Czy jest sens cokolwiek tu pisać? Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania (choć przyznam, że jeszcze nie wiem ile będzie rozdziałów xD). Ech. Jestem takim leniem .-. I znów mam manię emotek, więc proszę was o wybaczenie, nadużywania ich.
Tak w ogóle to witam was w nowym roku ^^ Życzcie mi, abym częściej miała teraz wenę~
Ps. Zauważyłam, że kiedyś pisałam dłuższe wstępy .-. Czuję się z tym dziwnie.
Tak w ogóle to witam was w nowym roku ^^ Życzcie mi, abym częściej miała teraz wenę~
Ps. Zauważyłam, że kiedyś pisałam dłuższe wstępy .-. Czuję się z tym dziwnie.
Zapraszam~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 17
Rozdział 17
Shinra:
Byłem i wciąż jestem zaskoczony tym jak dobrze Shizuo dogaduje się ostatnio z Izayą. Miło czy niemiło, tego nie jestem jeszcze świadom, ale mam nadzieję, że jednak wyjdzie im to na dobre. Właściwie nie musiałem już przychodzić na kontrole do Izayi. Jego ciało zadziwiająco szybko się zregenerowało, a może po prostu to ja nie zdawałem sobie sprawy z tego jak dużo czasu minęło. Albo i jedno, i drugie. Tak, więc z racji tego, że moje wizyty nie były konieczne, musiałem wymyślić inny powód, aby zobaczyć jak sobie razem radzą i żyją. Przede wszystkim czy żyją.
[To nie jest dobry plan, Shinra.] - po raz już sam nie wiem, który zostałem upomniany przez Celty, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. Czułem, że coś się dzieje tuż pod moim nosem, a ja nie zdaję sobie z tego sprawy. I jak to ma być, że ja o czymś nie wiem? JA? Gdybym jedynie o tym nie myślał, a przez to nie wydawałoby się to dziwne, teraz pewnie prychnąłbym pod nosem. Niedoczekanie ich, że będą coś przede mną ukrywać.
[Słuchasz mnie?] - ewidentnie była już trochę zirytowana, przez co na mojej twarzy, z bliżej nieokreślonych przyczyn pojawił się uśmiech. Kiwnąłem głową, a ramiona mojej ukochanej uniosły się i opadły w taki sposób, jakby właśnie westchnęła. Właściwie mogę pokusić się o stwierdzenie, że to zrobiła. Nieważne.
Podszedłem do niej szybko i przytuliłem na przeprosiny, a czując, że po kilkunastu sekundach, w końcu odrobinę się rozluźniła, wiedziałem już, że nie jest na mnie zła. Właśnie dlatego, nadal z szerokim uśmiechem, pognałem do kuchni i zbierając z blatu foliówkę z przygotowanym jedzenie, skierowałem swoje kroki do korytarza, gdzie niewiarygodnie szybko udało mi się ubrać i po odczytaniu jeszcze wiadomości, żebym na siebie uważał i szybko wracał, wyszedłem z domu, od razu kierując się schodami na dół. Już ja się dowiem co przede mną ukrywają.
Celty:
Oczywiście, że ja również zastanawiałam się jakie relacje wytworzyły się pomiędzy Shizuo i Izayą, jednak nie miała zamiaru ingerować w ich życie, w przeciwieństwie do mojego narzeczonego. Już chyba wolałam, kiedy cały dzień ekscytował się planowaniem ślubu, niż teraz, kiedy jedyny temat w naszym domu to relacja pomiędzy tamtą dwójką.Powoli zaczynało mnie to poważnie irytować. Równie mocno co martwić. Shinra poświęcał im tyle swojej uwagi, a przecież do tej pory poświęcał ją głównie mnie. Może ostatnio czymś go zdenerwowałam? Miejmy nadzieję, że nie. W dodatku zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest przypadkiem ta, tak zwana, cisza przed burzą. Lepiej, żeby nie. W końcu po tak długim czasie, kiedy nic się zostało zdemolowane poprzez ich destrukcyjne potyczki, tak teraz zniszczenia mogą być o wiele gorsze. W końcu emocje się kumulują, prawda? Tak mi się przynajmniej wydaje. Wracając jednak do mojego narzeczonego. Po raz kolejny próbowałem odwieść go od tego pomysłu, bo jaki sens ma wizyta u Shizuo, tylko po to, żeby zanieść im jedzenie, które na pewno mają? Niestety, on się uparł i nie miałam nic do gadania. Choć, może nie tak bardzo na złe wyszedł mi ten jego pomysł. W końcu mogę coś przyrządzić i jeżeli Shinra jest na mnie zły, na pewno mu to przejdzie. Ludzie mówią, że "przez żołądek do serca". Właśnie dlatego zaraz po jego wyjściu udałam się do pokoju, aby sprawdzić na laptopie przepisy kulinarne. Oby tylko nie natrafił na drogówkę.
