdarcie się do ich wnętrza. Badałem językiem, każdy, nawet najmniejszy zakamarek jego jamy ustnej (Lul ;-; a to tak nieładnie brzmi ;-; dp. Izu), zahaczając językiem o jego zęby, podniebienie i język.
Z delikatnego pocałunku, przerodził się on w namiętny i pożądliwy. Nie wiem, dlaczego, ale coś mi mówiło, że naprawdę chcę Izayi, tu i teraz, ale...
Opamiętałem się i odsunąłem od niego, pozwalając mu nabrać powietrza. Moja mina musiała wyrażać w tamtym momencie, nie lada szok i zdziwienie. Wiedziałem, że moja spontaniczność, kiedyś doprowadzi do jakiejś katastrofy, ale wybrała sobie trochę zły moment i osobę, do wyładowania na niej!
- Ja...- zacząłem, ale na tym się skończyło. Zupełnie nie wiedziałem co chcę, a co powinienem powiedzieć. Odpowiedź przyszła za to sama.
Izaya zasłonił sobie usta dłonią po czym pobiegł do łazienki i zamknął się w niej na klucz. Świetnie! Po prostu świetnie! Wiedziałem, że coś takiego się stanie! Znaczy, nie że akurat coś takiego, ale coś złego! Jakie ja muszę mieć cholerne szczęście!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałem właśnie w salonie. "Pięknie, znów będę musiał spać na kanapie. Nie, no nie ma takiej opcji!"
Podniosłem się tak gwałtownie, że gdybym nie był sobą, pewnie zakołowałoby mi się w głowie, ale cóż, jednak jestem sobą.
Powolnym krokiem ruszyłem w stronę sypialni. "Kto wie? Może ta menda już się obudziła?" - tak Shizuo, łódź się dalej. Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka.
Tak jak myślałem, menda nadal spała, no ale w sumie, czego innego mogłem się spodziewać? "Wydaje mu się, że jest Bogiem i że takie rzeczy jak ludzkie słabości go nie dotyczą. Błąd! Nie jest żadnym pieprzonym Bogiem i powinien to w końcu zrozumieć, a nie jak dziecko wierzyć w taką bzdurę!" - Zresztą, co ja się nim przejmuję? Niech robi co chce, żeby się tylko nie wtrącał w moje życie i przestał w nim mieszać.
Westchnąłem cicho i wróciłem do salonu. W sumie, nie mogłem usiedzieć na jednym miejscy, więc spacerowałem po nim w tę i z powrotem. W końcu, jak miałem spokojnie siedzieć, kiedy w moim domu tak śmierdziało tą wszą? Choć w sumie, to nie tak, że czuję jego smród, a raczej sam fakt, że przebywa, znów, w MOIM domu jest tak denerwujący. Głupi Shinra! Już ja się z nim policzę jak wróci, obiecuję! Zwalił mi go na głowę, a sam się teraz gdzieś plażuje! Kto mu w ogóle dał licencję doktora?! A tak, nie ma jej!
Nie powiem, umiejętności Shinry są bardzo przydatne, na przykład, bez problemu może NAS poskładać, po kolejnej bijatyce i nie muszę odpowiadać na zbędne pytania, typu: Jak to się stało?, ale czasami mam go już po dziurki w nosie.
Nie wiem w sumie, który już raz siadam i z powrotem wstaje z kanapy, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Komuś mogłoby się wydawać, że aż tak martwię się o tę mendę? Stary, jesteś w błędzie. Nie mogę się doczekać, aż Shinra wróci z urlopu i oświadczy mi, że mogę skopać tej pchle dupę, za zajmowanie mojego łóżka. Bolą mnie już plecy, od ciągłego spania na kanapie.
Przeciągnąłem się i ziewnąłem. Jestem cholernie zmęczony tym całym siedzeniem. Upewniłem się, że pchła śpi, ubrałem strój barmana i z papierosem w ręce, wyszedłem na miasto. (Lol, ja taki człowiek ze wsi, wyprowadziłam Shizu-chan'a na miasto o.o dp. Izu)
No i co? Wyszedłem z domu, żeby pozbyć się uczucia monotonij, a tu proszę! Ta, dopadła mnie nawet tutaj! Wszystko wygląda dokładnie tak samo. Te same budynki, często mijam tych samych ludzi, czasem nawet dłużników, którzy, jak wnioskuję, chcą mnie raczej omijać szerokim łukiem, a nawet Simona rozdającego ulotki, obok swojego baru z sushi. No, jedyną różnicą jest fakt, że pada, przez co czuję się trochę niekomfortowo. Szczerze? Nawet nie wiem dlaczego. Może to dlatego, że nie biegnę właśnie za Izayą, nie rzucam w niego znakami, automatami, samochodami, nie krzyczę jego imienia, a on nie nazywa mnie tym głupim przezwiskiem.
