Tak, więc...w sumie nie wiem, czy mam wam coś pisać. Izu nie lubi Walentynek ;-; 4ever alone...
Ale, ale...nie zmienia to faktu, że coś się wam się należy w ten wspaniały dzień...
Zapraszam~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Walentynki z Shizayą~
W tym roku, na Walentynki, postanowiłam przyjechać do swojego kuzyna. I pomyśleć, że wielki postrach Ikebukuro, jest w rzeczywistości normalnym człowiekiem, jak każdy inny, może trochę nerwowym, ale nie wliczając jego siły, jest całkiem normalny. W sumie, przyjechałam do niego pierwszy raz od jakichś 3 lat, ale oboje przemilczeliśmy tę kwestię i stwierdziliśmy zgodnie, że najlepszym wyjściem, będzie zachowywać się tak jak zawsze, czyli...
- IZU! Czy widziałaś gdzieś moją koszulę?! - Shizuo wpadł do pokoju jak burza i po zgromieniu mnie wzrokiem, zaczął rozglądać się za poszukiwanym odzieniem. Zaśmiałam się donośnie, kiedy tylko potknął się, zakładając skarpetkę i jak długi runął ma ziemię, za co zostałam nagrodzona wiązanką siarczystych przekleństw, wymruczanych pod nosem. - Cholera, mogłaś mnie obudzić! Przez ciebie zaspałem!
- Znowu. - dodałam podając mu koszulę, która leżała sobie, przez cały ten czas, spokojnie na łóżku. On tylko popatrzył na mnie, przysłowiowym spojrzeniem, które mogłoby zabijać i wybiegł z pokoju zakładając muszkę. Już po chwili, dało się słyszeć donośne "Kurwa!" i dźwięk telefonu.
- Tak, Tom-san...zaraz będę... - usłyszałam kawałek jego rozmowy, zanim zamknęły się za nim drzwi. Zaśmiałam się pod nosem i padłam z powrotem na łóżko.
Jestem tu od trzech dni. Dokładniej od poniedziałku i żeby zrobić swojemu kuzynowi nazłość, codziennie wyłączam mu budzik i dzięki mnie, każdy poranek w tym tygodniu wygląda tak samo. Lubię patrzeć jak się na mnie wścieka. Stwierdził, nawet, że "to na pewno ta wredna menda, zaraziła mnie tym głupim "hobby", bo za dużo z nim przebywałam jak do niego przyjeżdżałam". Szczerze, zaczynam myśleć, że jednak ma rację.
A co do Izayi-san... Dawno się z nim nie widziałam, więc wypadałoby chyba...zobaczyć jak mu się po tych trzech latach układa. "Ciekawe czy ma dziewczynę...albo chłopaka." - zaśmiałam się na samą tę myśl. Wielki Orihara Izaya, w wieku 19 lat, powiedział mi, dziewczynce w wieku 10 lat, że podobają mu się chłopcy. Wtedy myślałam jeszcze, że żartuje, bo lubił się ze mną droczyć, ale kiedy przyłapałam go raz na całowaniu się z jakimś facetem, z przerażeniem stwierdziłam, że to nie była tylko głupia zabawa we wrobienie mnie. Z czasem się przyzwyczaiłam i nawet nie wydawało mi się to takie dziwne. Wydawało...i nadal wydaje mi się, że rola homoseksualisty świetnie do niego pasuje. Między innymi, to przez niego stałam się "napaloną fankom yaoi", choć spory wkład, miała w to też Erica.
"Tak, zdecydowanie muszę go odwiedzić." - z cichym westchnieniem, protestu, dla samej siebie zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki, jakoś się ogarnąć. Z jakiegoś powodu, mój kuzyn ma świetny gust, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Ściany i podłoga wyłożone są w brązowo-beżowych kafelkach w małe, białe paseczki. Obok drzwi stoi pralka, za pralką toaleta, obok toalety zlew, a obok okna, na przeciwko drzwi, znajduje się kabina prysznicowa. Może i jego łazienka, nie jest jakichś ogromnych wielkości, ale urządzona w dobrym stylu i jakoś ani jemu, ani mnie nie brakuje tu miejsca.
Po wzięciu prysznica, ubrałam się w ciemne, jeansowe spodnie, białą bokserkę, a na nią czarną rozpinaną koszulę. Nałożyłam delikatny makijaż i po umyciu zębów i oczywiście, dopiero wtedy, zjedzeniu jakichś kanapek z lodówki, założyłam czarną, skórzaną kurtkę i ruszyłam na poszukiwania swojego "przyjaciela". Nie wiem czy mogę go nim nazywać. Niby zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Kiedy byłam mała często się ze mną bawił, gdy Shizuo wychodził gdzieś z domu. Nie specjalnie kwapiłam się, żeby ktoś się mną zajmował. Lubiłam robić to co chciałam, a dla starszych, najczęściej wszystko co robiłam było "niebezpieczne", jednak Izaya na PRAWIE wszystko mi pozwalał, przez co strasznie go lubiłam. Oczywiście Shizuo zawsze z pół godziny się ze mną sprzeczał, zanim zgodził się go wpuścić do mieszkania, ale ja mam na niego sposoby.
Uśmiechnęłam się wrednie pod nosem i nie patrząc na drogę, wpadłam na kogoś, przewracając się z tym kimś na ziemię. Po niemiłym spotkaniu z ziemią rozbolał mnie tyłek, ale pominęłam ten fakt i ostrożnie podniosłam się do siadu.