Izaya:
Kiedy się obudziłem, a może raczej, kiedy obudził mnie ból dolnych partii mojego ciała, skrzywiłem się lekko i mimowolnie mocniej przytuliłem do poduszki. Nie pamiętam, żebym kupował poduszkę, która oddycha, ale.. Chwila moment. Moja poduszka oddycha?
Przemogłem w sobie chęć ponownego zaśnięcia i dość niechętnie otworzyłem oczy, a pierwszym co zobaczyłem, była czyjaś naga klatka piersiowa tuż przed moimi oczami. "Czyżby ominęło mnie jakieś ważne wydarzenie z mojego życia? I dlaczego ja też jestem nagi?" Zmrużyłem oczy, powtarzając w głowie, że zadawanie sobie pytań w niczym nie pomoże. Nie mówiąc o tym, że rozmowa z samym sobą nie jest zbyt normalna, nawet w dzisiejszych czasach. Westchnąłem cicho i układając dłonie na zadziwiająco ciepłej piersi mężczyzny, lekko się od niego odsunąłem, aby móc spojrzeć na jego twarz. Potworek wyglądał zadziwiająco spokojnie, kiedy spał. Dotknąłem palcem jego policzka, a on w zabawny sposób zmarszczył nos i przytulił się do mnie mocniej, opierając czoło na moim ramieniu. Dobrze. Pierwsza zagadka rozwiązana. Teraz.. Dlaczego obaj jesteśmy nadzy? W dodatku leżymy wtuleni w siebie. Rozumiem, że mogliśmy spać razem, bo ostatnio często we dwóch używamy jego łóżka, ale żeby do tego stopnia?
- Shizu-chan~ - zanuciłem, tym razem tykając go palcem w bok głowy, gdyż tylko w tym miejscu mogłem go dotknąć. Niestety, nie uzyskałem w rezultacie, żadnej reakcji. - Shizu-chan. - powiedziałem już znacznie głośniej i tym razem potrząsnąłem jego ramieniem. W odpowiedzi tylko wzmocnił uścisk na moim ciele. Jeszcze chwila i mnie połamie. - Shizu-chan! - krzyknąłem już teraz, wprost do jego ucha, a on gwałtownie się ode mnie odsunął i nim którykolwiek z nas połapał się w sytuacji, blondyn leżał już na ziemi. Być może rozbawiłaby mnie ta sytuacji, gdybym nie był w tym momencie całkiem nagi. No dobra. I tak mnie rozbawiła. Można powiedzieć, że w tym momencie turlałem się po łóżku, zwijając się ze śmiechu.
- Czego rżysz głupia pchło? - usłyszałem warknięcie z podłogi, przez co zaśmiałem się jeszcze głośniej. - I zakryj się czymś! - tym razem do moich uszu dotarł krzyk właściciela domu, a po chwili z moją głową zderzyła się poduszka. Zignorujmy fakt, że przez cały czas bolał mnie tyłek, a patrząc na zaistniałą sytuację, nie trudno było się domyślić dlaczego. Ważniejsze teraz było, żeby oddać Potworkowi za to, że we mnie rzucił. Właśnie dlatego już zaraz to ja się na niego rzuciłem. Z poduszką.