Eh...wiedziałem, że moje życie będzie wyglądało dziwnie, kiedy Izaya z niego zniknie, no ale proszę...zniknął z niego, zaledwie tydzień, góra dwa tygodnie temu. Niby czemu, ma mi brakować naszych gonitw i tej jego wrednej gęby? Przecież zawsze chciałem się od niego uwolnić, choć na kilka dni, a teraz? Nie, nie brakuje mi go, ja po prostu...
Moje przemyślenia, przerwał mi fakt, że ktoś popchnął mnie ramieniem, a z racji, że ostatnio jestem dość podminowany, nawet taki miały gest, TROCHĘ mnie zdenerwował. Tak, ale tylko TROCHĘ.
- Och, przepraszam, zagapiłem się i ja... - BUM! Nie zdążył biedak dokończyć, gdyż załatwiłem mu darmowe przejście, bez czekania, na drugą stronę jezdni. Ależ proszę nie dziękować, to za popchnięcie mnie.
Zgromiłem go wzrokiem, kiedy pozdzierany i przerażony zbierał się z chodnika, po czym odszedłem dalej. Dziwnie jest iść w tłumie ludzi i czuć się tak dziwnie od nich odizolowanym. Nikt nie chce ze mną rozmawiać. Wszyscy boją się, że jeżeli choćby naruszą moją "przestrzeń osobistą", skończą tak jak ten facet, sprzed chwili. W sumie, może mają rację. Więc co takiego jest w tej wszy, że jako jedyny, oprócz mojego brata, nie boi się mnie. Może to zabrzmieć dziwnie, a z moich ust, nawet bardzo dziwnie, ale Izaya jako jedyny z wszystkich ludzi, był gdzieś obok mnie, za każdym razem, kiedy straciłem nad sobą, całkowitą kontrolę, a mimo to i tak zawsze się napatoczy i będzie mnie tak denerwował, aż nie zniszczę połowy miasta. Co z niego za cholerny dziwak?!
Aż zachciało mi się śmiać, kiedy zdałem sobie sprawę z ostatniego pytania, jakie sobie zadałem, a nawet z samego faktu, że niepotrzebnie zagłębiłem się w tych durnych przemyśleniach. Jeszcze na dodatek, nazwałem mendę po imieniu. Świat się kończy!
Pokręciłem głową z dezaprobatą, uśmiechając się pod nosem. Czasami, nawet mnie, moje własne zachowanie, doprowadza do śmiechu. No, bo po jakie licho, myślę teraz o tej mendzie? Wyszedłem na spacer, żeby trochę odpocząć od myślenia o nim, a i tak to robię.
Dopiero teraz, zdałem sobie sprawę z tego, że deszcz przestał padać. Popatrzyłem w niebo i delikatnie się uśmiechnąłem, kiedy zobaczyłem jak z za chmur powoli wychodzi słońce. Tak, czasami zachowuję się jak dziecko, ale inni, nie będę pokazywał palcem, zachowują się tak bez przerwy, więc jakoś mi to nie przeszkadza. Słońce zawsze kojarzyło mi się z czymś dobrym i radosny. Właśnie dlatego przefarbowałem włosy na blond, ale do tego wrócimy innym razem.
Rozejrzałem się dookoła. No patrzcie, nawet ja mogę się tak zamyślić, że sam nie wiem gdzie idę. Po chwili, jako tako obeznałem się w sytuacji i zawróciłem w stronę domu. Może ta pchła się w końcu obudziła? Świetnie! Bo chcę go wywalić w końcu z mojego mieszkania.
Izaya:
Strasznie bolała mnie głowa i przyznam, było mi trochę niedobrze, ale mimo to otworzyłem oczy i ignorując całe to złe samopoczucie, usiadłem, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałem.
Zupełnie jakbym miał deja vu. Wszystko mnie boli, dookoła unosi się ten charakterystyczny zapach tytoniu i perfum Shizu-chan'a, a ja, jak się zdążyłem domyślić, znów leżę w jego łóżku. "Co właściwie się stało? Chwila. Obudziłem się, wyszedłem od Shizu-chan'a, poszedłem przyglądać się moim kochanym ludziom, ganialiśmy się z Shizu-chan'em, a potem...potem, znów straciłem przytomność." Westchnąłem cierpiętniczo, rozmasowując skronie. Nie widzi mi się jakoś, perspektywa siedzenia w łóżku mojego największego wroga, z takim bólem głowy, że ledwo kontaktuję.
Ostrożnie podniosłem się z łóżka i podpierając się ściany, powoli przeszedłem do pomieszczenia, które uważałem za kuchnię. Dom Shizusia jest bardzo mały, w porównaniu do mojego apartamentu.
Kiedy wszedłem do kuchni i po przeszukaniu wszystkich szafek, jakie się tam znajdowały, połknąłem jakieś tabletki na ból głowy i dopiero popijając je wodą, rozejrzałem się po niedużym pomieszczeniu, w którym aktualnie byłem.
