środa, 15 lutego 2017

Walentynki z Shizayą po raz drugi~

Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo boli mnie głowie, kiedy piszę to zdanie x''''D 
Ohayo~ Czy ktoś się domyśla, który jest dziś? Tak! 13.02., a ja zaczynam pisać łan shita na święto zakochanych. Brr. Ta nazwa jest okropna .-. No i pewnie już zauważyliście, że znów mam manię wstawianie emotek co drugie zdanie. Pfff. 
Lubię tak sobie do was pisać, wiedząc, że i tak nikt nie zwraca większej uwagi na moje gadanie xD
Kocham was za to <33

A teraz życzę wszystkim *zapewne spóźnionych* miłych Walentynek z mnóstwem czekolady *^*
Ja może dostanę cukierka, ale tylko może xD Polecam~

No i zapraszam~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Walentynki z Shizayą po raz drugi~

Możecie sobie tylko wyobrazić, jak zrozpaczona byłam, kiedy w zeszłym roku okazało się, że moje ferie zimowe nie wypadają tak, abym miała wolne w walentynki. Przepłakałam całe życie, ale tak naprawdę to nie. Napisałam Erice, żeby ich śledziła i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak nieudolne mogą być ich poczynania w związku z rozwijaniem swojego związku i wchodzeniem na coraz to wyższe szczeble. Oczywiście, że wiedziałam, iż trzeba im będzie wytłumaczyć wszystko po kolei. Właśnie dlatego w tym roku, postanowiłam odwiedzić mojego kuzyna po raz kolejny. Nie spodziewałam się, żadnego komitetu powitalnego, ale jednak ktoś mógł po mnie przyjść, kiedy do pięciu osób napisałam tego samego smsa, o treści "Przyjeżdżam do was, niech ktoś po mnie przyjdzie." i ja naprawdę chciałam, żeby było dobrze, ale oni otwarcie wypowiedzieli mi wojnę, dlatego już po wejściu do domu Shizuo, postanowiłam postawić cały blok na nogi. Nie, żebym źle życzyła staruszkom z piętra niżej, które jakimś cudem jeszcze żyją, jednak nie mogłam się powstrzymać, kiedy okazało się, że nikt mnie nie odebrał z lotniska, ponieważ Izuś, razem z moim niedorobionym krewnym, choć wciąż nie wierzę w nasze pokrewieństwo krwi czy choćby jednego genu w kodzie DNA, najzwyczajniej w świecie spali, rozwaleni na całym łóżku. Również nietrudno się domyślić, że po zaledwie dwóch minutach monologu, łóżko należało już do mnie. Tyle, że z jakiegoś dziwnego powodu wydaje mi się, iż po prostu nie chciało im się mnie słuchać, a powodem mojego zwycięstwa nie była elokwencja, którą się posłużyłam. No, ale jak to mówią: darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. W tym wypadku, darowanemu łóżku, nie zagląda się pod pościel. 
Przechodząc do sedna całej sprawy, od około trzech dni okupuję sypialnię Shizusia, wyjadam mu wszystkie słodycze z szafek i kazałam mu kupić płatki, żeby mieć z czym zjadać jego mleko. Zemsta musi być, a jakieś konsekwencje za swoje czyny trzeba ponieść. Ot co. Przechodząc do kolejnego sedna sprawy jaka zaistniała, na trzeci dzień mojej wizyty u rodzinki zza granicy, gdzie nadal czytajcie Shizuo Heiwajima, przypadają Walentynki, a ja śmieszkuję od samego rana, gdyż pewien blondyn stara się nieudolnie schować przed moimi pięknymi oczami, bukiet kwiatów, niechybnie dla swojego ukochanego. I biedaczek wciąż się łudzi, że ja.. JA nadal się nie zorientowałam. Tu już, nawet kręcenie głową nie pomaga, a na specjalistę już za późno. Tak przynajmniej twierdzi Izaya. 
Po raz kolejny dziś wywróciłam oczami, a podczas całego pobytu w tym domu, zrobiłam to już tyle razy, że prawdopodobnie pobiłam jakiś rekord, a może i z pięć. Przysięgam, że niedługo zacznie mi się kręcić w głowie. Jak nic. 