"Czarne włosy, kurtka z futerkiem i na dodatek siedzi tak, jakby przed chwilą szedł tyłem...skądś to kojarzę, tylko..." - olśniło mnie po chwili i od razu rzuciłam się brunetowi na szyję.
- Ohayo Izaya-san~! - krzyknęłam, dalej uwieszona na jego szyi. Przez chwilę, najwidoczniej nie wiedział co się dzieje, a spotęgowane tym, że mój uścisk troszkę go chyba przydusił, odwrócił się do mnie w trochę niezdarny sposób, ze zdziwioną miną, przez co prawie stykaliśmy się nosami. Przechodnie zareagowali strasznie przewidywalnie, bo tak jak zwykle, popatrzyli na nas przerażonym wzrokiem i czym prędzej się oddalili.
- Izu-chan~!! - kiedy już zrozumiał co się stało i przetrawił moją osobę, na jego twarzy wykwitł promienny uśmiech. Przytulił mnie delikatnie (O Boże...co ja robię. XD Nie wiem co innego wymyślić...naprawdę gomen~ dp. Izu) i pomógł wstać. - Tak dawno się nie widzieliśmy~! Jak ty wyrosłaś~! - krzyknął kręcąc się na latarni, a zaraz potem podbiegł do mnie i poklepał mnie po głowie. - I pomyśleć, że jeszcze niedawno byłaś taaaaka malutka~ - zaśmiał się, obniżając rękę, gdzieś w okolice moich bioder, na co tylko fuknęłam pod nosem.
- Wcale nie byłam taka mała... - burknęłam pod nosem, jednak zaraz, sama też się zaśmiałam.
- Może przejdziemy się do Russa Sushi i mi poopowiadasz co u ciebie~? - zaproponował, a widząc, że idę za nim uśmiechnął się jeszcze szerzej. "Jak dziecko." - przemknęło mi przez myśl.
- A...co u Shizu-chan'a~? - brunet, przerwał w końcu, ciszę, która między nami zapadła, za co byłam mu wdzięczna, jednak samo pytanie, troszkę mnie zdziwiło.
- Ty? Najlepszy Informator w Tokio... - a czemu by się nie po podlizywać - ...pytasz mnie, co u TWOJEGO największego wroga~? - zatrzymałam się na chwilę i popatrzyłam na niego, z przymrużonymi oczami, przechylając głowę delikatnie w bok.
- Wiesz...ostatnio wcale nie widywałem mojego potworka i się za nim stęskniłem~! - wyśpiewał, kopiąc mały kamyczek leżący na ziemi, a w jego oczach, zaświeciły się te zabawne ogniki ekscytacji i czegoś jeszcze, ale nie wiem czego. Pojawiają się zawsze, kiedy rozmawiamy o Shizuo...to ciekawe.
- A...od poniedziałku pilnuję, żeby regularnie spóźniał się do pracy, a tak to nic nowego. Chyba... - ostatnie słowo, mruknęłam bardziej do siebie, choć jego wszystko słyszące uszy i tak pewnie to wyłapały. Praca Informatora, czasami jest bardzo przydatna. Może i niebezpieczna, ale na pewno przydatna. - Izaya-san...mam pytanie? - mruknęłam w końcu niepewnie.
- A...od poniedziałku pilnuję, żeby regularnie spóźniał się do pracy, a tak to nic nowego. Chyba... - ostatnie słowo, mruknęłam bardziej do siebie, choć jego wszystko słyszące uszy i tak pewnie to wyłapały. Praca Informatora, czasami jest bardzo przydatna. Może i niebezpieczna, ale na pewno przydatna. - Izaya-san...mam pytanie? - mruknęłam w końcu niepewnie.
- Hai~? - zatrzymał się i popatrzył na mnie, a jego wiecznie przyklejony do twarzy, uśmiech, zrobił się nieco delikatniejszy.
- Tak się zastanawiam...czy ty nadal...spotykasz się z facetami? - spytałam, mimowolnie się rumieniąc.
- To chyba jasne, skoro jestem, brzydko mówiąc "gejem"~! - stanął tuż przede mną i w pouczającym geście, przystawił mi wskazujący palec, prawie, że do nosa.
- A czy... - słysząc jego odpowiedź, kontynuowałam dalej. - ...przypadkiem nie podoba ci się...Shizuo-san? - przyjrzałam się niepewnie jego twarzy, na której uśmiech, na nowo, się poszerzył.
- Izu-chan, Izu-chan, Izu-chan...~ - pokręcił głową, przenosząc wzrok, z małego robaczka, prosto na moją osobę. - Ile razy ja mam ci powtarzać, że Shizu-chan, to potwór, a ja kocham wszystkich LUDZI, a nie potwory~? - uśmiechnął się wrednie pod nosem. Nie lubię, kiedy nazywa Shizuo, potworem.
- Przesadzasz. - bąknęłam, raczej do siebie niż do niego. W ten sposób, zakończyła się nasza rozmowa, gdyż doszliśmy do baru Simona.
- Nie może być! Czy moje śliczne oczy, widzieć małą Izu-chan?! - krzyknął, jeszcze za nim do niego podeszliśmy. Nie rozumiem co tak bardzo, przeraża tych wszystkich ludzi w widoku czarnoskórego Rosjanina. Może i trochę się wyróżnia..."Jak większa część osób mieszkających w okolicach Ikebukuro"...ale śmielej mogłabym stwierdzić, że wygląda na sympatycznego, niż strasznego.
- Ohayo Simon-san~! - uśmiechnęłam się szeroko, po czym weszłam do baru sushi i razem z Izayą, zajęliśmy wolne miejsca przy barze.