- Giń, Shizu-chan~ - krzyknąłem i raz po raz zacząłem uderzać poduszką w jego głowę. Nie trudno się domyślić jak szybko go to zirytowało i jak błyskawiczna była jego reakcja. Nie spodziewałem się jednak, że wyrwie mi poduszkę, a potem oprze dłonie po obu bokach mojej głowy. - Co ty robisz Shizu-chan? - spytałem zaraz i gdybym nie leżał, przekrzywiłbym teraz głowę. Na leżąco to nie to samo. Ale tak przynajmniej mniej mnie tyłek boli.
Shizuo:
Zwykle, kiedy śpię jest mi dość ciepło, ale dzisiaj to była przesada. Nie, żeby to ciepło w jakikolwiek sposób mi przeszkadzało. Szczerze powiedziawszy było mi zadziwiająco miło i przyjemnie. Do czasu, kiedy ktoś nie zaczął szarpać moim ramieniem i drzeć mi się do ucha. Poruszyłem się z zamiarem zabicia tego cholernego insekta, który nie pozwalał mi spać, jednak jedyne co poczułem to upadek z łóżka, który przypieczętowany został przez śmiech pluskwy, na co nieznacznie się skrzywiłem. Czy chciałem tego, czy nie, wspomnienia z dzisiejszej nocy zaczęły jedno po drugim pojawiać się w mojej głowie. Aż cicho sapnąłem, zdając sobie sprawę z tego wszystkiego co razem zrobiliśmy. Mam nadzieję, że nie ma teraz zamiaru zajść w ciążę.
- Czego rżysz głupia pchło? - warknąłem w jego stronę, a kiedy w końcu udało mi się usiąść i na niego spojrzeć, aż się jeszcze bardziej skrzywiłem. - I zakryj się czymś! - tym razem nie powstrzymałem się od krzyku. W dodatku dotarło do mnie, że ja również nie miałem na sobie ubrań. Chcąc o tym nie myśleć, złapałem pierwsze co miałem pod ręką i jak się po chwili okazało była to poduszka, rzucając owym czymś w pchłę, chcąc, żeby chociaż tą poduszką się okrył, a nie goły mi będzie na łóżku się rozkładał. Dopiero po kolejnych kilku minutach dotarło do mnie, że popełniłem największy błąd w swoim życiu.
- Giń Shizu-chan~ - po tych dwóch słowach, zostałem bez powodu napadnięty i pobity moją własną poduszką. W pierwszej chwili nie wiedziałem jak zareagować i jedynie siedziałem w tej samej pozycji, pozwalając mu maltretować moją głowę, tak jak mu się podobało. Dopiero, kiedy dostałem poduszką bardziej bezpośrednio w twarz, zacząłem się irytować. Wyrwałem mu poduszkę z rąk, rzucając ją za siebie i wstałem szybko, opierając się jedną łydką o łóżko, przy okazji go przewróciłem, opierając dłonie po obu stronach jego głowy. - Co ty robisz Shizu-chan? - wyglądał na odrobinę zaskoczonego, a ja właściwie nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, bo kiedy tak na niego patrzyłem, w mojej głowie na nowo pojawiły się wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Nie mam pojęcia jak długo na niego patrzyłem, jednak w pewnym momencie zacząłem się coraz bardziej nad nim pochylać. Zignorowałem, nawet te cholerne iskierki radości i zadowolenia w jego oczach, bo ona akurat najmniej mnie teraz obchodziły. Przymknąłem oczy, po tym jak on zrobił to chwilę wcześniej i właśnie w momencie, gdy nasze usta miały się ze sobą zetknąć, ktoś gwałtownie otworzył drzwi od sypialni, a Izaya zepchnął mnie z siebie tak, że znów wylądowałem na podłodze. Najpierw zabiję jego, a potem tego kto śmiał mi przeszkodzić.
Shinra:
Nie rozumiem co złego Celty widziała w moim pomyśle. Przecież to doskonały plan, żeby ich szpiegować. Znaczy, żeby sprawdzić co u nich. Z racji, że było dość wcześniej, za bardzo mi się nie spieszyło. Podejrzewałem, nawet, że mogą teraz spać, ale przecież mnie nie wyrzucą. Raczej.