- Shizu-chan~ - nie wytrzymała w końcu i jęknęła przeciągle, zwisając z łóżka głową w dół. - Przecież ja widzę te kwiatki, a pod komodą się tylko zniszczą. - dodałam po chwili, a on standardowo zgromił mnie jednym ze swoich morderczych spojrzeń i zabrał się za wyciąganie biednego, skrzywdzonego bukietu, spod wspomnianego mebla. Przeturlałam się powoli na brzuch i oparłam brodę na dłoniach, a łokcie na pościeli, patrząc na jego niemrawe poczynania. Jakby tak trudno było im się przyznać, że czują miętę, ptaszki im śpiewają i te sprawy. Ale nie. Przecież to uwłacza ich męskiej godności. - No dobra Shizu-chan. Koniec tego dobrego. Trzeba się tobą zająć, bo wyglądasz jak mop. - rzuciłam z szerokim uśmiechem, wstając z łóżka i łapiąc go za dłoń, żeby pociągnąć go w stronę łazienki, gdzie w pierwszej kolejności kazałam mu się rozebrać. - Bokserki zostają! - krzyknęłam od razu, zasłaniając oczy dłońmi. - Moje biedne gałki oczne! Chyba straciłam wzrok!
- Odsuń łapska od twarzy pchło numer dwa. - usłyszałam znudzoną odpowiedź, jednak grzecznie postąpiłam zgodnie z poleceniem i już w następnej chwili, z głupawym uśmiechem na twarzy, co sama musiałam przyznać, rzuciłam dość wymowne:
- O. - zaraz potem zabierając się za grzebanie po szafkach w poszukiwaniu grzebienia czy jakiejś szczotki. Rozumiem, że facet i że nieład artystyczny, ale mimo wszystko, ogłada nie jest czymś co wymaga dużych pokładów starań. Chociaż, jak tak na niego patrzę.. - No nic~ - rzuciłam wesoło i ignorując jego pytający wzrok, zabrałam się za rozczesywanie jasnych kosmyków. Nie. Nie swoich. Już na samym początku nie trudno było się domyślić, jak trudna i niewdzięczna będzie to praca.
Po raz ostatni przejechałam grzebieniem po jego włosach i odetchnęłam z ulgą. Ostatecznie rozczesywanie zostawiliśmy na sam koniec tak, więc teraz Shizuś był już czyściutki, wypachniony, ubrany w coś innego niż jego żałosny barmański kaftan i z w końcu rozczesanymi włosami. Chyba pierwszy raz w życiu, musiałam przyznać, że wygląda dobrze. A to wszystko dzięki mnie! Mówiłam, że oni by beze mnie zginęli. Odsunęłam się na znaczną odległość, patrząc krytycznie na swoje dzieło i zmarszczyłam nos. No dziełem sztuki bym tego nie nazwała, ale czarne obcisłe spodnie i biała koszula z rękawami podwiniętymi do łokci i dwoma rozpiętymi guzikami, wyglądała o niebo lepiej, niż to co miał na sobie do tej pory, Właściwie wszystko wyglądałoby lepiej, niż to co miał na sobie do tej pory. Jak to jest między rodziną, blondyn odkrył chyba, że marszczenie nosa nie wróży nic dobrego, bo patrzył na mnie zmrużonymi oczami, zapewne obmyślając sposób mojej śmierci w razie niepowodzenia naszej misji, dlatego też zdecydowałam się nie trzymać go dłużej w niepewności i stwierdziłam, że jest znośnie. W dodatku mieliśmy jeszcze trochę czasu na obmyślanie planu randki.
- Zacznijmy od tego, że.. - zaczęłam, jednak co? Moja wypowiedź została perfidnie przerwana.
- Że nie będziesz się może wtrącała w mój związek? - zaproponował mi tleniony, a ja dłuższą chwilę patrzyłam na niego jak na idiotę, w końcu wybuchając śmiechem.
- Shizu-chan, Shizu-chan, Shizu-chan. Gdyby nie ja, twój związek by nie istniał, a ty obchodziłbyś Walentynki z kartonem mleka. - stwierdziłam dobrodusznie, kiedy już udało mi się uspokoić i powróciłam do obmyślania planu działania.