- Co wam podać? - pyta z miłym uśmiechem, a ja kolejny raz zaczynam się zastanawiać, co ci ludzie do niego mają. Simon jest naprawdę miłą i sympatyczną osobą...Może słabo zna japoński, ale to akurat nie problem.
- Ootoro~! - krzyknęliśmy równocześnie i zaraz potem, razem z Simonem zaczęliśmy się śmiać. Simon zniknął za zapleczem, a ja przyglądałam się jak brunet, z zaciętą miną, przesypuje pieprz do solniczki. Wszystko, żeby tylko nie patrzeć na mnie. "Myślisz, że cię nie znam?"
Po 10 minutach, Rosjanin wrócił z naszym zamówieniem. Podziękowałam grzecznie, gdyż Izaya-san dalej był zafascynowany ziarnkami soli i podstawiłam mu pod nos jego porcję. Automatycznie, na jego twarzy, znów wykwitł szeroki i trochę dziecięcy uśmiech.
- Itadakimasu~! - krzyknął, łapiąc za pałeczki.
- Itadakimasu. - odpowiedziałam, nieco spokojniej niż on, jednak też, delikatnie się uśmiechnęłam. Jedliśmy w zupełnej ciszy, co w gruncie rzeczy, wcale mi nie przeszkadzało. Tak jak teraz, wiele razy się nad tym zastanawiałam i nigdy nie mogę dojść do sensownego rozwiązania. Shizuo i Izaya są do siebie bardzo podobni, przez te swoje gonitwy, mnóstwo czasu spędzają w swoim towarzystwie, jakby to nie wyglądało, a mimo to, obaj ciągle twierdzą, że się nienawidzą. - Izaya-san..? - zaczęłam niepewnie. Brunet tylko, popatrzył na mnie z pełną buzią, na znak, że mnie słucha. - Dzisiaj są Walentynki, wiesz? - spytałam...zdecydowanie za cicho i dla niepoznaki, zaraz potem uśmiechnęłam się szeroko. - Może do nas wpadniesz? - próbowałam wybrnąć z tego, pierwszym zdaniem, które wpadło mi do głowy, ale jak widać, nie było chyba najlepszym pomysłem, na jaki dotąd wpadłam.
- Hahahaha~!! Izu...hahaha...żartujesz, prawda~? - ledwo udało mu się złapać powietrze, co wyglądało komicznie, a w jego przypadku, nawet normalnie. - Może i lubię denerwować Shizusia, a jego siła mnie fascynuję, ale nie chcę jeszcze umierać~! - wyprostował się i zapatrzył w miskę ze swoim przysmakiem...nie, z naszym przysmakiem. - Co ten świat, zrobiłby bez Boga, tak dobrego jak ja~? - no tak...znów ma kompleks Boga...znów? Nie...nadal. Trzy lata temu, też twierdził, że jest Bogiem i myślałam, że do tej pory mu to przeszło. Szczerze powiedziawszy, sam zaprzecza swoim słowom.
- To co mówisz brzmi jak czysty paradoks. - bąknęłam bez zastanowienia. - Twierdzisz, że jesteś Bogiem, najpierw mówiąc, że nie chcesz jeszcze umierać. Gdybyś był Bogiem...nie martwiłbyś się o to. W końcu nie można go zabić, prawda? - tym razem to ja zapatrzyłam się w miskę. Moje słowa, mnie samą zdziwiły i wiem, że w jakiś sposób, nie wiem jaki, ale w jakiś na pewno trafiły do siedzącego obok mnie bruneta.
- No popatrz Izu-chan~!! Która to już godzina~!! - odruchowo zerknęłam na zegarek, na ścianie. - Muszę się zbierać. Mam dzisiaj ważne spotkanie z...z klientem~!! Rozumiesz...potrzebuje informacji~!! Do zobaczenia~!! - pomachał mi na pożegnanie i wybiegł z baru.
- Spotkanie z klientem, huh? - mruknęłam pod nosem. "Ciekawe." Dokończyłam swoją porcję ootoro i po zapłaceniu, stwierdziłam, że pójdę na krótki spacer. Gdzie bym nie spojrzała, wszędzie zakochane pary. Nie rozumiem tych całych walentynek. To powinno być święto, które spędzamy z najbliższą nam osobą, a nie...spacerujemy z nią po ulicach, żeby inni widzieli. Ale, to nawet zabawne.
Kolejny raz tego dnia zaśmiałam się sama do siebie i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Po drodze spotkałam się jeszcze z Kidą i Mikado, bo przypadkowo przechodzili akurat koło parku i zamieniliśmy kilka zdań, a dalej, już bez żadnych extra niespodzianek, dotarłam do mieszkania swojego kuzyna.
Zdziwiłam się, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że Shizuo wrócił już do domu i z bardzo zaskoczoną miną ruszyłam do salonu. Nie było go w nim, więc następnym miejscem, do którego się udałam, był jego pokój. Zastałam go na łóżku z do połowy zamkniętymi oczami i książką ułożoną na piersiach, którą zapewne czytał, zanim weszłam do domu i mu przeszkodziłam.
- Czemu już w domu? - popatrzyłam na niego z miną a la "wiesz, że wiem, że udajesz, więc po co udajesz?". Blondyn, tylko westchnął i usiadł po turecku na łóżku, poprawiając włosy.