Po mojej prawej stronie znajdowała się lodówka, a zaraz obok drzwi, a raczej ich framuga."Zapewne Shizu-chan wyważył je, jak się wściekł" - przeleciało mi przez głowę. Przy przeciwległej ścianie, stała szafka ze zlewem oraz stolik z dwoma krzesłami. Cóż i tak więcej mu raczej nie potrzeba. Ja natomiast opieram się o blat brązowo-pomarańczowego segmentu z górnymi i dolnymi półkami (lul nie umiem tego opisać >.< dp.Izu).
Kiedy znudziło mi się stanie w kuchni, a tabletka jeszcze nie zaczęła działać, wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku i nakryłem się kołdrą. U Shizu-chan'a jest strasznie zimno~! W sumie, jego pokój jest strasznie nudnym miejscem. Nie ma tu nawet komputera, jedynie jakaś nieduża szafa, łóżko na którym aktualnie siedzę, dwie szafki nocne i...dywanik~! Tak, czerwony dywanik~! Dobrze, chociaż on rozjaśnia trochę to ponure miejsce~! Nie rozumie, jak można spać w pokoju pomalowanym na granatowo. To jest przecież niewygodne. (Nie wiem czy ciemnie ściany w pokoju mogą być niewygodne -.- ale powiedzmy, że Iza-chan, ma tak wygórowane zachcianki, że dla niego to niewygodne. dp. Izu)
W pewnym momencie, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Momentalnie wszystkie moje mięśnie się spięły. Nie liczyłem na to, że to włamywacz, ale przecież Shizu-chan jest bardziej niebezpieczny, a ja nie mam pojęcia gdzie podziała się moja kurteczka i przy okazji nożyk.
Usłyszałem ciche kroki na korytarzu, które ucichły dopiero, kiedy osoba, którą na pewno był Shizu-chan, zatrzymała się przed drzwiami do sypialni.
Liczyłem, że za chwilę drzwi wylecą z zawiasów i uderzą w przeciwległą ścianę, a Shizuś wpadnie tutaj, krzycząc, żebym się w końcu obudził i zacytuję "wypieprzał" z jego mieszkania, jednak nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Shizuś powoli otworzył drzwi, wszedł do pokoju i stanął przy drzwiach, wpatrując się we mnie, zaskoczonym wzrokiem.
Oi, Shizu-chan? Co się z tobą dzieje? Powinieneś na mnie nakrzyczeć, a potem ganialibyśmy się po Ikebukuro, więc o co chodzi?
- Oi Shizu-chan, wszystko w porządku~? - spytałem, patrząc na niego z niewinną minką. Ciekawe co teraz zrobisz Shizu-chan...
Shizuo:
Kiedy wróciłem do domu, pierwsze co, udałem się do pokoju. Sam nie wiem czemu, ale przez chwilę, zawahałem się przed otworzeniem drzwi. Dziwne uczucie, mówiące mi, że nie powinienem tego robić, a jednak je zignorowałem.
Po wejściu do pokoju, jak tylko moje oczy spoczęły na postaci Izayi siedzącego na moim łóżku, pod kołdrą, jakoś tak, nie wiedziałem co mam zrobić. Powinienem go, chyba, teraz wyrzucić z łóżka, a może raczej domu i skopać mu dupę, ale...jakoś nie mogę tego zrobić.
Muszę przyznać, że nie bardzo miałem ochotę go uderzyć. Nie wiem czemu...stałem i patrzyłem mu w oczy. Taki opatulony moją kołdrą, wyglądał nawet...nie, nie, nie...NIE!
- Oi, Shizu-chan, wszystko w porządku~? - z zamyślenia, wyrwało mnie pytanie mendy. Oi, uważaj, bo uwierzę, że cię to obchodzi.
- Wszystko jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, kiedy już zabierzesz swoja szanowną dupę z mojego domu. - warknąłem i "zgromiłem" go wzrokiem. Szkoda, że mój, nie potrafi zabijać. Izaya już leżałby martwy.
Pchła, przechyliła, tylko, lekko głowę i dalej mi się przyglądała. No, czy on ma coś ze słuchem? Niech idzie to leczyć, bo na głowę już za późno.
- Nie zrozumiałeś przesłania, mendo? Kazałem ci się wynosić. - uświadomiłem go, mocno zaciskając zęby. Już pamiętam, za co go tak nie cierpię. Za ten jego cholerny, wredny uśmieszek.
Izaya:
Uśmiechnąłem się do niego wrednie. Shizu-chan, wiem, że jestem interesujący, ale takie wpatrywanie się w kogoś jest oznaką, braku kultury~! Przechyliłem głowę w drugą stronę i przyjrzałem mu się badawczo. Jak to jest, że nie potrafię przewidzieć, żadnego ruchu, czy zachowania tego potworka~? Jego proces rozumowania jest tak prosty i nieskomplikowany, że trudno jest mi się domyślić, o czym może myśleć, kiedy tak na mnie patrzy.
