niedziela, 25 grudnia 2016

Jak nie ubierać choinki i nie obchodzić Świąt~ - Shizaya na Święta

Ludzie przestali mnie kochać. *sad emotikon* W sumie to ja też bym siebie przestała kochać po takim czasie .-. Wróćcie do mnie moi poddani~!Nie ma to jak zaczynać świątecznego shota w Wigilię. (Ps. Czy pisanie tego dużą literą jest konieczne? #rozkminaŻycia)

Tak, więc nie przedłużając.. *ona zbyt często używa tego zwrotu* Życzę wam Wesołych Świąt~ (Znów te duże litery .-.) Żebyście zgrubli przez te święta, bo nie chcę być jedynym tłuściochem ;3; Nie wiem czy napiszę coś na Sylwestra, czy nowy rok, więc już na zapas życzę wam szczęśliwego nowego roku (xD) i tych innych bzdetnych rzeczy. Wy wiecie, że was kocham xo

A teraz Zapraszam~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Jak nie ubierać choinki i nie obchodzić Świąt~"


Czwartek, 22 grudnia
Nie wiadomo czy pluchę za oknem można było nazwać świątecznym klimatem, a tym bardziej nikt nie wiedział czy ktokolwiek czuł świąteczny nastrój. W końcu do Wigilii zostały niecałe dwa dni. Shizuo dostał wcześniej wolne, gdyż wszyscy dłużnicy, jakby tchnięci magią świąt, oddali swoje długi w wyznaczonych terminach. Teraz, więc siedział w salonie na kanapie i z kubkiem mleka w dłoni czekał na powrót swojego chłopaka. Tak, chłopaka, ale do tego powrócimy z biegiem akcji. 
Tak, więc Heiwajima siedział na ich wspólnej kanapie i wpatrywał się w ekran telewizora, w którym leciały jakieś wiadomości. Właściwie mógłby w tym czasie robić coś pożyteczniejszego, jak na przykład sprzątanie, ale nie próbował sobie nawet wyobrazić, jakby się to skończyło. Na pewno nie byłoby to nic dobrego i zapewne narobiłoby jedynie więcej szkód. 
Westchnął cicho i odstawił kubek na stół, już teraz słysząc brzęczenie kluczy i podśpiewywanie jakiejś durnej melodyjki, choć jego kochanek ledwo zdążył wejść do klatki schodowej. Nie wyobrażał sobie jak można być tak bardzo irytującym człowiekiem. Patrząc na to z perspektywy Izayi, jemu nie groziło bycie tak irytującym, gdyż w końcu nie był uznawany za człowieka. Jak widać naprawdę wszystko ma swoje plusy i minusy. (Piszę tak mondrościowo. Dajcie mi Nobla! dp. Izu) Wracając jednak do tego co się aktualnie działo.. Kluczyki zostały właśnie wsadzone do zamka, a ich właściciel dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jego ukochany miał dzisiaj wolne i przez cały czas był w domu. Brunet właściwie też dzisiaj nie pracował. Nie zbierał informacji, nie miał żadnego spotkania. Musiał po prostu zrobić zakupy, bo wiedział, iż jego głupiutka ameba i tak by o tym zapomniała, nie ważne ile razy by mu o tym przypomniał. 
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy wszedł już do mieszkania ze świadomością, że skoro potworek został w domu, będzie mógł go trochę powykorzystywać, do tych wszystkich świątecznych rzeczy. On sam nie za bardzo się znał, do czego oczywiście nigdy by się nie przyznał. 
- Wróciłem, Shizu-chan~ - zawołał wesoło, w tym samym czasie zostawiając zakupy na stole w kuchni i już kilka sekund później stał on w wejściu do salonu. Przejechał wzrokiem po osobie siedzącej na kanapie i zacmokał z dezaprobatą, widząc w jakim jest stanie. - No wiesz co? Nawet nie chciało ci się ubrać, Shizu-chan? Zero z ciebie pożytku~ - westchnął cierpiętniczo i tak jak spodziewał się tego blondyn, od razu zabrał ze stolika jego kubek. Być może sam Informator nie zdawał sobie z tego sprawy, ale po pewnym czasie mieszkania razem, zostały w nim już pewne nawyki. Zawsze sprząta kubki stojące na stole w salonie, choć najpierw niezliczoną ilość razy powtarza, żeby to on to zrobił i niekontrolowanie spogląda na zegarek w kuchni. Oczywiście zawsze wtedy, kiedy w niej jest. Zanim położy się spać, chodzi po całym domu i sprawdza czy drzwi i okna są pozamykane, a rano, każdego dnia, robi dwie kawy. Sobie i jemu. Nawet, jeśli wie, że Shizuo wyszedł do pracy przed nim i kiedy wróci, ta będzie już zimna.
Blondyn polubił już te jego przyzwyczajenia. Lubił wracać z pracy i w pierwszej kolejności widzieć kubek z zimną kawą, na blacie w kuchni, a dopiero potem przechodzić do gabinetu bruneta, gdzie ten pochłonięty informacjami z internetu, nie widząc nic poza ekranem komputera. Oczywiście zwykle wypijał zimny i już nie tak smaczny napój, bo jak mógłby nie docenić tego, że Izaya coś dla niego zrobił? Wtedy następnym razem mógłby nawet o nim nie pomyśleć.
- Będę robił sałatkę, Shizu-chan~ Chciałbym, żebyś poszukał choinki i ozdób świątecznych w piwnicy. Czy mógłbyś? - z zamyślenia wyrwał go głos jego chłopaka, który stał na nowo w wyjściu z salonu, czekając najwidoczniej tylko na jego odpowiedź. Zamierzał robić sałatkę, którą kiedyś nauczył się przygotowywać, a że ciasta nie potrafił upiec żadnego tak, więc kupił dwa czy trzy w sklepie. Sam już teraz nie wiedział. W odpowiedzi otrzymał on kiwnięcie głową, dlatego już zaraz zniknął w kuchni, a Shizuo po zabraniu kluczyków, zszedł do piwnicy, na poszukiwania ozdób świątecznych.