- Tom umówił się z nową dziewczyną i dał mi wolne. - mruknął, akurat, kiedy straciłam nadzieję na to, że odpowie. - A gdzie ty byłaś przez cały ten czas? - dodał niby to obojętnie, a w rzeczywistości zżerała go ciekawość. Uśmiechnęłam się perfidnie, pokazując mu wszystkie zęby i usiadłam obok niego na łóżku.
- Spotkałam się z Izayą. - odpowiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha i czekałam jaka będzie jego reakcja. Na początku nijak nie zareagował, ale zaraz potem, zobaczyłam jak ta mała żyłka na skroni, znów zaczyna mu pulsować, a jego pięści automatycznie się zaciskają.
- Chcesz. Mi. Powiedzieć. Że. Ta. Menda. Jest...
- Była. - wtrąciłam mu się w zdanie, na co odpowiedział, w połowie wściekłym, w połowie wdzięcznym wzrokiem, na co tylko skinęłam głową, czekając co będzie dalej.
- Była. W. Ikebukuro. I. Tak. Po. Prostu. Z. nim. Rozmawiałaś?? - ostatnie słowa, wywarczał zza zaciśniętych zębów.
- I jedliśmy ootoro. - dodałam niewinnie. - Zaprosiłam go do nas, ale wymigał się jakimś klientem.
W jednej chwili, mina Shizu, diametralnie się zmieniła i w żaden sposób nie mogłam odczytać, co teraz czuł. Już rozumiem, jakie to frustrujące dla Izayi.
- Klientem, powiadasz? - podniósł się i popatrzył na mnie z tym swoim błyskiem w oku. - A może, to my odwiedzimy mendę, co? - wyszczerzył się w tym swoim zwierzęcym stylu...no co? Izayi wolno, a mi nie?...i strzelił palcami. Nie lubię, jak ludzie to robią. Aż mnie, wtedy bolą.
- Jak chcesz. - wzruszyłam obojętnie ramionami, a widząc jak jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerza, ruszyłam do pokoju w poszukiwaniu kurtki, którą wcześniej tam zostawiłam.
Nie mam bladego pojęcia jak, ale po zaledwie 20 minutach staliśmy już pod drzwiami, apartamentu Izayi i tak jak się domyśliłam, Shizuo nie pokwapił się, żeby zapukać i grzecznie poczekać, tylko wyważył drzwi jednym kopnięciem i bezceremonialnie wpakowaliśmy mu się na haus.
- No super Shizuo-san...super. I co teraz...kupisz mu czekoladki na przeprosiny? - sarknęłam, zniesmaczona brakiem ogłady, u własnej rodziny. - Nie tak mnie wychowywałeś Shizuo. - dodałam pod nosem, widząc, że jestem całkiem ignorowana.
- Izaaayaaa-kuuun! - "moja rodzina", nadal w swoich niebiesko-fioletowych okularkach i z rękoma w kieszeniach, przeszła sobie przez korytarz, wchodząc do salonu. Byłam tu już setki razy, więc pustka jaka panuje w jego mieszkaniu nie robi już na mnie, żadnego wrażenia, choć trochę...strasznie musi być, spędzać w tym domu Walentynki, czy jakiekolwiek inne święto. Na dodatek samemu.
Widząc, że nie ma bruneta i tutaj udał się w stronę jego gabinetu, a ja znudzona pomaszerowałam, a raczej poczłapałam, powlekając po ziemi nogami, za nim. Jakież było, zarówno moje, jak i Shizuo zdziwienie, kiedy okazało się, że pan "Jestem Bogiem tego Świata", w najlepsze usnął przy komputerze z głową ułożoną na klawiaturze.
Staliśmy tak chwilę, jednak w końcu wróciłam do siebie i kręcąc z dezaprobatą głową, ruszyłam w jego stronę. Przyjrzałam mu się i odgarnęłam kilka kosmyków włosów, które opadły mu na oczy, po czym najnormalniej w świecie wydarłam mu się prosto do ucha.
- Izaya-san~!! My tu przychodzimy do ciebie w pokojowym geście, w Walentynki...
- Czekaj, co?? Jakim pokojowym geście? - od strony drzwi, dobiegł mnie zdziwiony i troszkę podminowany głos blondyna, jednak go zignorowałam.
- ...a ty sobie śpisz~!! - dokończyłam, nie zwracając, nawet uwagi na to, że chłopak obudził się po "Izaya-san~!!" i krzyczałam mu prosto do ucha. - Ooo...obudziłeś się. - zauważyłam, z niewinnym uśmieszkiem.
- Obudziłem. - mruknął, najwidoczniej, jeszcze nie całkiem rozbudzony. - Chwila...co ty tutaj robisz~? - popatrzył na mnie zdziwiony, a zaraz po chwili, jego wzrok przeniósł się na osobę stojącą w drzwiach. - Shizu-chan~!! - krzyknął, krzywo się uśmiechając i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu, najprawdopodobniej swojego nożyka.
- Właśnie widzę tego twojego klienta. - westchnęłam bez przekonania, ignorując jego starania i przeglądając komputer pana "JBtŚ". Z jednym nie kłamał. Naprawdę przeglądał jakieś strony i spisywał informacje, o czym świadczy pomazany notes, zaraz obok monitora.
Popatrzyłam na pozostałą dwójkę, dopiero w momencie, kiedy usłyszałam jakiś brzęk i głuchy jęk. (No nie mogę. -.- o 2:00 w nocy zebrało mi się na rymowanki. dp. Izu) Jak się po chwili okazało, jęk wydobył się z ust Izayi, a brzęk to po prostu stolik, o którego się potknął. "On chyba, naprawdę jeszcze śpi." - pomyślałam, widząc, jak niezdarnie próbuje złapać nóż, nadal leżąc na ziemi.