- Ale Shizu-chan...u ciebie jest tak zimno~!! - wyjęczałem, szczelniej owijając się w kołdrę. Naprawdę pachnie Shizu-chan'em~! - Nie każ mi wychodzić spod tej ciepłej kołderki~! - zrobiłem maślane oczy i czekałem jak zareaguje. Czekałem na jakiś wybuch, na cokolwiek, a on...tylko przewrócił oczami~!! To nie jest Shizu-chan~!! Albo wiem...Shinra dał mu jakichś proszków~!! Muszę mu powiedzieć, żeby przestał w końcu eksperymentować na MOIM potworku~!
- Rób co chcesz, ale do jutra masz się stąd wynieść. - odpowiedział wychodząc. Przeszedł do innego pomieszczenia. Dało się słyszeć ciche skrzypienie, więc domyśliłem się, że właśnie usiadł na kanapie, po czym zapanowała zupełna cisza.
Naprawdę coś jest tu, bardzo nie tak~!
Shizuo:
Zupełnie nie rozumiem co się ze mną dzieje. Ta menda, specjalnie mnie prowokowała, widać to nawet z kilometra, a ja? Ja, tylko przewróciłem oczami, po czym powiedziałem mu, że ma się wynieść do jutra, a wszystko inne mnie nie obchodzi i wróciłem na kanapę, którą zajmowałem od jakichś dwóch tygodni. Żeby nie móc spokojnie spędzać czasu we własnym domu? Kto to widział?
Położyłem się na plecach i zacząłem wsłuchiwać się w dźwięki otoczenia, a raczej dźwięk ciszy.
W sumie, trochę brakowało mi tego głupiego przezwiska. Nie, o czym ja mówię. Przetarłem twarz dłońmi, po czym, bez zbędnego siadania, wyjąłem z kieszenie paczkę papierosów i odpaliłem jednego z nich. Zamknąłem oczy i spróbowałem nie myśleć o tym wszystkim co mnie otacza, no ale cóż...coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził.
- Shizu-chan, nie powinieneś palić papierosów~! Nie wiesz, że nikotyna źle wpływa na płuca i osoby znajdujące się w twoim otoczeniu~? - kiedy otworzyłem oczy, tuż nad moją twarzą znajdowała się pchła i wlepiała we mnie te swoje czerwone ślepia.
- To nie twój interes czy palę czy nie. - warknąłem i gwałtownie usiadłem, o mały włos unikając zderzenia głowami z mendą.
- No, ale popatrz. Jak umrzesz nie będę miał kogo denerwować i panowie z drogówki, nie będą mięli czego naprawiać (Matko o.o To ci z drogówki naprawiają drogi czy znowu się pomyliłam. Gomen~ale jest strasznie późno i nie wiem o.o dp. Izu)~!
- Mam w dupie to czy będziesz miał kogo denerwować czy nie, bylebyś tylko znajdował się tysiąc lat świetlnych ode mnie! - zacisnąłem mocno pięści, tak, że knykcie, aż mi zbielały.
- Shizuś, nie wiedziałem, że potrafisz doliczyć do takiej liczby, jak "tysiąc lat świetlnych"~! - no za chwilę nie wytrzymam.
- Zamknij się w końcu! Shinra kazał mi się tobą zajmować, wiec to robię! A ty mógłbyś choć raz nie być upierdliwym śmieciem, wyzdrowiałbyś, wrócił do siebie i wszyscy byliby szczęśliwi! - podniosłem się i stanąłem tak blisko niego, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Więc, dlaczego po prostu mnie nie wyrzucisz~? - spytał i przez chwile mógłbym przysiądz, że to co powiedziałem, w jakimś stopniu go dotknęło, jednak szybko z tego zrezygnowałem, kiedy zobaczyłem ten jego uśmieszek pod nosem. No zabije gnoja!
- Właśnie nie wiem! Chyba powinienem to zrobić! - zacząłem się na niego wydzierać, tak, że pewnie cały blok nas słyszał i zbliżałem się do niego powoli, przez co automatycznie się cofał.
Cofał, do momentu, kiedy jego plecy nie zderzyły się ze ścianą. Na chwilę na mojej twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, jednak szybko zniknął.
Gdybym go nie znał, powiedziałbym, że właśnie w tym momencie, zżera go strach, ale przecież to był on. Największy dupek jakiego widział świat! I on miałby się bać? Wolne żarty.
Izaya:
Już po dwóch minutach, takie siedzenie strasznie mnie znudziło. Zważając na to, że w mieszkaniu Shizu-chan'a jest strasznie zimno, ostrożnie wyszedłem z pod kołdry. Shizu-chan...twoja obojętność mnie boli~! Wyszedłem z pokoju i po cichu, przeszedłem do salonu, a kiedy moje stwierdzenie się potwierdziło, podszedłem do Shizusia i nachyliłem się nad nim, przez chwilę mu się przyglądając.
