czwartek, 19 listopada 2015

Drrr!! "Nożownik ~ Inna historia"~

Z racji, że nie miałam żadnego pomysłu na tegorocznego łan szota na Halloween postanowiłam zrobić coś.. Serio głupiego, bo mam zamiar stworzyć inną historię do tej z zeszłego roku (której zapewne połowa z was nie zna, bo przecież jeszcze was, wtedy tutaj nie było, więc jeżeli chcecie tu jest link (taki podwójny Halloween OwO): klik~

Tak wiem, że jestem mało kreatywna i w ogóle to chujnia z grzybnią, ale no cóż..

Zapraszam i życzę miłego Halloween~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Nożownik ~ Inna historia"

 *Gdzieś w Ikebukuro*
Jak spokojny, zwykły obywatel szedłem właśnie jedną z bardziej zatłoczonych ulic w dzielnicy Ikebukuro. Po obu stronach ulicy, gdzie nie spojrzysz rozciągały się wystawne i kolorowe witryny sklepowe, mające zachęcić potencjalnych przechodniów do wstąpienia choćby na chwilę, a tudzież uda im się naciągnąć ich na jakieś badziewne przebranie. Przynajmniej coś zarobią. Kto by pomyślał, że ja.. Czy jakakolwiek osoba mojego pokroju rozmyślałby o czymś takim w Halloween. Innymi słowy Dzień Wszystkich Świętych i pewnie, zamiast spacerować po ulicy, przyglądając się zabawnie, a nawet beznadziejnie poprzebieranym ludziom, siedziałbym właśnie na cmentarzu. Może nie siedział. raczej bym spacerował, gdyby nie jedna znacząca przeszkoda. Tak. Tsuki znów się gdzieś zgubił. Westchnąłem cicho i nie kłopocząc się, nawet rozejrzeniem czy nic nie jedzie, przeszedłem spokojnie na drugą stronę ulicy. Obiecał, że pójdzie ze mną, bo "i tak nie ma nic lepszego do roboty, a kuzyni go wystawili", ale ostatecznie wyszło na to, że zamiast spacerować po pokrytych pomarańczowymi, brązowymi, a nawet czerwonymi liśćmi alejkach, chodzę po całym mieście i jak ten idiota szukam swojej zguby. Pewnie znów zapatrzył się na jakiś kostium w sklepie i nie zauważył, kiedy odszedłem, a ja nie zauważyłem, kiedy on zniknął mi z oczu. Po raz setny już tego dnia, westchnąłem i naciągnąłem rękawy kurtki na dłonie. Nikt nie spodziewał się, że listopad będzie aż tak zimny. A może to tylko ja? W sumie, nie obchodzi mnie to co myślą inni. Nudne, szare materie, które stąpają po ziemi, bo muszą. Jak małe zakłamane robaczki tłoczą się na ulicach i tylko czekają, aż nadarzy się sposobność, żeby zaszkodzić jakiejś przypadkowej osobie idącej obok. Tym razem prychnąłem cicho pod nosem i zasłoniłem go zaraz, powstrzymując się od kichnięcia. Jak nic będę chory. Pewnie wszyscy się teraz zastanawiają: "To na jaką cholerę wyłaziłeś z domu?!". Taa. Na pewno. Ale wam nie powiem. Wy nie obchodzicie mnie, ja nie powinienem obchodzić was. Stanąłem na środku chodnika i ignorując zaskoczone spojrzenia innych, rozejrzałem się po tłumie ludzi, starając się dojrzeć gdzieś wśród nich, tlenione włosy blondyna. Wbrew temu jaki jest nieśmiały i cichy, zadziwiająco rzuca się w oczy. Zresztą.. Zarówno on jak i jego kuzyni. Tylko ja dostałem te geny.. 
- Cholera, Tsuki. Gdzie ty jesteś?