Przewróciłam tylko oczami, podeszłam do stolika i podałam mu ten jego nożyk.
- Proszę bardzo. Wiesz Iza-san? Znamy się już dość długo, ale nigdy mi nie mówiłeś, że atakujesz swoich gości. - udałam zamyśloną, drapiąc się po policzku.
- Bo nie atakuję. Poza tym...Shizu-chan nie jest moim gościem. - sarknął, podrywając się z ziemi i odsuwając na znaczną odległość. "O...chłopcy nie chcą się przy mnie bić. To takie urocze." - zachichotałam cicho, co spotkało się z niemym pytaniem malującym się w oczach dwóch "wrogów".
- Nic, nic. Kontynuujcie, a ja tym czasem zrobię sobie herbaty. Shizu-chan zrobić ci melisy? - wyśpiewałam, wybiegając z pokoju.
- Nie dzięki. - odburknął, na co przystanęłam w drzwiach i zakładając ręce na biodra pokręciłam głową, po czym zwróciłam się do bruneta.
- A może tobie coś zrobić? Może kawy? - zlustrowałam go spojrzeniem od czubka głowy, aż po same stopy i znów westchnęłam opierając się o framugę drzwi.
- Kawy. Tak, kawa to świetny pomysł. - wyjaśnił, bawiąc się scyzorykiem w rękach. To zaczyna się robić jakiś jego odruch ostatnio. O ile trzy lata, można określić jako "ostatnio".
- Hai~! - zasalutowałam zabawnie, tak jak lubił to robić Izaya i pobiegłam do kuchni. Czarne ściany, czarna lodówka, czarny segment, czarny ekspres do kawy...wszystko czarne. Nie myśląc zbyt wiele, pamiętając mniej więcej, rozstawienie w półkach, znalazłam filiżanki, kawę i herbatę, po czym zajęłam się przygotowywaniem danych napoi.
Jakoś do tej pory, nie słyszałam jeszcze żadnych krzyków, odgłosów walki czy tłuczonego szkła, co trochę podniosło mnie na duchu, że może jednak skuszą się na normalną rozmowę, jednak zrezygnowałam z tej myśli, kiedy przekroczyłam próg pokoju z dwoma kubami wrzątku. Izaya siedział przy biurku, a Shizuo na sofie i obaj gromili się wzrokiem, jakby nawzajem starali się nimi pozabijać.
- Mam twoją kawę~! - uśmiechnęłam się promiennie, chcąc załagodzić trochę sprawę i postawiłam przed czarnowłosym, kubek z kawą. Przez chwilę nijak nie zareagował, nie odrywając wzroku od Shizu, jednak w końcu podniósł kubek i po napiciu się, przeniósł wzrok na mnie.
- Arigatou Izu-chan~! - wstał minimalnie i poczochrał mi włosy. - A właśnie Shizu-chan...co cię do mnie sprowadza? - znów spojrzał prosto w złote oczy blondyna, z tym kpiącym uśmieszkiem, co zawsze tak rozwściecza Shizusia, jednak tym razem było inaczej. Mój kuzyn, nie dał się sprowokować. Aż miałam ochotę zacząć bić brawo.
- Co robiłeś w Ikebukuro, zakało ludzkości? - ach ta porcja czułości od Shizuo.
- Shizu-chan~ Jesteś moim gościem, zachowaj pewien umiar w obrażaniu mnie, dobrze~? - na jego twarzy wykwitł ten fałszywy uśmieszek. Ugh...tylko go złapać i... Przewróciłam teatralnie oczami, widząc jak wstaje i ostrożnie okrąża biurko, w końcu się o nie opierając i patrząc z pogardą na Shizuo. Ja nie wiem co go tak rajcuje (Izu taki wieśniak ;-; dp. Izu) w denerwowaniu go. Potem ma tylko siniaki.
- Morda śmieciu. - na jego skroni znów zapulsowała ta zabawna żyłka, ale jakoś teraz nie było mi z tego powodu do śmiechu.
- I widzisz Izu~? Tak się wyraża człowiek, nie umiejący zachować się w towarzystwie. - powiedział z szerokim uśmiechem, podnosząc palec wskazujący do góry, a ja tym czasem, ukradkiem spojrzałam na Shizuo, który pokręcił tylko głową, patrząc na niego z politowaniem. Czyżby Shinra-san dał mu jakieś nowe ziółka?? Ten stolik nie powinien być jeszcze w całości... I najwidoczniej Izaya też to zauważył. - Shizu-chan...czemu jesteś taki spokojny~? - wyszczerzył się do niego i podszedł bliżej stołu.
- Próbuję...próbuję być spokojny... - warknął przez zaciśnięte zęby, równocześnie mocno zaciskając pięści.
- Nawet nieźle ci to wychodzi~ - brunet, kolejny raz się do niego wyszczerzył...tak jakby w ogóle przestał...i pochylił się nad stołem, tak, że jego i twarz Shizu-chan'a dzieliło kilka centymetrów, przez co zirytowana przewróciłam oczami, stanęłam za nim i szturchnęłam go biodrem, przez co poleciał do przodu i mogłam sobie oglądać jak "dwóch największych wrogów w...w sumie to chyba na całym świecie", przypadkowo się całuje. A trzeba przyznać, że wygląda to strasznie zabawnie: Izaya leży na Shizuo, z nogami na stole, Shizuo natomiast siedzi jak słup soli, a miny ich obu są bezcenne: całkowite zmieszanie z zaskoczeniem do granic możliwości.