Dzień był dość ładny, a przynajmniej na taki się zapowiadał. Być może wciąż było pochmurno, jednak słońce już próbowało przebić się przez pokrywę chmur, chcąc ogrzać nas swoimi promieniami. Minąłem kolejne skrzyżowanie i moim oczom ukazał się niewielki blok, gdzie na drugim piętrze znajdowało się mieszkanie mojego przyjaciela.
Jak już wcześniej zauważyłem, bardzo prawdopodobny był fakt, że tymczasowi współlokatorzy jeszcze śpią, więc nie zawracałem im głowy, dzwoniąc dzwonkiem do drzwi. Wszedłem na klatkę schodową, potem namęczyłem się ze schodami, żeby dojść do tych upragnionych drzwi i po uprzednim upewnieniu się, że drzwi są zamknięte, musiałem zejść na dół, żeby wyjąć zapasowy klucz ze skrzynki na listy. Ha! Tyle razy groził mi już, że przestanie go tam chować, a jednak robi to nadal. To oczywiste, że on nie może beze mnie po prostu żyć! No, ale teraz wróciłem z powrotem na górę, klnąc w myślach na osobę, która wybudowała tutaj tyle schodów i po prostu otworzyłem sobie drzwi, po cichu wchodząc do środka. Zdziwiłem się szczerze, kiedy nie zastałem nikogo ani w kuchni, ani też w salonie. "Czyżby gdzieś wyszli? A może Izaya już nie mieszka z Shizuo? Czyżby wrócił do siebie?" Z tymi myślami skierowałem swoje kroki do sypialni i z uśmiechem wkroczyłem do środka, już zaraz potem wykręcając się na pięcie i po zderzeniu z drzwiami, ruszyłem z powrotem w stronę salonu, ignorując przekrzywione okulary i krzycząc:
- Ja nic nie widziałem!
[To nie jest dobry plan, Shinra.] - po raz już sam nie wiem, który zostałem upomniany przez Celty, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. Czułem, że coś się dzieje tuż pod moim nosem, a ja nie zdaję sobie z tego sprawy. I jak to ma być, że ja o czymś nie wiem? JA? Gdybym jedynie o tym nie myślał, a przez to nie wydawałoby się to dziwne, teraz pewnie prychnąłbym pod nosem. Niedoczekanie ich, że będą coś przede mną ukrywać.
[Słuchasz mnie?] - ewidentnie była już trochę zirytowana, przez co na mojej twarzy, z bliżej nieokreślonych przyczyn pojawił się uśmiech. Kiwnąłem głową, a ramiona mojej ukochanej uniosły się i opadły w taki sposób, jakby właśnie westchnęła. Właściwie mogę pokusić się o stwierdzenie, że to zrobiła. Nieważne.
Podszedłem do niej szybko i przytuliłem na przeprosiny, a czując, że po kilkunastu sekundach, w końcu odrobinę się rozluźniła, wiedziałem już, że nie jest na mnie zła. Właśnie dlatego, nadal z szerokim uśmiechem, pognałem do kuchni i zbierając z blatu foliówkę z przygotowanym jedzenie, skierowałem swoje kroki do korytarza, gdzie niewiarygodnie szybko udało mi się ubrać i po odczytaniu jeszcze wiadomości, żebym na siebie uważał i szybko wracał, wyszedłem z domu, od razu kierując się schodami na dół. Już ja się dowiem co przede mną ukrywają.