~*~

Nie mógł nic poradzić na to i to na pewno nie była jego wina, że w piwnicy nie było światła. No dobrze. Może trochę jego, ale gdyby kleszcz go nie zdenerwował, to wcale nie musiałby go tutaj zamykać. Jednak wracając.. Brak światła wiązał się z brakiem możliwości zobaczenia czegokolwiek, przez co cierpliwość mężczyzny wyczerpała się już przy drugim uderzeniu w głowę, torebką z butelkami. Przeprowadził z nią zażartą walkę, którą niestety przegrał i tak jak wisiała, tak musiała pozostać, a on kolejnych pięć razy uderzył się o nią w głowę. W końcu jednak odnalazł choinkę, która zawinięta w folię spokojnie czekała na niego w najdalszym kącie pomieszczenia. Fakt, że śmierdziało tutaj stęchlizną nie zdziwił go jakoś bardzo, ale zmusił do zastanowienia nad tym czy Izaya nie chowa tu przypadkiem jakichś zwłok, o których nie raczył go powiadomić. Teraz pozostała kwestia znalezienia bombek, lampek i tych innych dupereli, których Izaya nazwoził ze swojego dawnego mieszkania. Łatwo się domyślić, że wszystkie lampki miały biały kolor, a wszystkie bombki były jedynie białe, bądź zielone, ale o ile nie były czarne lub nie przypominały jego, było mu wszystko jedno. Co to za drzewko z czarnymi ozdobami? Przerażające. Ale tylko trochę.
Nietrudno wyobrazić sobie przerażenie jakie zawładnęło umysłem Shizuo Heiwajimy, kiedy dotarło do niego, że ozdoby są w tym samym miejscu, w którym na początku szukał choinki. Pod torbą z butelkami. Warknął pod nosem i mamrocząc jakieś przekleństwa pod adresem "tego idioty, co tu powiesił tę torbę", którym niestety był on sam, znów pochylił się by nie uderzyć głową o torbę. Już prawie się ucieszył, że tym razem wyjdzie z tego bez szwanku, kiedy przy prostowaniu przyłożył w coś mocno głową, a po pomieszczeniu poniosło się donośne grzechotanie butelek. Tym razem walka, którą przeprowadził była dla niego zwycięską, gdyż winowajczynie całego zamieszania wylądowały w kącie, w którym do niedawna stała choinka, najprawdopodobniej potłuczone na setki tysięcy małych okruszków. Misja zakończona. Teraz mógł wracać na górę.