~*~

Niedobrze. Niedobrze. Bardzo, bardzo niedobrze. Obróciłem się kilka razy dookoła, w poszukiwaniu Roppiego i jego czerwonego futerka, ale jedyne co udało mi się znaleźć to masa ludzi i nic poza tym. Czego właściwie się spodziewałem, skoro jestem w centrum miasta? Ugh.. Uspokój się. Po prostu się zgubiliśmy. Zaraz się znajdziemy.. Znaczy, Roppi-san mnie znajdzie i będziemy mogli iść pospacerować na ten cmentarz. Właściwie to bardziej Roppi tego chciał niż ja, ale pójdę nawet na cmentarz, żeby spędzić z nim trochę czasu. Potem mamy oglądać jakiś horror, ale to dopiero w nocy. Naciągnąłem szalik na nos i z rękoma w kieszeniach płaszcza ruszyłem w stronę, w którą szliśmy zanim zagapiłem się na jedną z wystaw. Mam nadzieję, że to ta strona.. Znaczy, nie żebym był aż tak nieokrzesany, ale w czasie drogi rozmawiałem z Roppim - a raczej to tylko ja mówiłem, a on słuchał - i nie zwracałem zbytnio uwagi na drogę. W sumie to trochę.. Idiotyczne.. Że znowu się zgubiłem. Nie robię tego często.. Tylko, jeśli jesteśmy w jakimś zatłoczonym miejscu.. Tak myślę. Niechcący szturchnąłem kogoś ramieniem od razu przepraszając, jednak osoba ta nie zwróciła na mnie, nawet uwagi. Była to jakaś niższa, starsza pani, która była bardzo zagadana ze swoją córką.. a może już wnuczką. Ze starszymi paniami nic nie wiadomo. Nie wiem, dlaczego Roppi ich nie lubi. Przecież nikomu nie szkodzą i zazwyczaj częstują mnie ciastkami, kiedy im pomagam.. Ale nijak mu tego nie wytłumaczysz. Twierdzi, że to straszne plotkary i na każdym kroku niszczą człowiekowi reputację. Przesadza. Tak myślę. Ostatecznie po prostu dałem sobie spokój i poszedłem dalej w poszukiwaniu mojego "opiekuna". Obyśmy szybko się znaleźli.

~*~


Minęło kolejne pięć minut, a po Tsukim ani śladu. Zdążyłem się już zorientować, że po moim zniknięciu nie został on na swoim miejscu, tylko najwidoczniej poszedł mnie szukać. Tyle, że jeżeli ja będę szukał jego, a on mnie to się nie znajdziemy!! Zawsze tak jest. No może nie zawsze. Nie gubi się znowu tak często. Bez zwracania uwagi na to czy nic nie jedzie, przeszedłem na drugą stronę ulicy, przy okazji depcząc jakąś starsza panią po stopach. Coś zaczęła mamrotać pod nosem o tym jaka to dzisiejsza młodzież jest niewychowana, ale zupełnie ją zignorowałem. Dla mnie to bez znaczenia czy ją podeptałem, więc po cholerę to się produkuje? Ludzie są irytujący. Drażnią mnie ich głupie zachowania i naiwność. Drażni mnie sposób ich myślenia, a nawet za głośne oddychanie. Oczywiście bez przesady, ale jednak. I pewnie dalej bym tak sobie spacerował szukając tego, który szuka mnie, gdyby nie to, że w jednym z zaułków coś zaszeleściło. Zatrzymałem się u jego wylotu, patrząc się w ciemność. Tak się jakoś złożyło, że nawet słońcu trudno było dotrzeć w to zakamuflowane miejsce. Kolejny szelest, a chwilę później dźwięk upadającego metalu i pod moją stopę poturlała się pusta puszka. Już chyba wiem, czemu nikt nie idzie tą stroną chodnika.

~*~

To chyba nie był najlepszy pomysł, żeby ruszać się spod tamtego sklepu. Przełknąłem ślinę, rozglądając się po skrzyżowaniu, na którym właśnie stałem. Szczerze można by stwierdzić, że jest ono największym w całym Ikebukuro. Z tej strony samochód, z tamtej samochód.. Jak mam niby przejść na drugą stronę i nie zostać przejechanym? Mogli chociaż zamontować tutaj jakieś światła.. (Tak bardzo brak świateł. Nie bijcie mie za ten pomysł. (;3;) dp. Izu) Czy coś. Od pięciu - jak nie dłużej - minut stałem przed przejściem dla pieszych i czekałem aż któryś z samochodów się zatrzyma. Na dodatek, jak się po chwili zorientowałem, jako jedyny stałem przed tym przejściem i nie miałem za kim pójść, nawet gdybym się już na to zdecydował. Nigdy nie lubiłem dużych, ani też zatłoczonych miejsc. 
- Um.. Przepraszam. - zwróciłem się do jakiegoś mężczyzny, który akurat koło mnie przechodził. Ten odsunął telefon od ucha i zatrzymał się, patrząc na mnie z miłym uśmiechem. - C-Czy mógłby mi pan p-powiedzieć..J-Jak mógłbym przejść n-na drugą stronę? - ten jedynie zabawnie zmarszczył brwi, co jak tłumaczył mi Roppi nie jest wcale niczym zabawnym i powoli godziłem się z faktem, że mi nie pomoże - jak to wynikało z wyjaśnień mojego "opiekuna" - kiedy ten na powrót się uśmiechnął i wyjaśnił mi, że tak jak teraz, czyli przed południem, raczej mi się to nie uda. Kto by pomyślał, że Ikebukuro jest tak ruchliwą i tłoczną dzielnicą Tokyo. Zawsze myślałem, że Shinjuku jest tą bardziej uczęszczaną częścią wielkiego miasta. Jeszcze przez chwilę stałem tak jak stałem, ostatecznie dochodząc do wniosku, że najzwyczajniej w świecie, po prostu zawrócę, co też po chwili zrobiłem.