- Shizu-chan, nie powinieneś palić papierosów~! Nie wiesz, że nikotyna źle wpływa na płuca i osoby znajdujące się w twoim otoczeniu~? - spytałem, a kiedy otworzył oczy, delikatnie się uśmiechnąłem.
- To nie twój interes czy palę czy nie. - warknął na mnie, po czym usiadł tak gwałtownie, że gdybym się nie odsunął, pewnie z trzasnęlibyśmy się głowami. Yare, yare Shizu-chan~! Mógłbyś trochę uważać~!
- No, ale popatrz. Jak umrzesz nie będę miał kogo denerwować i panowie z drogówki, nie będą mięli czego naprawiać~!
- Mam w dupie to czy będziesz miał kogo denerwować czy nie, bylebyś tylko znajdował się tysiąc lat świetlnych ode mnie! - uh...Shizuś naprawdę się zaraz wścieknie~!
- Shizuś, nie wiedziałem, że potrafisz doliczyć do takiej liczby, jak "tysiąc lat świetlnych"~! - postanowiłem, że jeszcze trochę go podenerwuję i poczekam, aż wybuchnie. W końcu, nie możemy sobie pozwolić na takie zachowanie Shizu-chan~! Jesteśmy wrogami, potworku~!
- Zamknij się w końcu! Shinra kazał mi się tobą zajmować, wiec to robię! A ty mógłbyś choć raz nie być upierdliwym śmieciem, wyzdrowiałbyś, wrócił do siebie i wszyscy byliby szczęśliwi! - sam nie wiem czemu...nawet nie bardzo umiem to określić, ale poczułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej, na te słowa. Ale dlaczego, skoro wiem, co Shizu-chan i inni o mnie myślą, a i tak jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi~! Ważne, że reszta moich kochanych ludzi, mnie uwielbia~! Kocham ich~!
- Więc, dlaczego po prostu mnie nie wyrzucisz~? - spytałem, po czym uśmiechnąłem się pod nosem.
- Właśnie nie wiem! Chyba powinienem to zrobić! - "Shizu-chan...nie krzycz tak, bo wszyscy i tak cię słyszą~!" - pomyślałem, kiedy zaczął krzyczeć, a zaraz potem powoli do mnie zbliżać. Automatycznie cofnąłem się w tył. Bez swojego nożyka, jakoś nie specjalnie dobrze, czułem się w takiej sytuacji. Poza tym, głowa nadal mnie trochę bolała i chciało mi się wymiotować. Ciekawe czy nie zaszkodziły mi proszki Shizu-chan'a~?
Zabawne...gdybym nie znał sam siebie, kiedy moje plecy zetknęły się ze ścianą, odgradzając mi drogę ucieczki, pewnie mógłbym pomyśleć, że się bałem, no ale...przecież ja jestem sobą~! Jestem Orihara Izaya, więc dlaczego miałbym się czegoś bać~!
Sądziłem, że za chwilę Shizuś mnie uderzy, przydusi lub coś w podobie, jednak on jak zawsze, zrobił coś czego całkowicie się nie spodziewałem~!
Zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić, kiedy poczułem wargi swojego największego wroga na swoich. Nawet nijak nie zareagowałem, bo po co skoro jasne jest, że nawet jeżeli spróbowałbym uciec, nic by to nie dało.
Shizuo:
Zupełnie nie panowałem nad tym co robię. Po prostu, jak zawsze, zachowałem się instynktownie, tylko dlaczego mój instynkt, kazał mi zrobić właśnie to?! Dlaczego kazał mi pocałować, mojego największego wroga?!
Nie, powiem...z czasem, zaczęło mi się to podobać, a Izaya, najwidoczniej samemu nie wiedząc co ma zrobić, zaczął odwzajemniać pocałunek. Nie wierzę, że to powiem, ale...Podobało mi się to. Podobało mi się, jak smakowały usta Izayi. Ująłem jego twarz w dłonie, bardziej pogłębiając pocałunek, kiedy Informator rozchylił delikatnie usta, pozwalając mi na wdarcie się do ich wnętrza. Badałem językiem, każdy, nawet najmniejszy zakamarek jego jamy ustnej (Lul ;-; a to tak nieładnie brzmi ;-; dp. Izu), zahaczając językiem o jego zęby, podniebienie i język.
Z delikatnego pocałunku, przerodził się on w namiętny i pożądliwy. Nie wiem, dlaczego, ale coś mi mówiło, że naprawdę chcę Izayi, tu i teraz, ale...
Opamiętałem się i odsunąłem od niego, pozwalając mu nabrać powietrza. Moja mina musiała wyrażać w tamtym momencie, nie lada szok i zdziwienie. Wiedziałem, że moja spontaniczność, kiedyś doprowadzi do jakiejś katastrofy, ale wybrała sobie trochę zły moment i osobę, do wyładowania na niej!
- Ja...- zacząłem, ale na tym się skończyło. Zupełnie nie wiedziałem co chcę, a co powinienem powiedzieć. Odpowiedź przyszła za to sama.