- Zabierzesz  go do restauracji? - zagadnęłam, z szerokim uśmiechem na twarzy, a on dziwnie się skrzywił, przez co moje brwi zjechały trochę w dół. Nie mówiąc o tym, że powinnam pójść do kosmetyczki. - No co? - spytałam, po chwili nadymając policzki, jak to miałam w zwyczaju.
- Nie nic. Tylko będziemy jedli tutaj. - wyjaśnił, widocznie z siebie zadowolony i wskazał mi ręką na stół w salonie, w którym tak gwoli ścisłości właśnie siedzieliśmy, a ja dłuższą chwilę się na to patrzyłam. Świeczki? Są. Talerze? Są. Obrus? Jest. Dwa krzesła? Odnotowane. Nawet kieliszki i wino? To już był dla mnie szok.
- Myślałam, że nie pijesz. - burknęłam pod nosem, układając się na kanapie, a właściwie na moim kuzynie, który jedynie westchnął cierpiętniczo, unosząc brew, kiedy uśmiech na mojej twarzy, jeszcze odrobinę się poszerzył. - Shizuś alkoholik~ - zanuciłam pod nosem, w kolejnym momencie zaliczając epicki lot "kolana blondwłosej ameby, podłoga". - Au. - jęknęłam zdruzgotana, zaczynając turlać się po podłodze. - Shizuo ty potworze. Zadzwonię na niebieską linię i powiem, że mnie biją w domu. - zagroziłam, na dowód swego smutku pociągając nosem. Tak zranić moje uczucia.
- Nie jęcz. - usłyszałam w odpowiedzi. To się samo przez się woła o pomstę do nieba! Kompletny brak empatii. Nawet nie mówiąc o tym co stało się później.
Impreza, tudzież randka trwała w najlepsze, a ja? Zostałam zamknięta w pokoju. Wyobrażacie to sobie? W Walentynki! Toż to przejawia się najwyraźniejszy w świecie rasizm do ludzi o białych włosach. Dyskryminują mnie, bo jestem ruda? Pf. Już ja im dam dyskryminację.
Z pokoju zostałam wypuszczona, kiedy doszło do kulminacyjnego momentu, w którym to zakochana para, postanowiła kopulować na dowód swej dozgonnej miłości. Już sam fakt, jak zadowolona byłam, powinien ich utwierdzić w fakcie, że coś jest nie tak. Postanowiłam napisać zażalenie, które następnego dnia wysłałam na policję i przed wyjściem z ich domu z walizką i skierowaniu się na lotnisko, kiedy to właściciele mieszkania jeszcze słodko chrapali w swoim łóżku, napisałam do nich liścik. Niech wiedzą, że przedziurawiłam im wszystkie prezerwatywy.
KONIEC~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wierzę, że udało mi się zdążyć w terminie *^* Pewnie dlatego, że ten shot nie jest jakichś wysokich lotów. *wzdycha* *łączy wątki* Właściwie, dla zasady opublikuję to dopiero jutro <dzisiaj> x''''D WESOŁYCH WALENTYNEK MISIACZKI~

Pozdrawiam~

Ps. Wybaczcie mi ten chłam xD Coś mi się rodziło w głowie i w końcu się urodziło. TA DA~

3 komentarze:

  1. To znowu ja, to znowu ja~!
    Ta, co nie bdz zostawiać komentarzy.
    Soo, pokazuje, że jestem, że czytam i wgl. ale proooosze się nie przyzwyczajać.
    Podobało mi się, znowu końcówka najlepsza~ xD Ale w niektóre czasowniki, zamiast być w żeńskiej osobie, to były w męskiej~ (oczywiście nie chodzi mi o te, które opisywały co Shizuo robił).
    Soo, jestem zmęczona życiem, idę spać~
    Branoc i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę o wybaczenie xDD Przyzwyczaiłam się za bardzo do pisania z perspektywy męskiej i tak podejrzewałam, że coś takiego może się stać .-. xD
      Dziękuję ze komentarz xo Również pozdrawiam~

      Usuń
  2. Po co dziurawić prezerwatywy gejom? To nie ma sensu, przecież w ciążę nie zajdą XDDD
    a Shizuś jest tutaj strasznym dupkiem, bardziej niż normalnie :/
    ogólnie opko spoczko ^^

    OdpowiedzUsuń