~*~

Stałem tak od dłuższej chwili i patrzyłem na puszkę leżącą obok mojej stopy. Znikąd się przecież nie wzięła i raczej mało prawdopodobne, żeby sama wypadła ze śmietnika. Nigdy nie byłem jakoś specjalnie ciekawski, ale z racji, że jest Halloween - którego nie uwielbiam, ale nawet toleruję - i przytrafiło mi się coś tak niewiarygodnego, pozwoliłem zadziałaś swojej wyobraźni lub raczej jej resztkom. Z lekko uniesioną brwią, kopnąłem puszkę z powrotem. Echem poniosło się jej grzechotanie, a zaraz potem nastała cisza. Oczywiście zignorowałem spojrzenia przechodniów, którzy pewnie patrzyli na mnie jak na idiotę - bo inaczej nie potrafią. Nigdy nie widzieli jak człowiek kopie puszkę? Z lekko przechyloną głową - Boże zaczynam zachowywać się jak Psyche - odczekałem jeszcze chwilę, ostatecznie z ciężkim sercem wzdychając na tę niesprawiedliwość i już miałem zamiar odejść, kiedy pod moimi nogami znów wylądowała ta sama puszka. Co do..? Podniosłem ją, oglądając z każdej strony i przypadkiem zahaczyłem palcem o jej wystającą, ostrą krawędź, gdyż chwilę później po mojej dłoni, powoli popłynęła krew. Mam nadzieję, że Tsuki ma dziś przy sobie bandaże. No tak.. Tsuki. Powinienem go chyba poszukać. Z ciemności zaułka znów rozległ się szelest jakichś papierków, tym razem głośniejszy i jakby bliżej mnie. Nie zdając sobie z tego sprawy, wstrzymałem oddech, kiedy zaledwie trzy lub cztery metry od siebie zobaczyłem dwa czerwone, świecące pragnę dodać, punkciki. Zamrugałem kilkukrotnie starając się pozbyć tej dziwnej halucynacji, jednak ta uparcie nie znikała. Czyli tam naprawdę coś jest. Słyszałem wiele miejskich legend o tym  miejscu.. O całym Ikebukuro, ale kto by w nie wierzył? Jedno morderstwo, dwa, trzy.. To wszystko sprawka ludzi. To oni są najgorszymi potworami. Tak myślałem. Teraz nie jestem tego taki pewien. Bo w jaki sposób mam wyjaśnić to, że słyszę chrapliwe sapania, choć dookoła mnie nikogo nie ma? Nigdy nie byłem specjalnie ciekawską osobą. Mało rzeczy mnie interesowało i mało rzeczy mnie interesuje, ale tym razem nie mogę się powstrzymać. Wyprostowałem się, rzuciłem puszkę na ziemię i wkładając ręce do kieszeni, kopnąłem ją, powoli zbliżając się w stronę dziwnego zjawiska. I przyznam szczerze, nawet mi przeszły ciarki po plecach, kiedy od czerwonych oczu dzieliły mnie zaledwie dwa metry.