Izaya zasłonił sobie usta dłonią po czym pobiegł do łazienki i zamknął się w niej na klucz. Świetnie! Po prostu świetnie! Wiedziałem, że coś takiego się stanie! Znaczy, nie że akurat coś takiego, ale coś złego! Jakie ja muszę mieć cholerne szczęście!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, a więc, także proszę, żebyście w kom. napisali czy się podoba. ;-;
Nie, nie pisałam tego tak długo, bo poprawiałam wszystkie niedociągnięcia. Zwyczajnie nie miałam weny, a to jest takie samo gówno, jak wszystko inne. ;-;
Poza tym, większość napisałam dzisiejszego...nocy~! Tak to dobre określenie...
No, więc pozdrawiam i wyrażajcie swoją opinię :*
Oj nie narzekaj tak, Nuko-san(?) wiem że, troche zdrowej samokrytyki jest dobre do samodoskonalenia się ale rozdział wyszedł fajny ^.- Co do treści to dobrze odwzorowujesz ich charaktery, opisy są w porządku a dialogi zwięzłe~ Zakończenie wyszło chyba najlepiej a zwłaszcza reakcja Izayi, osobiście spodziewałabym się wszystkiego ale nie TEGO~! xD Tak więc, czasu, weny, internetów i tak dalej~!  ̄ω ̄
OdpowiedzUsuńJa ne~
Ps. Pierwsza~!? O_o *szok*
Może być Nuko-san, może być Nuko-chan, a może być po prostu Nuko x3 jak wam wygodniej. :** Hahaha~!! Tak nazwijmy to samo krytyką. T_T Ja bym po prostu powiedziała, że to stwierdzenie faktu, ale cieszę się, że ci się spodobało. :) Twój komentarz, tak samo jak każdy inny, wiele dla mnie znaczy. ;-;
UsuńUff~!! Więc mogę się cieszyć, że już trochę poprawiłam swój styl pisania *o*
Heheh~!! Biorąc pod uwagę, że wszystko pisałam spontanicznie, nie miałam pojęcia jak Izaya mógłby na to zareagować, więc u mnie zareagował właśnie tak OwO Huhu...fajnie, że cię zaskoczyłam. ;)
Bardzo dziękuję, za życzenie mi weny itp.
Hahaha~!! Tak, pierwsza...wygrała Pani bilet na piękną i słoneczną Syberię. :3 Nie, no żartuję o.o tak jest zimno i w życiu bym was tam nie wysłała o.o Brrr~!! Pierwsza i zapewne ostatnia. :P
Pozdrawiam
Zostanę przy "san" gdyż mam do Was duży szacunek i jakoś tak pasuje mi używać tego określenia xD W sumie to chyba najlepiej pisać na spontana, jak to mówią "pisz po pijaku, poprawiaj na trzeźwo" X3 Czytam sporo ff z tą parką i ciężko jest mnie zaskoczyć akończeniem a Tobie się to udało ~^O^~ Osobiście zazdroszczę wam zdolności pisarskich, ja umiem jedynie bazgrolić co widać np na moim avatarze Co do życzeń, nie ma za co^^ Pierwsza ale na pewno nie ostatnia~! (>^ω^<) I błagam nie wysyłaj mnie na Syberię~! ::>_<:: (wow ale sie rozpisalam o.o)
UsuńJa ne~
Nie przesadzaj ten rysunek to wcale nie jest rzaden bazgroł > 3 < ja bym w życiu nie narysowała czegoś takiego... każdy jest lepszy w czymś innym :**
UsuńDobrze nie będę Cię tam wysyłać bo tam jest zimno; -;
Pozdrawiam. .. Hahaha sama sobie SPAMIE ;-;
Aridatou  ̄ω ̄ chociaż i tak mi się nie podoba, podobnie jak wszystkie moje rysunki xD i arigatou gozaimasu, że nie muszę jechać na syberię~! Moje wiecznie zmarznięte łapki by tego nie wytrzymały i czym bym wtedy bazgroliła~? xD
UsuńJa ne~
Nuko-chan~ !
OdpowiedzUsuńNo więc, na prawdę, przez dobre 5 minut zastanawiałam się, co Ci napisać. I nie, nie dlatego, że poszło Ci źle, bo według mnie wyszło Ci wspaniale. To dlatego, że przez chwilę kłębiły się we mnie różne emocje. Dlaczego? Dlatego, że z jednej strony całe zajście mnie smieszyło, z drugiej Izaya i Shizuo, dobra, inaczej, końcówka mnie zaskoczyła i sama nie wiedziałam, czy mam się cieszyć czy płakać. W końcu wybrałam płacz, ale to tylko dlatego, że strasznie się utożsamiam z Izayą i szczerze to na jego miejscu najpierw bym się popłakała z szoku, jako iż ostatnio ciągle płaczę, a potem wzięłabym się w garść i przemyślała wszystko. Szczerze to potem wymyśliłam sobie co mogłoby być dalej i nie wiem czemu, zaczęłam się śmiać.