- Hahahaha~!! - nie wytrzymałam dłużej i po prostu wybuchłam śmiechem. A chłopaki...jakby wyrwani z transu, momentalnie się od siebie odsunęli, co wyglądało jeszcze zabawniej i wywołało u mnie, kolejny napad śmiechu.
Uspokoiłam się dopiero, kiedy zostałam zgromiona wzrokiem przez Shizuo.
- Wychodzimy Izu.. - mruknął wstając, jakoś tak sztywno, z kanapy i idąc w stronę drzwi. Westchnęłam tylko i po pomachaniu osłupiałemu Izayi, z szerokim uśmiechem wybiegłam za kuzynem.
Przez dobre kilka minut szliśmy w zupełnej ciszy, w czasie której, mój kuzyn zdążył wypalić z siedem papierosów. Dopiero przy połowie ósmego, postanowił z niego zrezygnować i wyrzucił połowę papierosa na ziemię.
- No, więc... - zaczęłam i nawet gromiący wzrok blondyna nie dał rady zamknąć mi buzi. - Miałeś motylki w brzuchu, jak się z nim całowałeś~? - wyśpiewałam z szerokim uśmiechem.
- T-to nawet nie był pocałunek. - zaprzeczył szybko, lecz mimo wszystko, na jego policzkach wykwitł ledwo zauważalny rumieniec. - Poza tym, to największa menda jaką znam...jak miałbym czuć jakieś ważki...
- Motylki.. - poprawiłam go szybko.
- Tak, tak...motylki... - poprawił się zaraz po mnie.
- Więc, co to za rumieńce na twym obliczu, Shizuo-kun~?? - uśmiechnęłam się perfidnie, a widząc jak jego rumieniec jeszcze bardziej się pogłębia, odwróciłam twarz do przodu i z szerokim uśmiechem zaczęłam podskakiwać na drodze. Nic nie odpowiedział, a z racji, że nudziła mnie ta cisza, zadałam pierwsze pytanie, jakie mi wpadło do głowy. - To co mu kupisz na Walentynki~? - obróciłam się i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Shizuo stanął w miejscu.
- Ty tak na serio? - popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Nie, na żarty. - tym razem to ja popatrzyłam na niego z politowaniem i lekkim niedowierzaniem. "On tak na serio, czy tylko udaje~?" - zaczęłam się zastanawiać idąc dalej. Nie oglądałam się, nawet za siebie, gdyż byłam pewna iż Shizuo idzie za mną o czym świadczyły ciche kroki.
- Nic mu nie kupię. - burknął w końcu pod nosem. - A na pewno nie w tym roku. - dodał ciszej, na co na mojej twarzy, mimowolnie, wykwitł uśmiech "od ucha do ucha", który spróbowałam zakryć włosami. - Przestań się śmiać. - mruknął i do końca drogi już się nie odzywaliśmy. Mój szeroki uśmiech i delikatna czerwień zdobiąca policzki "potwora z Ikebukuro", tak skutecznie odstraszały zdziwionych przechodniów, że bez żadnych przepychanek, po 15 minutach byliśmy w domu.
Od tamtej pory, życie toczyło się zwykłym, codziennym torem, aż do mojego wyjazdu. Spotykałam się na obiadki z Izayą, spędzałam czas z Shizu-chan'em, ale żaden z nich nie wracał do tamtego incydentu. Nie drążyłam tematu, lecz do tej pory, nie wiem co oni robią w tych zaułkach.
Wiem jedno, w przyszłe Walentynki, MUSZĘ znów odwiedzić swojego kuzyna. Kto wie, co nam się przytrafi w przyszłym roku.
KONIEC~
- Mam twoją kawę~! - uśmiechnęłam się promiennie, chcąc załagodzić trochę sprawę i postawiłam przed czarnowłosym, kubek z kawą. Przez chwilę nijak nie zareagował, nie odrywając wzroku od Shizu, jednak w końcu podniósł kubek i po napiciu się, przeniósł wzrok na mnie.
- Arigatou Izu-chan~! - wstał minimalnie i poczochrał mi włosy. - A właśnie Shizu-chan...co cię do mnie sprowadza? - znów spojrzał prosto w złote oczy blondyna, z tym kpiącym uśmieszkiem, co zawsze tak rozwściecza Shizusia, jednak tym razem było inaczej. Mój kuzyn, nie dał się sprowokować. Aż miałam ochotę zacząć bić brawo.
- Co robiłeś w Ikebukuro, zakało ludzkości? - ach ta porcja czułości od Shizuo.
- Shizu-chan~ Jesteś moim gościem, zachowaj pewien umiar w obrażaniu mnie, dobrze~? - na jego twarzy wykwitł ten fałszywy uśmieszek. Ugh...tylko go złapać i... Przewróciłam teatralnie oczami, widząc jak wstaje i ostrożnie okrąża biurko, w końcu się o nie opierając i patrząc z pogardą na Shizuo. Ja nie wiem co go tak rajcuje (Izu taki wieśniak ;-; dp. Izu) w denerwowaniu go. Potem ma tylko siniaki.
- Morda śmieciu. - na jego skroni znów zapulsowała ta zabawna żyłka, ale jakoś teraz nie było mi z tego powodu do śmiechu.
- I widzisz Izu~? Tak się wyraża człowiek, nie umiejący zachować się w towarzystwie. - powiedział z szerokim uśmiechem, podnosząc palec wskazujący do góry, a ja tym czasem, ukradkiem spojrzałam na Shizuo, który pokręcił tylko głową, patrząc na niego z politowaniem. Czyżby Shinra-san dał mu jakieś nowe ziółka?? Ten stolik nie powinien być jeszcze w całości... I najwidoczniej Izaya też to zauważył. - Shizu-chan...czemu jesteś taki spokojny~? - wyszczerzył się do niego i podszedł bliżej stołu.