Celty:
Oczywiście, że ja również zastanawiałam się jakie relacje wytworzyły się pomiędzy Shizuo i Izayą, jednak nie miała zamiaru ingerować w ich życie, w przeciwieństwie do mojego narzeczonego. Już chyba wolałam, kiedy cały dzień ekscytował się planowaniem ślubu, niż teraz, kiedy jedyny temat w naszym domu to relacja pomiędzy tamtą dwójką.Powoli zaczynało mnie to poważnie irytować. Równie mocno co martwić. Shinra poświęcał im tyle swojej uwagi, a przecież do tej pory poświęcał ją głównie mnie. Może ostatnio czymś go zdenerwowałam? Miejmy nadzieję, że nie. W dodatku zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest przypadkiem ta, tak zwana, cisza przed burzą. Lepiej, żeby nie. W końcu po tak długim czasie, kiedy nic się zostało zdemolowane poprzez ich destrukcyjne potyczki, tak teraz zniszczenia mogą być o wiele gorsze. W końcu emocje się kumulują, prawda? Tak mi się przynajmniej wydaje. Wracając jednak do mojego narzeczonego. Po raz kolejny próbowałem odwieść go od tego pomysłu, bo jaki sens ma wizyta u Shizuo, tylko po to, żeby zanieść im jedzenie, które na pewno mają? Niestety, on się uparł i nie miałam nic do gadania. Choć, może nie tak bardzo na złe wyszedł mi ten jego pomysł. W końcu mogę coś przyrządzić i jeżeli Shinra jest na mnie zły, na pewno mu to przejdzie. Ludzie mówią, że "przez żołądek do serca". Właśnie dlatego zaraz po jego wyjściu udałam się do pokoju, aby sprawdzić na laptopie przepisy kulinarne. Oby tylko nie natrafił na drogówkę.
Izaya:
Kiedy się obudziłem, a może raczej, kiedy obudził mnie ból dolnych partii mojego ciała, skrzywiłem się lekko i mimowolnie mocniej przytuliłem do poduszki. Nie pamiętam, żebym kupował poduszkę, która oddycha, ale.. Chwila moment. Moja poduszka oddycha?
Przemogłem w sobie chęć ponownego zaśnięcia i dość niechętnie otworzyłem oczy, a pierwszym co zobaczyłem, była czyjaś naga klatka piersiowa tuż przed moimi oczami. "Czyżby ominęło mnie jakieś ważne wydarzenie z mojego życia? I dlaczego ja też jestem nagi?" Zmrużyłem oczy, powtarzając w głowie, że zadawanie sobie pytań w niczym nie pomoże. Nie mówiąc o tym, że rozmowa z samym sobą nie jest zbyt normalna, nawet w dzisiejszych czasach. Westchnąłem cicho i układając dłonie na zadziwiająco ciepłej piersi mężczyzny, lekko się od niego odsunąłem, aby móc spojrzeć na jego twarz. Potworek wyglądał zadziwiająco spokojnie, kiedy spał. Dotknąłem palcem jego policzka, a on w zabawny sposób zmarszczył nos i przytulił się do mnie mocniej, opierając czoło na moim ramieniu. Dobrze. Pierwsza zagadka rozwiązana. Teraz.. Dlaczego obaj jesteśmy nadzy? W dodatku leżymy wtuleni w siebie. Rozumiem, że mogliśmy spać razem, bo ostatnio często we dwóch używamy jego łóżka, ale żeby do tego stopnia?
- Shizu-chan~ - zanuciłem, tym razem tykając go palcem w bok głowy, gdyż tylko w tym miejscu mogłem go dotknąć. Niestety, nie uzyskałem w rezultacie, żadnej reakcji. - Shizu-chan. - powiedziałem już znacznie głośniej i tym razem potrząsnąłem jego ramieniem. W odpowiedzi tylko wzmocnił uścisk na moim ciele. Jeszcze chwila i mnie połamie. - Shizu-chan! - krzyknąłem już teraz, wprost do jego ucha, a on gwałtownie się ode mnie odsunął i nim którykolwiek z nas połapał się w sytuacji, blondyn leżał już na ziemi. Być może rozbawiłaby mnie ta sytuacji, gdybym nie był w tym momencie całkiem nagi. No dobra. I tak mnie rozbawiła. Można powiedzieć, że w tym momencie turlałem się po łóżku, zwijając się ze śmiechu.