~*~

Przemierzałem kolejne metry chodnika - choć szczerze mógłbym stwierdzić, że pokonałem już kilka kilometrów - wpatrując się w niego, jakby za chwilę miał mi powiedzieć gdzie jest Roppi-san. Jak się domyślacie to niestety nie nastąpiło, jednak Bóg chyba mnie kocha, ponieważ przed oczami mignęło mi czerwone futerko. W pierwszej chwili pomyślałem, że to tylko omamy - Przecież, każdemu może się coś czasem pomylić. - jednak mimo wszystko pomyślałem, że dobrym pomysłem byłoby się upewnić. A nóż, widelec okaże się, że jednak szczęście mi sprzyja. Uprzednio rozglądając się po trzy razy na boki, przeszedłem na drugą stronę i już trochę bardziej niepewnie ruszyłem w stronę ciemnego zaułku. Niby nic nadzwyczajnego, ale nie przepadam za tego typu rzeczami. Na samą myśl co się może tam czaić, na plecach wychodzi mi gęsia skórka i trzęsę się jak galaretka. Truskawkowa.. Zjadłbym teraz taką.. Ale wracając.. Roppi-san raczej nie boi się takich rzeczy. Trochę mu zazdroszczę. Do tego tak pięknie czyta książki.. Znaczy.. Nie, już nic. Zatrzymałem się kilka, jak nie kilkanaście metrów od przerwy między budynkami i wziąłem kilka głębokich wdechów. Może, jednak po prostu mi się przywidziało? Może nie muszę tam wchodzić? Oczywiście na marne starałem się siebie przekonać. Ludzie to, jednak ciekawskie istoty. Poza tym, najprawdopodobniej jest tam Roppi, więc nie muszę się martwić, prawda? Prawda? Zagryzłem dolną wargę i naciągnąłem szalik na nos. Kto by się spodziewał, że jesienią może być prawie tak zimno jak zimą? Ja nie. I Roppi-san też raczej nie, biorąc pod uwagę, że nie wziął, żadnej grubszej kurtki. Ciekawe czy nie jest mu zimno? Może powinienem dać mu szalik? Po raz kolejny mój wzrok powędrował w stronę ciemnej plamy. A co, jeżeli znajdę tam coś innego niż Roppiego?

~*~


Kiedy wyciągnąłem rękę przed siebie z zamiarem dotknięcia owego "czegoś", dwa czerwone punkty - pozostające dotychczas w bezruchu - mignęły gdzieś w bok tworząc czerwone smugi, a zaraz potem poczułem na karku zimny oddech, tworzący gęsią skórkę na szyi i ramionach. Spokojnie Roppi. To nic, że właśnie stoi za tobą coś nie wiadomo co. Dajesz się ponieść wyobraźni!! Stop wyobraźnio!! Kątem oka, nawet tego nie kontrolując, spojrzałem w stronę swojego prawego ramienia. Jedno z dwóch świecących oczu, właśnie się we mnie wpatrywało, a ja mimowolnie zacząłem szybciej oddychać. Nie, żebym się bał. Czułem raczej adrenalinę i zabawne podniecenie, ciekawy tego co stoi za mną. Czasem opłaca się być masochistą, a czasem nie. Powoli, starając się nie zwracać na to zbytniej uwagi, wsunąłem rękę do kieszeni kurtki, w której trzymałem żyletki. Tak na zapas. Nie myślałem przecież, że będę atakowany przez zjawo-cieniopodobne-coś o krwiście czerwonych oczach. Nikt by się tego nie spodziewał. Nawet Izaya. Już przekładałem żyletkę w palcach. Już miałem zamiar ją wyciągnąć, kiedy coś ostrego przebiło moje ramię. Zaskoczony szybko się odwróciłem i wolną ręką złapałem za ranę, z niemym szokiem wymalowanym na twarzy - jak mniemam - odwróciłem się w stronę napastnika i szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się w szereg śnieżnobiałych zębów, ułożonych w jakby wrednym uśmiechu. Aż włos na głowie się jeży - jak to mówią - kiedy patrzy się na coś takiego. Cofnąłem się kilka kroków do tyłu i z przerażeniem stwierdziłem, że po chwili zastanowienia zjawa zrobiła dokładnie to samo tyle, że w moją stronę. (Cofała się do przodu - bo przecież w jego stronę. -_- Zabijcie mnie plz. dp. Izu) Dobra.. Nie powiem, że mnie to nie ruszyło. Zacząłem się, nawet zastanawiać nad możliwą drogą ucieczki, ale jakoś nic nie przychodziło mi do głowy, ponieważ za mną był ogromny mur, a jedyną drogę ucieczki odgradzało mi sadystyczne "nic", w którego istnienie nadal nie wierzyłem. Co to ma do cholery jasnej być?! Zacisnąłem mocno oczy i szczękę, ignorując pulsujący i piekący ból w prawym ramieniu. Może to, jednak sen.. Może to, jednak sen.. Może to, jednak.. Otworzyłem oczy, które przez chwilę przyzwyczajały się do panującej wszędzie dookoła ciemności. To, jednak nie jest sen. Mimo, że ja nawet nie drgnąłem odległość pomiędzy nami zmniejszyła się do minimum i w tym momencie miałem tuż przed oczami, drugie, bliźniaczo podobne kolorem  do moich tylko, że te promieniowały dziwnym światłem i tworzyły smugi podczas poruszania się. To zdecydowanie nie jest nic normalnego.. Zostałem szybko i brutalnie odwrócony o 180 stopni, a obie ręce - ta, którą trzymałem się za ramię, jak również ta, która do tej pory nadal była schowana w kieszeni - zostały mi wykręcone do tyłu, co tylko wzmocniło ból w ranie, i związane czymś szorstkim. Co to do cholery ma być? Nie mówcie mi, że mam do czynienia z jakimś zidiociałym gwałcicielem, gwałcącym ludzi na ulicy w biały dzień. Poczułem silny ucisk na swoim brzuchu i chwilę później moje plecy przylegały do czegoś na pozór ciepłego, ale jednak zimnego, a do mojego policzka przyłożona została żyletka, która dosłownie chwilę wcześniej wypadła mi z kieszeni. (W sensie, kiedy została "wyrwana" z kieszeni. -_- Jestem beznadziejnym tłumaczem. dp. Izu) Obok ucha, po raz kolejny, udało mi się usłyszeć ciche sapanie, a zaraz potem zostałem brutalnie rzucony na ziemię, przez co aż zabolała mnie głowa. Jeden, nie istniejący, Bóg wie od czego. Spróbowałem się podnieść, jednak powstrzymała mnie od tego.. ni to ręka, ni to stopa.. postaci, która właśnie pochyliła się nade mną. Nie może być.. Otworzyłem szeroko oczy - chyba, nawet szerzej niż ostatnio - powoli łącząc fakty. Nożownik.. Ale co on robi w tej części Ikebukuro?