~**~

W tym samym czasie, kiedy jego Potworek szukał choinki, Izaya zdążył umyć kubek i rozpakować wszystkie zakupy, jakie zrobił dzisiejszego dnia. Ciasta na razie schował do lodówki, zastanawiając się dlaczego kupił je z kremem i czekoladą. Szybko jednak odpowiedział sobie na to pytanie, bo odpowiedzi nie trzeba było daleko szukać. Wyciągnął wszystko co było mu potrzebne do pokrojenia warzyw i już zaraz kroił wspomniane warzywa na desce, przesypując je do miski. Znał przepis od wujka z Europy (Sałatka jarzynowa(warzywna dla niewtajemniczonych) ma tyle swagu ;___; dp. Izu) i właściwie rzecz biorąc, robił ją drugi raz w swoim życiu, więc nie wiedział czy mu się ona uda i czy jego ukochanemu będzie smakowała. Wiedział zamiast tego, że naprawdę nie lubi obierania marchewki i pietruszki. Być może najpierw powinien je ugotować, ale doszedł do wniosku, że nie chce potem się z nimi męczyć. Gdzieś w połowie trzeciej już nie odróżniał czy była to marchew czy pietruszka i naprawdę miał ochotę rzucić to wszystko w pizdu, stwierdzając przy tym, że nigdy więcej nie będzie robił żadnych sałatek, ciast ani niczego innego. Zleci to Potworkowi, a on pewnie i tak nic nie zrobi, więc będzie miał wymówkę, żeby pójść do sklepu i po prostu to wszystko kupić, gotowe i zapakowane w plastikowe pojemniki, które od zawsze wydawały mu się urocze. Ha! I niby jakim prawem Shizu-chan śmiał twierdzić, że on nie jest geniuszem? Urodził się taki i nawet o tym nie wiedział. Z uśmiechem zaklaskałby w dłonie, ale w jednej z nich trzymał nóż, więc ograniczył się jedynie do szerokiego uśmiechu. Jednak udało mu się wyciągnąć jakieś korzyści z robienia tej durnej sałatki. (Biedna, durna sałatka ;___; Z IQ niższym niż trawa. dp. Izu)

~***~

Kiedy sałatka była już gotowa, a nadal zaklejona choinka i ozdoby w szarej torbie były zostawione w salonie, nadszedł czas na ubieranie drzewka. Izaya stał właśnie obok kanapy, na której od prawie godziny siedział jego chłopak, wpatrując się tępym wzrokiem w taśmę na zielonych igłach. Można by pokusić się o myśl, że torba z butelkami uszkodziła coś w jego zwojach śródczaszkowych, jednak w rzeczywistości blondyn zastanawiał się po jaką cholerę oni to ubierają. Nie sądził nigdy, że ktoś taki jak Orihara obchodził kiedykolwiek Święta Bożego Narodzenia.
- Wstawaj Shizu-chan~ - do rzeczywistości i normalnego funkcjonowania, a nie egzystowania niczym roślinka, przywołał go głos bruneta, który stał właśnie przed nim z ramionami zaplecionymi na wysokości klatki piersiowej. Miał ochotę roześmiać się na widok zbaraniałego wzroku Shizuo, ale jednak udało mu się od tego powstrzymać. Jedynie stał tak, do momentu, gdy mężczyzna podniósł się z kanapy i stanął naprzeciwko niego, kładąc na moment dłonie na jego bokach. Blondyn pochylił się w stronę mniejszego mężczyzny i skradł pocałunek z jego ust. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił ani też z jakiego powodu potraktował go tak delikatnie. Izaya w takim wydaniu zadziwiająco bardzo mu się podobał. Miał na sobie czarne spodnie, przylegające do jego nóg i eksponujące tyłek, który Shizuo tak bardzo lubił oglądać, oraz ciemnoszarą bluzkę z długimi rękawami, aktualnie lekko podwiniętymi do połowy przedramion, z dekoltem wykrojonym w serek. Właściwie nie wiedział co tak bardzo mu się w tym stroju podobało, bo przecież ten często miał na sobie podobne rzeczy. Mniejszy odsunął się od niego odrobinę, układając dłonie na tych jego i po krótkiej chwili, zabrał je ze swoich boków, jeszcze tylko przelotnie cmokając go w usta i z uśmiechem odwrócił się w stronę choinki. - Teraz będziemy ubierać choinkę~ - zarządził wesołym tonem, brzmiącym w taki sposób, jakby za moment miał się roześmiać i tanecznym krokiem podszedł do wspomnianego drzewka i zaczął rozwijać je z folii. W tym czasie Shizuo, niczym małe dziecko, zrobił obrażoną minę i prychnął pod nosem. Wciąż, a nawet przez następnych pięć minut nie mógł się pogodzić z faktem, że jego mężczyzna tak po prostu od niego odszedł. Liczył na coś więcej po tym jak musiał walczyć z torbą butelek i wtachał tę głupią choinkę na samą górę. Być może wnoszenie jej, nie stanowiło dla niego większego problemu, ale przecież zawsze mógł na to ponarzekać, prawda? Czy nie mógł? - Rusz się Shizu-chan. Nie będę ubierał drzewka sam~ - oburzenie w jego głosie, którego nie było słychać za grosz, skutecznie zmusiło Shizuo do działania.
Po tym jak jakiś czas, który nie został bliżej określony, męczyli się z folią, nastąpił moment rozkładania choinki. Było to tak monotonne i denerwujące, a nawet trudne dla jednego z nich, że w pewnym momencie postanowił rzucić to wszystko w pizdu i poszedł do kuchni, żeby napić się mleka, dla polepszenia sobie humoru. Blondyn od samego początku wiedział, że to drzewo pała do niego czystą i nieuzasadnioną nienawiścią. Czyżby była to zemsta za zniesienie go do piwnicy?