Ale jak już pisałam, rozdział super, zaskoczył mnie obrót akcji, i mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny. ;)
Weny, czasu, neta i takich tam. :)
Hahaha szczerze nie miałam pojęcia jak to skończyć xp i w końcu to wydawało mi się takie... po mojemu ; 3 no nie wiem.
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. ;*
Mam nadzieje, że następny rozdział też Ci się spodoba :**
Pozdrawiam i weny~
Witaj Izu-ni, to znów ja~
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, dobrze, że Shizuś lubi słoneczko, to do niego pasuje, ale porówna nie tego do przyczyny przefarbowania włosów na blond? Haha~ To mnie rozbawiło, wiesz~?
Druga sprawa: Izaya nadal ma sielanke w głowie i ojejku ojejku jak on się psoci, no no .w. Podoba mi się to ich chwilowe pomieszkiwanie, czyżby już miało tak zostać?
PUNKT GŁÓWNY!
O w chlerkę, co ten Shizuś tak szybko wzią się za usta wszy~? Zupełnie mnie zaskoczyło, że tak nagle to zrobił, hehe
Przyjemnie się czytało i było wszystko fajnie~
Pozdrawiaaam~
Cieszem siem, że ci się podobało Inaba-san :* Mam nadzieję, że ciąg dalszy też ci się spodoba i czekam na wasze opo. XD
OdpowiedzUsuńPozdraeiam i weny..
Szczerze? Po pierwsze opis kuchni przez Izaye- okropność. Nie wiem co się stało, że nagle postanowiłaś wyskoczyć z czymś takim ale Izu-ni ... tego nie dało się wyobrazić ! -.-" O ile wcześniej napisałam, że nie miałam z tym problemu, o tyle wyskoczyłaś z jakimś pokrętnym opisem rodem wziętym z tłumacza google kiedy każesz przetłumaczyć zdanie z angielskiego na polski. Proszę nie rób tego więcej, bo nie było to spójne z resztą tekstu. Fajnie że chciałaś coś opisać ale powinnaś była złączyć to z tekstem żeby w między czasie zauważać otoczenie, a nie zdanie typu stół jest kwadratowy i brązowy a obok jest zlew . Oczywiście to było z dupy wzięte zdanie przykładowe :3 Ale ~ dalsza część tekstu była już jak najbardziej udana. Przechodząc dalej... jeśli chodzi o długość tekstu jestem usatysfakcjonowana dlatego też piszę komentarz. Powiem szczerze, że byłam przerażona w momencie pocałunku. Już pojawiła się myśl w mojej głowie " No nie... Kur*a nie! Zepsuje mi to opowiadanie..." <-- z biegiem czasu pomyślałam " No, wyprowadziła to w miarę na prostą" Następnie był koniec rozdziału. Myślę, że od następnego rozdziału zależeć będzie, czy przeczytam opowiadanie do końca. Ten pocałunek był prawdę powiedziawszy tak.. z dupy. Ni z tego , ni z owego. Był zwyczajnie nie w stylu Shizu-chana. Powinnaś wcześniej napisać jakąś minimalną zapowiedź. Np shizuo powinien zauważać coraz więcej innych cech niż mendowatość w Izayi i dopiero powinien nastąpić pocałunek, boo... sory ale pocałowałabyś kogoś kim się brzydzisz? Shizuo patrzy na niego jak na PCHŁE, jak na trendowatego, z glutem na wierzchu, popierdolonego neta, którego w życiu nie dotknąłby kijem, wiesz do czego zmierzam? Że ja w życiu bym takiego kogoś nie pocałowała a Shizu-chan tutaj to zrobił a później jeszcze się zastanawiał " No dlaczego ja pocałowałem tego zasmarkanego, śmierdziucha siedzącego 24/h na komputerze ? A no tak to przez instynkt i co ja teraz zrobię O.O ? " XD :3 Przepraszam, że wyszło z tego ... takie ala hejtowate coś. Ale Wiesz opowiadanie w dalszym ciągu mi się podoba. Dla przykładu powiem ci, że zachowania Izayi były cudowne <3 Scena z papierosem i prawie- uderzeniem z główki na kanapie była świetna ! Taka shizayowata. Jest jeszcze jedna rzecz do której muszę się przyczepić. Shizuo nie zostawiłby po pierwsze chorego a po drugie Izayi samego w ( po trzecie) SWOIM domu. Menda może albo wykitować ( w końcu po coś miał się nim zajmować), albo zdemolować mu chatę i dodać trucizny do jedzenia. To w dalszym ciągu wrogowie. Ogólnie duuuży plus za długość. Rozdział na prawdę dobry. I jeszcze jedno... widzisz męczą mnie ciągle poprzednie komentarze "Skrzata", który/a pisał/a z anonimu. Uważam że to nie była krytyka.