- Próbuję...próbuję być spokojny... - warknął przez zaciśnięte zęby, równocześnie mocno zaciskając pięści.
- Nawet nieźle ci to wychodzi~ - brunet, kolejny raz się do niego wyszczerzył...tak jakby w ogóle przestał...i pochylił się nad stołem, tak, że jego i twarz Shizu-chan'a dzieliło kilka centymetrów, przez co zirytowana przewróciłam oczami, stanęłam za nim i szturchnęłam go biodrem, przez co poleciał do przodu i mogłam sobie oglądać jak "dwóch największych wrogów w...w sumie to chyba na całym świecie", przypadkowo się całuje. A trzeba przyznać, że wygląda to strasznie zabawnie: Izaya leży na Shizuo, z nogami na stole, Shizuo natomiast siedzi jak słup soli, a miny ich obu są bezcenne: całkowite zmieszanie z zaskoczeniem do granic możliwości.
- Hahahaha~!! - nie wytrzymałam dłużej i po prostu wybuchłam śmiechem. A chłopaki...jakby wyrwani z transu, momentalnie się od siebie odsunęli, co wyglądało jeszcze zabawniej i wywołało u mnie, kolejny napad śmiechu.
Uspokoiłam się dopiero, kiedy zostałam zgromiona wzrokiem przez Shizuo.
- Wychodzimy Izu.. - mruknął wstając, jakoś tak sztywno, z kanapy i idąc w stronę drzwi. Westchnęłam tylko i po pomachaniu osłupiałemu Izayi, z szerokim uśmiechem wybiegłam za kuzynem.
Przez dobre kilka minut szliśmy w zupełnej ciszy, w czasie której, mój kuzyn zdążył wypalić z siedem papierosów. Dopiero przy połowie ósmego, postanowił z niego zrezygnować i wyrzucił połowę papierosa na ziemię.
- No, więc... - zaczęłam i nawet gromiący wzrok blondyna nie dał rady zamknąć mi buzi. - Miałeś motylki w brzuchu, jak się z nim całowałeś~? - wyśpiewałam z szerokim uśmiechem.
- T-to nawet nie był pocałunek. - zaprzeczył szybko, lecz mimo wszystko, na jego policzkach wykwitł ledwo zauważalny rumieniec. - Poza tym, to największa menda jaką znam...jak miałbym czuć jakieś ważki...
- Motylki.. - poprawiłam go szybko.
- Tak, tak...motylki... - poprawił się zaraz po mnie.
- Więc, co to za rumieńce na twym obliczu, Shizuo-kun~?? - uśmiechnęłam się perfidnie, a widząc jak jego rumieniec jeszcze bardziej się pogłębia, odwróciłam twarz do przodu i z szerokim uśmiechem zaczęłam podskakiwać na drodze. Nic nie odpowiedział, a z racji, że nudziła mnie ta cisza, zadałam pierwsze pytanie, jakie mi wpadło do głowy. - To co mu kupisz na Walentynki~? - obróciłam się i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Shizuo stanął w miejscu.
- Ty tak na serio? - popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Nie, na żarty. - tym razem to ja popatrzyłam na niego z politowaniem i lekkim niedowierzaniem. "On tak na serio, czy tylko udaje~?" - zaczęłam się zastanawiać idąc dalej. Nie oglądałam się, nawet za siebie, gdyż byłam pewna iż Shizuo idzie za mną o czym świadczyły ciche kroki.
- Nic mu nie kupię. - burknął w końcu pod nosem. - A na pewno nie w tym roku. - dodał ciszej, na co na mojej twarzy, mimowolnie, wykwitł uśmiech "od ucha do ucha", który spróbowałam zakryć włosami. - Przestań się śmiać. - mruknął i do końca drogi już się nie odzywaliśmy. Mój szeroki uśmiech i delikatna czerwień zdobiąca policzki "potwora z Ikebukuro", tak skutecznie odstraszały zdziwionych przechodniów, że bez żadnych przepychanek, po 15 minutach byliśmy w domu.
Od tamtej pory, życie toczyło się zwykłym, codziennym torem, aż do mojego wyjazdu. Spotykałam się na obiadki z Izayą, spędzałam czas z Shizu-chan'em, ale żaden z nich nie wracał do tamtego incydentu. Nie drążyłam tematu, lecz do tej pory, nie wiem co oni robią w tych zaułkach.
Wiem jedno, w przyszłe Walentynki, MUSZĘ znów odwiedzić swojego kuzyna. Kto wie, co nam się przytrafi w przyszłym roku.
KONIEC~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I oto jest~ Oczywiście...jak na Izu przystało...z tygodniowym opóźnieniem. ;-; Ale to nie moja wina.
/Tak się tłumacz -.-
/Tak się tłumacz -.-
Bo najpierw nie miałam Internetu, a potem wena uciekła i zupełnie nie wiedziałam co napisać, dlatego zakończenie wyszło, jakie wyszło. *mruczy*
Ale już nie bende przedłużać. Powiem tylko, że jestem dumna z tych 10.000 wyświetleń na blogu. ;-; *wzrusza się* Arigatou~
Oyasumi ludzie :*
Gratuluję tylu wyświetleń na wstępie~
OdpowiedzUsuńA teraz... Matko Bosko Częstochowsko w modrkę jeżyka kopanego~! *^* Ty mały diabełku =w= Piękna akcja z budzikiem, ale uważaj uważaj, bo co będzie jak Shizuś wyleci z roboty jak bedziesz to robić na dłuższą metę? ;^;
To całe op było takie przyjemne i milusie xd Nie mogę znaleźć tego idealnego słowa do opisania, gomen.