~****~

Udało im się ubrać połowę choinki. Tylko połowę, ponieważ po tej połowie Shizuo zbił jedną z bombek i musieli zrobić sobie przerwę, która niestety nie skończyła się po tym jak Izaya pozamiatał szczątki poległej. Wtedy to właśnie Heiwajima nie wytrzymał nagromadzonych emocji i po prostu musiał się wyładować, a najlepszą alternatywą wydawał się być drugi z mężczyzn. Nie jakieś krzesło czy ściana. Po co miałby całować ścianę? No właśnie. Brunet, nawet nie zorientował się, kiedy został popchnięty na ścianę, wypuszczając z ręki kolejną bombkę i już otworzył usta, żeby nakrzyczeć na Shizuo za to, że zmarnowali kolejną ozdobę, kiedy ten wpił się w jego usta. W pierwszej chwili za bardzo nie wiedział jak zareagować, gdyż jego umysł nie przetrawił nadal faktu, że jest całowany. Dopiero z czasem rozbita bombka przestała być istotna, a ten zamknął oczy i wplótł palce we włosy Heiwajimy, delikatnie drapiąc go po skórze głowy, na co ten zamruczał mu w usta. Potem wszystko działo się dość szybko. Ubrania nie mogły znaleźć sobie konkretnego miejsca na podłodze, a ściana była świadkiem rzeczy, których nigdy nie chciała widzieć. Choinka została ubrana, dopiero następnego dnia.


Sobota, 24 grudnia
Każdy normalny człowiek, prawdopodobnie od rana krzątał się po kuchni i uprzątał ostatnie rzeczy w domu, aby na wieczór mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Każdy NORMALNY i CZŁOWIEK, więc jasnym jest, iż nie dotyczyło to naszej dwójki, która przystroiła wczoraj dom lampkami, a teraz wylegiwała się na kanapie. Choinka dumnie stała w jednym z rogów salonu, a sałatka i ciasta czekały w lodowce, aż zostaną wyjęte. Być może powinni teraz przygotowywać świąteczne potrawy, ale ich przyjaciele, czyli Kishitani wraz z małżonką, jak również Kadota i jego paczka. Tym razem bez Eriki, bo ta miała coś ważniejszego do zrobienia. Prawdopodobnie wyszło kolejne anime o miłości dwóch facetów, ale nikt nie próbował wnikać. Wracając.. Wiadomym było, że każde z nich coś przyniesie. Pytanie tylko, co mieli zamiar przynieść. Wszystkiego można się było spodziewać. Na szczęście jeszcze teraz nie zaprzątali sobie tym głowy. Być może cała ta sytuacja była absurdalna, bo jak dwoje wrogów, którzy na co dzień próbują się zabić, może teraz leżeć na jednej kanapie, jeden przy drugim i przytulając się, rozmawiać o czymś zupełnie nieistotnym, jednak dla nich nie było to nic nadzwyczajnego. Ot, spędzanie razem wolnego czasu. U wszystkich par było to raczej coś normalnego, więc dlaczego u nich miałoby być inaczej? Nikt, nawet nie próbował się nad tym zastanawiać. Oni po prostu byli inni.