- Czego rżysz głupia pchło? - usłyszałem warknięcie z podłogi, przez co zaśmiałem się jeszcze głośniej. - I zakryj się czymś! - tym razem do moich uszu dotarł krzyk właściciela domu, a po chwili z moją głową zderzyła się poduszka. Zignorujmy fakt, że przez cały czas bolał mnie tyłek, a patrząc na zaistniałą sytuację, nie trudno było się domyślić dlaczego. Ważniejsze teraz było, żeby oddać Potworkowi za to, że we mnie rzucił. Właśnie dlatego już zaraz to ja się na niego rzuciłem. Z poduszką.
- Giń, Shizu-chan~ - krzyknąłem i raz po raz zacząłem uderzać poduszką w jego głowę. Nie trudno się domyślić jak szybko go to zirytowało i jak błyskawiczna była jego reakcja. Nie spodziewałem się jednak, że wyrwie mi poduszkę, a potem oprze dłonie po obu bokach mojej głowy. - Co ty robisz Shizu-chan? - spytałem zaraz i gdybym nie leżał, przekrzywiłbym teraz głowę. Na leżąco to nie to samo. Ale tak przynajmniej mniej mnie tyłek boli.
Shizuo:
Zwykle, kiedy śpię jest mi dość ciepło, ale dzisiaj to była przesada. Nie, żeby to ciepło w jakikolwiek sposób mi przeszkadzało. Szczerze powiedziawszy było mi zadziwiająco miło i przyjemnie. Do czasu, kiedy ktoś nie zaczął szarpać moim ramieniem i drzeć mi się do ucha. Poruszyłem się z zamiarem zabicia tego cholernego insekta, który nie pozwalał mi spać, jednak jedyne co poczułem to upadek z łóżka, który przypieczętowany został przez śmiech pluskwy, na co nieznacznie się skrzywiłem. Czy chciałem tego, czy nie, wspomnienia z dzisiejszej nocy zaczęły jedno po drugim pojawiać się w mojej głowie. Aż cicho sapnąłem, zdając sobie sprawę z tego wszystkiego co razem zrobiliśmy. Mam nadzieję, że nie ma teraz zamiaru zajść w ciążę.
- Czego rżysz głupia pchło? - warknąłem w jego stronę, a kiedy w końcu udało mi się usiąść i na niego spojrzeć, aż się jeszcze bardziej skrzywiłem. - I zakryj się czymś! - tym razem nie powstrzymałem się od krzyku. W dodatku dotarło do mnie, że ja również nie miałem na sobie ubrań. Chcąc o tym nie myśleć, złapałem pierwsze co miałem pod ręką i jak się po chwili okazało była to poduszka, rzucając owym czymś w pchłę, chcąc, żeby chociaż tą poduszką się okrył, a nie goły mi będzie na łóżku się rozkładał. Dopiero po kolejnych kilku minutach dotarło do mnie, że popełniłem największy błąd w swoim życiu.
- Giń Shizu-chan~ - po tych dwóch słowach, zostałem bez powodu napadnięty i pobity moją własną poduszką. W pierwszej chwili nie wiedziałem jak zareagować i jedynie siedziałem w tej samej pozycji, pozwalając mu maltretować moją głowę, tak jak mu się podobało. Dopiero, kiedy dostałem poduszką bardziej bezpośrednio w twarz, zacząłem się irytować. Wyrwałem mu poduszkę z rąk, rzucając ją za siebie i wstałem szybko, opierając się jedną łydką o łóżko, przy okazji go przewróciłem, opierając dłonie po obu stronach jego głowy. - Co ty robisz Shizu-chan? - wyglądał na odrobinę zaskoczonego, a ja właściwie nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, bo kiedy tak na niego patrzyłem, w mojej głowie na nowo pojawiły się wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Nie mam pojęcia jak długo na niego patrzyłem, jednak w pewnym momencie zacząłem się coraz bardziej nad nim pochylać. Zignorowałem, nawet te cholerne iskierki radości i zadowolenia w jego oczach, bo ona akurat najmniej mnie teraz obchodziły. Przymknąłem oczy, po tym jak on zrobił to chwilę wcześniej i właśnie w momencie, gdy nasze usta miały się ze sobą zetknąć, ktoś gwałtownie otworzył drzwi od sypialni, a Izaya zepchnął mnie z siebie tak, że znów wylądowałem na podłodze. Najpierw zabiję jego, a potem tego kto śmiał mi przeszkodzić.