Izaya był tu taki żywy~ No może oprócz trgo momentu jak spał, bo wtedy był rozkoszny, hihi. Rozbawiła mnie ich walka na spojrzenia, (wyobraźnia tak bardzo działa) a przy pocałunku wybuchłam śmiechem, ojejku ojejku przecież to było takie mrrr~ Też chcę to widzieć na własne oczęta! Do tego jeszcze to "Wychodzimy Izu.." Chyba spuchne x3 Oi Shizuś, Shizuś powalasz mnie na kolana.
"pan "Jestem Bogiem tego Świata", w najlepsze usnął przy komputerze z głową ułożoną na klawiaturze." - ten fragment podbił moje serce. To określenie kleszcza nigdy mi się nie znudzi~
Bardzo dobry pomysł, coś innego na Walentynki i masz za to plusa~ albo nie, gwiazdeczki~!!! ☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Tak, gwiazdeczki od Inaby .3.
Odwala mi, a zaraz idę pisać znowu próbny egzamin, ale to angielski więc spoko~
Wybacz mi, że nie wczoraj a dziś się zabrałam za notke, jakoś tak wyszło ;-; Ale poranek mam udany :3
(Za dużo emotek! *daje sobie mentalnie z liścia*)
Rozpisałam się z czego połowa to moje głupoty, ale co tam~
Pozdrawiam i weny!
Inaba-san~!! *o* Arigatou za gwiazdeczki~!! :* *tarza się w gwiazdeczkach* o.o Cieszem się, że ci się podobało...naprawdę. I cieszę się też, że...no, że co?? Nie wiem o.o Wyleciało mi. Ale się cieszę. :*
UsuńLubię rozwalać ludzi, a to mi wpadło tak...13...rozumiecie o.o W pechowy piątek 13 o.o Luul~~!! To nie ma prawa bytu~!! Na stos~!! Izu ~ tak bardzo ogarnia. ;-;
Ni wię co tu napisać. ;-; Mi tam taka ilość emotek nie przeszkadza. :3 Ja wstawiam je zawsze, jak nie wiem jak zakończyć zdanie. ^^ Więc się nie przejmuj. :*
Z racji, że jest późno i nie wiem co odpisać...pozdrawiam i życzem ci weny i miłego weekendu~ Oyasumi~
Hejo~
OdpowiedzUsuńOpo przeczytałam już w nocy, ale wiesz jaki jest mózg o 1 w nocy... Tak więc piszę dzisiaj. :)
To jedna z Twoich lepszych prac. :)
"Jestem Bogiem Tego Świata" mnie rozśmieszyło - takie trafne określenie naszego Izayi. :3
Podobał mi się pomysł z kuzynką Shizuo. Rozwalanie mu budzików mnie powaliło na kolana :D
No i rozpłynęłam się gdy znaleźli Izayę leżącego na klawiaturze i śpiącego. <3
Śmiałam się w głos i obudziłam mamę ale cii... gdy się pocałowali. Wredna Izu, wredna. :3
I taki obiecujący tekst gdy Shizuś powiedział że "nie w tym roku" więc się szykujemy że za rok da coś Izusiowi :3 Byłoby fajnie. :)
Czyli: Opowiadanie mi się bardzo podobało. :3
Pozdrawiam, weny~!
Witaj Neko-san~! *o*
UsuńCieszem się, że ci się spodobało...a jak przeczytałam, że uważasz iż to "jedna z moich lepszych prac"...po prostu się rozpłynęłam. <3 Arigatou~!! Bardzo...bardzo...bardzo...10000...x bardzo~!! nawet nie wiesz *albo wiesz* ile takie jedno zdanie dla mnie znaczy. ;-; Aż mi się robi ciepło na serduszku. ;-;
/Jakbyś je w ogóle miała -.-.
Cichaj~!! >.< Mam i koniec~!! Tak, wiem, jak pracuje mózg o 1 w nocy ;-; ŹLE!!
Dzienkujem ci za ten komentarz i życzem weny, czasu, dobrego humoru i Oyasumi~
Yo~ Na wstepie chciałam Cię pochwalić za orginalny pomysł, nie wazne że nita z opóźnieniem bo za to jest lepsza niz te typowe~ A oto lista rzeczy które straznie mi sie tutaj podobaly:
OdpowiedzUsuń• wyłaczanie budzików Shizusia
• charakter opowiadaniowej Izu
• pobudka Izayi
• pan "JBtŚ"
• przypadkowy całus
A fragmenyem który całkowicie mnie rozwalił bylo "na pewno nie w tym roku" ~ A ode mnie Izu-chan dostanie armie ludkóf~!
웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣웃흣
Czasu, weny, intrnetów~
Ja ne~
Hachi-san~!! *0* Dzienkujem za tę armię..przyda się. *zaciera łapki z perfidnym uśmieszkiem*
UsuńCieszem się, że się podobało. ^.^ Mnie samą, moje pomysły rozwalają. Xp I to częstko.. Hahaha...tag..pan JBtŚ..wpadł mi tak jakoś i się śmiałam przez to z 5 minut jak Izaś, depcząc telewon. *0*
Tag więdz...pozdrawią~ :*