~*~

Wybiła siedemnasta, więc nadszedł czas na wyjęcie wszystkiego co mieli naszykowane z lodówki, co oczywiście zrobił Izaya, i udawanie, że w rzeczywistości mieli zaplanowaną wspaniałą Wigilię we dwoje, a niestety zostało im to bezczelnie przerwane. W takim właśnie sposób pomyśleć musiał Shinra, który po wejściu do salonu, zaczął ich przepraszać, że zepsuł im plany. Nie wspomniał w tym kontekście o Celty, która jedynie opuściła ramiona w geście zrezygnowania, w sposób podobny do wzdychania. W końcu to Kishitani przez cały czas upierał się, aby iść do Shizuo i Izayi, właściwie tylko po to, żeby życzyć im wesołych świąt i zobaczyć jak się urządzili w nowym mieszkaniu. Widząc jego podekscytowanie, zwyczajnie nie mogła mu odmówić przyjścia tutaj. Nie zrobiła tego również ze względu na Shizuo, choć obecność Informatora niezaprzeczalnie zachęcała ją do złożenia odmowy. Ale czego nie robi się dla przyjaciół i ukochanego? Poza tym, doszła do wniosku, że skoro Shizuo zainteresował się w jakikolwiek sposób kimś takim i najwidoczniej jest z nim szczęśliwy, to może jednak Orihara nie jest taki zły? Czuła miłe ciepło w klatce piersiowej, którego pochodzenia nie potrafiła określić, gdy widziała, w jaki sposób blondyn, patrzył na swojego partnera.
- Wiemy, że i tak nie jest ci przykro~ - po salonie rozniósł się wesoły śmiech (Wtf? .-. Masło maślane jest o smaku masła. dp. Izu) jednego z jego właścicieli. Potem pozostała kwestia zaproszenia gości do stołu, przy czym Izaya nie usiadł ani razu, przygotowując dla nich herbaty i przynosząc talerzyki, o których wcześniej zapomnieli. Małżonkowie mieli  wrażenie, że ktoś podmienił ich, bądź co bądź, przyjaciela, jednak oprócz małego szoku czy raczej po prostu zaskoczenia, wywołało to w Dullahanie jakieś bliżej jej nieznane, miłe uczucie. Chyba cieszyła się, że Izaya jest taki. Kto wie? Może brunet zawsze taki był, jednak potrzebne są właśnie takie, specjalne okazje, aby mógł im pokazać swoją dobrą stronę. Miała tylko nadzieję, że skoro to nowe mieszkanie.. Zdążyli założyć jakieś zabezpieczenia przed kosmitami.

~**~

Niedługo potem dotarł również Kadota wraz z Walkerem i Togusą. Jak się można domyślić, przynieśli ze sobą alkohol, dlatego już po niedługim czasie impreza, która miała być tylko niezbyt wystawną kolacją wigilijną, przeobraziła się w całkiem niezłą imprezę. Był jakiś śledź od doktora, do przegryzania, więc nie było większego problemu. Nikt, nawet nie zastanawiał się nad tym co, poza alkoholem oczywiście, przyniosła trójka mężczyzn. Ale może wszystko po kolei. Celty nie za bardzo mogła cokolwiek wypić, z wiadomych przyczyn i nawet zachęcanie jej przez ukochanego, nie dało żadnych skutków. Ten był pijany po zaledwie trzech kieliszkach, więc zupełnie zapomniał, że jego najdroższa Celty nie ma możliwości wypicia czegokolwiek. Właśnie teraz siedzieli razem przy stole, a okularnik prowadził monolog, na temat lam i ich praw do noszenia niebieskich krawatów w żółte kropki. Wszakże nikt nie zabroni im ich nosić. Takie przynajmniej było jego stanowisko w tej sprawie. Żałował tylko, że ukochana nie chciała się wypowiedzieć. Nie wiedział, więc czy ma w niej poparcie, a to było bardzo istotne, jeżeli chciał bronić praw tych niczemu niewinnych stworzeń.