Shinra:
Nie rozumiem co złego Celty widziała w moim pomyśle. Przecież to doskonały plan, żeby ich szpiegować. Znaczy, żeby sprawdzić co u nich. Z racji, że było dość wcześniej, za bardzo mi się nie spieszyło. Podejrzewałem, nawet, że mogą teraz spać, ale przecież mnie nie wyrzucą. Raczej.
Dzień był dość ładny, a przynajmniej na taki się zapowiadał. Być może wciąż było pochmurno, jednak słońce już próbowało przebić się przez pokrywę chmur, chcąc ogrzać nas swoimi promieniami. Minąłem kolejne skrzyżowanie i moim oczom ukazał się niewielki blok, gdzie na drugim piętrze znajdowało się mieszkanie mojego przyjaciela.
Jak już wcześniej zauważyłem, bardzo prawdopodobny był fakt, że tymczasowi współlokatorzy jeszcze śpią, więc nie zawracałem im głowy, dzwoniąc dzwonkiem do drzwi. Wszedłem na klatkę schodową, potem namęczyłem się ze schodami, żeby dojść do tych upragnionych drzwi i po uprzednim upewnieniu się, że drzwi są zamknięte, musiałem zejść na dół, żeby wyjąć zapasowy klucz ze skrzynki na listy. Ha! Tyle razy groził mi już, że przestanie go tam chować, a jednak robi to nadal. To oczywiste, że on nie może beze mnie po prostu żyć! No, ale teraz wróciłem z powrotem na górę, klnąc w myślach na osobę, która wybudowała tutaj tyle schodów i po prostu otworzyłem sobie drzwi, po cichu wchodząc do środka. Zdziwiłem się szczerze, kiedy nie zastałem nikogo ani w kuchni, ani też w salonie. "Czyżby gdzieś wyszli? A może Izaya już nie mieszka z Shizuo? Czyżby wrócił do siebie?" Z tymi myślami skierowałem swoje kroki do sypialni i z uśmiechem wkroczyłem do środka, już zaraz potem wykręcając się na pięcie i po zderzeniu z drzwiami, ruszyłem z powrotem w stronę salonu, ignorując przekrzywione okulary i krzycząc:
- Ja nic nie widziałem!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest! W końcu go skończyłam! Głównie dziś, ale pomińmy ten nic nie znaczący szczegół. Jeszcze pięć dni i ferie ;3; Czemu tak duuuugo? Pozdrawiam~
Boooooże
OdpowiedzUsuńKocham cię po prostu xD
Za to zakończenie i za to, że wczoraj skończyłam czytać to opo, a dzisiaj mogłam ogarnąć już nowy, tak samo zajebisty rozdział~
To mój pierwszy komentarz tutaj, ale z racji tego, że nie lubie komentować, bo nigdy nie wiem co napisać, bardzo rzadko będę to robić. Jednak bądź pewna, że większość, a nawet znaczna większość twoich dzieł będzie mi się podobać/podoba mi się.
W każdym razie ta końcówka powala xD
Pozdrawiam~
Cieszę się z twych słów ^*^ i z faktu, że moje zakończenie tak bardzo ci się podoba xD Również pozdrawiam i witam na naszym blogu *bo w końcu wcześniej nie miała okazji* xo
UsuńOddychająca poduszka... Bitwa na poduchy, Shinra wbijajacy im na chatę, Celty starająca się poderwać narzeczonego... Scena jakk zobaczył okularnik w sypialni... A to wszystko w jednym rozdziale! Płacz że śmiechu to za mało ~! OωO Kocham Cię, po prostu xd i tak cholernie chce next ~ ;ww;
OdpowiedzUsuńWeny, weny, weny ~
Wena się przyda, bo zaczęłam rozdział i nie mogę go skończyć, albowiem owa wena spierdoliła na jakiś wypizdów .-. Nie polecam.. Magda Gesler~
UsuńPozdrawiam xo
Wróci wróci, łącze się w bólu... Artblock ;ww;
UsuńPozdro i Elo mordo xdd