OdpowiedzUsuńGome, że cię zawiodła z tym opisem.. (Znów) Nie usprawiedliwiam się.. pamiętam, że po komentarzach od "Skrzata" pod wcześniejszym rozdziałem, starałam się odrobinę dostosować do tego co było tam napisane i właściwie na siłę próbowałam udowodnić sobie, że jednak potrafię opisywać, ale jak widać nie potrafię.. No, a przynajmniej nie potrafiłam.. Nie wiem jak jest teraz~ Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi. Oczywiście nie będę tego teraz poprawiać, bo po co, ale w dalszym pisaniu i nowych opowiadaniach postaram się to dopracować. Arigatou~ :**
UsuńPozdrawiam
Ps. Być może to był hejt.. ale my wcale nie zachowałyśmy się lepiej Sasha-san.. ;w; Tak bardzo ignorantki i gimbusy~ xDDD
Przeczytałam wszystkie twoje odpowiedzi :) Ale postanowiłam napisać to tutaj. Po pierwsze dziękuje za to, że wysiliłaś się żeby w ogóle odpowiedzieć na te moje niedorobione komentarze (szczerze mówiąc nie spodziewałam się odpowiedzi *.* ). Przepraszam też za poniższy komentarz, teraz go czytam i załamuje ale niestety chyba na prawdę musiałam się wyżyć... xD Nie uważam was za ignorantki, czy też gimbusy- ja oceniam na podstawie opowiadania a ono staje się cały czas lepsze i podejrzewam, że następne też będą piąć się w górę. Swoją drogą jestem waszym sempaiem !@#%^7 XDD ^^ Kto by pomyślał, czyli jednak nie wiek świadczy o umiejętnościach... *postanawia nad sobą pracować- uparta mina* No cóż dzisiaj pewnie ogarnę opowiadanko do końca i napisze wszystkie komentarze, bo wczoraj niestety nie miałam czasu ^.* Pozdrawiam Sasha-chan~
UsuńAh i zapomniałam dodać! Tak właśnie podejrzewałam, że to przez ten komentarz... Powiem wprost- dostosowywanie się do czyjegoś "widzimisię" (nie wie jak to poprawnie napisać o.o) nie jest w twoim stylu- a w każdym razie ja to tak widzę. Jedno to zastosować się do krytyki i zacząć stopniowo coś dodawać, drugie to wymuszać kompletną zmianę stylu- bo wcześniej takich opisów nie było. Przesadziłam trochę z tym "okropnie". Po prostu w porównaniu do naprawdę dobrej jakości tekstu ten opis jeszcze bardziej razi w oczy. Muszę powiedzieć, że to nie prawda że nie potrafisz opisywać! Wielokrotnie widziałam opisy tylko zwyczajnie nie takie typowe, a wplecione w tekst, napisane z perspektywy bohatera- właśnie tak wyglądają twoje opisy. :3
UsuńTesz tak myśle ~ choć nie wiem co myślimy (;3;) No ale ok xDD
UsuńPozdrawiam
Dla mnie? To był hejt. Myślę, że krytyką możemy nazwać komentarz, w którym jest napisane co jest źle i dlaczego, ale jest też napisane, co za to jest dobrze i co można polepszyć. Jestem pewna, że były rzeczy które podobały się naszemu małemu "krytykowi" a mimo to nie napisała tego. Jak dla mnie wytykanie wad jest ważne ale jeżeli nie powiesz autorce co za to było dobre i czego ma się trzymać a co dodać, żeby było jeszcze lepiej, to jak niby autorka ma skorzystać z tej całej krytyki?! Mnie po takim komentarzu odechciałoby się do cholery pisać a nie zachciało ulepszać opowiadanie! Jeżeli ma się swoją opinie, jest dobrze ale sposób w jaki się ją wyraża też jest (kur*a) ważny! Przepraszam za wszystkie bluźnierstwa (przewraca oczami zirytowana) ale kurde jak tu się nie denerwować. Mieć doświadczenie w czytaniu nie jest trudno, bo sory ale jedyne co musisz zrobić to śledzić oczami literki. Problemem jest pisanie. Każdemu łatwo ocenić czyjąś pracę ;/ Ja również mogę się zacząć chwalić, że przeczytałam większość polskich opowiadań Shizayi i TEŻ czytałam ff po angielsku wielokrotnie. Ale po chuj mam się tym chcwalić?! Czy to zwiększa mój autorytet?! Wolę go wypracować dając odpowiednie, pomocne komentarze niż chwalić się ile to ja tego nie przeczytałam. Ehh... tak czy inaczej myślę, że sama w tym komentarzu nie byłam lepsza, bo też znalazło się w nim sporo krytyki ale ja w dalszym ciągu daje szanse opowiadaniu i przyznaje się do tego , że jednak coś mi się tu podoba. Bo przecież też łatwiej jest dać chamski komentarz, grać adwokata diabła i wyjść ze strony. Ludzie mnie zadziwiają.
OdpowiedzUsuń-Sasha (bez chan bom jest wkur*#$%^ , kręci główką z żyłką na skroni)