~***~

W tym samym czasie Walker uczył się palić papierosa na balkonie. Jego instruktorem, jak się można domyślić, był nie kto inny jak Heiwajima Shizuo, nałogowy palacz i mlekoholik, który właściwie był tylko lekko wstawiony, poprzez działanie wypitego alkoholu. Nie, żeby szumiało mu w głowie i lekko się chwiał. W końcu wypił znacznie więcej niż jego czterooki przyjaciel, a to wszystko za sprawą małej, czarnowłosej pluskwy, która nie wiadomo kiedy, zniknęła nie wiadomo gdzie razem z Kadotą i jak ich nie było, tak ich nie było nadal. Trudno powiedzieć czy w ogóle zdawał sobie sprawę ze swojej ważnej funkcji, jaką była instruktażowa nauka palenia skrętów, dla ludzi o IQ niższym niż trawa. Mimo to szło mu zadziwiająco dobrze. Yumasaki jak do tej pory zakrztusił się dymem tylko dziesięć razy i dwa razy się udusił. Nadal jednak miał uśmiech na twarzy i ogromne pokłady pewności, że tym razem mu się uda. Było to nawet widać na jego twarzy. Lekka zieleń przechodziła w purpurę, ale Shizuo doszedł do wniosku, że tego po prostu naszła ochota na zmianę koloru skóry. W sumie to mu tego zazdrościł. Sam chciałby się odpicować na różowo.

~****~

W tym samym czasie Izaya, wraz ze swoim, można by rzec, najlepszym przyjacielem, siedzieli w kuchni. Jeden znajdował się aktualnie pod stołem, a drugi opierałem się tyłkiem o blat w kuchni, patrząc na poczynania tego drugiego. Obaj wypili chyba najwięcej, a teraz? Teraz Izaya próbował rozebrać się w kuszący sposób, wijąc się po podłodze niczym najbardziej seksowna dżdżownica na caluśkim świecie. Nie był pewien czy efekt był taki, jakiego się spodziewał, ale był dobrej myśli.
- Dota-chin, bierz mie. - wymamrotał, obracając się na brzuch i układając policzek na zimnych kafelkach, które już zaraz zaczął całować.
- Dzie mam cie brać? - odpowiedział mu podobnie sepleniący głos, a już w następnej chwili Kadota odepchnął się od swojej jedynej ostoi, jaką był blat kuchenny i prawie się przy tym przewracając, również wszedł pod stół. Nie ogarniając za bardzo co robi, ułożył dłonie na biodrach drugiego mężczyzny i przysunął go w swoją stronę. Postanowił, że nie będzie się patyczkował i od razu wziął się za rozpinanie spodni Orihary. Trudniej było ze zsunięciem ich z jego ciała, co zrobił jedynie do połowy ud, gdyż dalej nie miał na to siły, ani ochoty, a potem zabrał się za rozpinanie swoich spodni. I właśnie, kiedy już miał wsadzić w niego swojego przyjaciela, który na widok gołego tyłka Izayi, stanął na baczność, z ust wspomnianego Informatora wydobyło się ciche chrapanie, na co Kyohei zastygł, a w kolejnej sekundzie dało się słyszeć jęk zawodu. - Stary. Po kiego grzybka halucynka ja się rozbierałem? - i po tych słowach położył się obok niego, nie chowając nawet interesu do spodni, aby również przespać się z podłogą. Przecież nie tylko Izaya ma mieć tak dobrze, prawda?


Niedziela, 25 grudnia
Poranki nigdy nie są dla nas zbyt przyjemne. Nie mówiąc o tych porankach, kiedy poprzedniego wieczoru oddałeś się całkiem niezłej libacji, w dodatku z okazji narodzin Chrystusa. Takie rzeczy powinno się świętować, ale niekoniecznie z użyciem tak dużej ilości trunków alkoholowych. Znalezienie niedyplomowanego lekarza oraz jego od niedawna małżonki na kanapie w salonie, nie było dla nikogo wielkim zdziwieniem. Obecność Walkera na balkonie też nie była jakaś bardzo niezwykła dla Shizuo, gdyż doskonale pamiętał, że zostawił go tam poprzedniego wieczoru, kiedy ten się zapowietrzył i zemdlał. Zaskakujący był fakt, że nigdzie nie było Togusy, a nie pamiętał, aby ten gdziekolwiek wychodził lub komukolwiek mówił gdzie się wybiera. Cóż więc można powiedzieć o widoku jaki zastał po wejściu do kuchni? W pierwszej chwili był to dla niego tak wielki szok, że aż musiał wyjąć mleko z lodówki i się go napić. Przynajmniej nikt nie zniszczył świątecznych dekoracji. Gorzej było z talerzem, który musiał należeć do Shinry, ale najwyżej im go odkupi. Dopiero, kiedy karton mleka wrócił na swoje miejsce, były barman, a aktualnie ochroniarz umiejscowił swoje spojrzenie na dwójce leżącej pod stołem. Połączył wątki i poczuł ulgę, kiedy z jego wyliczeń wynikało, że do niczego między nimi nie doszło. W sumie spodziewał się czegoś podobnego, patrząc na to ile wypił jego kochanek, choć wydawało mu się, że raczej to on będzie na miejscu Kadoty i że niekoniecznie będą to robili pod stołem. Przecież mógłby się uderzyć w głowę, a nadal pamiętał swoje niedawne starcie z torbą szklanych butelek.
Westchnął cicho i starając się nie patrzeć w stronę przyjaciela, podszedł do swojej wszy i po wyciągnięciu go spod stołu, naciągnął mu bieliznę i spodnie na tyłek, a dopiero później wziął go na ręce i zaniósł do sypialni. Przez chwilę rozważał możliwość posprzątania niektórych rzeczy, ale po tej jakże długiej chwili doszedł do wniosku, że nie spodziewają się gości, a obecni wciąż jeszcze śpią, więc zajmie się sprzątaniem, kiedy wyjdą. Nie miał ochoty wysłuchiwać ich jęków i stękań, nie biorąc pod uwagę, że trochę bolała go głowa, co było dla niego niemałym zaskoczeniem. Zignorował to jednak i w końcu położył się obok Orihary, nakrywając ich obu kołdrą i przytulając do siebie. Nim zasnął, zdążył jeszcze pomyśleć o tym, że to najdziwniejsze Święta w jego życiu.
- Co ja z tobą mam. - wymamrotał we włosy bruneta, całując go zaraz w czubek głowy i niedługo potem, cały dom był wyłożony na wpół martwymi ciałami, przez co Togusa, który po niedługim czasie wyszedł z łazienki, postanowił zadzwonić na policję i zgłosić, że chyba zabił swoich przyjaciół.
KONIEC~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie pytajcie co to jest to na górze, bo ja sama nie wiem. .-. Taki mi pomysł wpadł. Czy mam bardzo dziwną głowę? *haha. Sama się zripostowała, że nie można mieć dziwnej głowy, chyba, że ma się np. dwie twarze* Zaczynam bredzić ;_____; Jak wy ze mną wytrzymujecie.

No nic. Lol. Chyba pierwszy raz w życiu, wyrobiła się w terminie. Dobra. Drugi lub trzeci, ale tamtych razów i tak nikt nie pamięta ;-;

Mam nadzieję, że to coś się wam spodoba i jeszcze raz życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT~
Pozdrawiam~

Ps. Nie chce mi się sprawdzać ^^ Gome xo

4 komentarze:

  1. Dobry dobry i Wesołych Świąt Kochana Izu~ ☆☆☆
    Wpadne później przeczytać :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołego jajka! :D
    A co do grubnięcia...życzę wszystkim żeby poszło w cycki...tak, facetom też XDD

    "On sam nie za bardzo się znał, do czego oczywiście nigdy by się nie przyznał. " istnieje coś związanego z ludźmi na czym Izaya się nie zna?! O.o

    o-o Co...tu się odpierdoliło? Co ja właściwie przeczytałam? I najważniejsze - czy byłaś pijana pisząc to? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesołego jajka! Wesołego :D
      Fajnie, żeby poszło xDD
      Jakoś tak wyszło, że się nie zna ^^
      No i.. Raczej byłam trzeźwa :/
      Ehh.. Znów nadużywam emotek..
      Pozdrawiam xo

      Usuń