~*~


Nadal nie zdecydowałem co powinienem zrobić. Niby jakoś tak.. Coś, każe mi tam iść, ale z drugiej strony pojawia się myśl, żeby uciekać jak najdalej stąd. Nigdy nie byłem dobry w podejmowaniu decyzji. Wolę, kiedy Roppi-san robi to za mnie. Nie, żebym zawsze polegał tylko na innych.. Po prostu nie lubię się udzielać, ani o niczym decydować. Westchnąłem, ostatecznie ulegając swojej ciekawości i powolnym krokiem ruszyłem w stronę ciemnej uliczki. Niepewnie stawiałem małe, a nawet bardzo małe kroki, przy okazji bawiąc się rąbkiem szalika. Im bliżej zaułka byłem, tym zimnej mi się robiło i więcej dreszczy wstrząsało moim ciałem. Nie rozumiem ludzi, którzy nie boją się strasznych rzeczy. Nie boją się to mało powiedziane. Oni je lubią, a to jest jeszcze straszniejsze. Stanąłem w miejscu słysząc ciche syknięcie i głuchy dźwięk, podobny do tego, kiedy ktoś się przewróci. Może to jakiś pijany mężczyzna? Nie chciałbym wplątać się w kłopoty. Podrapałem się po policzku, a następnie złapałem za lewe przedramię, rozglądając się niepewnie na boki. Dlaczego nikt nie chodzi tą stroną chodnika? Nie mam na myśli, że cały jest pusty, tylko jakby brakło w tym miejscu drogi. kilka metrów wcześniej ludzie przechodzą na drugą stronę, a kolejne kilka za nim, przechodzą z powrotem na tę. Wygląda to, nawet zabawnie, co nie zmienia faktu, że nadal jest to przerażające. Ostatnia chwila na zastanowienie i jednym większym krokiem, z jasnego - oświetlonego przez pochmurne niebo - chodnika, znalazłem się w półmroku, od którego miałem ciarki na plecach i najchętniej wróciłbym do domu i schował się pod kołdrę. Ale przecież muszę znaleźć Roppiego. Ugh.. Gdzie jesteś?

~*~

Kiedy już udało mi się przetrawić pierwszy szok, zacząłem obmyślać prawdopodobną drogę ucieczki - co wcale nie jest takie proste, kiedy ktoś stoi nad tobą z ostrym przedmiotem w ręce. Nie, żeby dla masochisty było to coś strasznego czy nad wyraz przerażającego, bo jedna blizna w tę czy w tę nie zrobi różnicy, jednak jeżeli miałbym dostać poćwiartowany małą, do tego wszystkiego moją, żyletką.. To zdecydowanie mi się nie uśmiecha. Gdzieś przede mną rozległy się czyjeś kroki, a zaraz potem krótkie kichnięcie. O mój boże.. Tylko Tsuki potrafi kichać jak mały kot. Naprawdę.. Jeszcze jego tu teraz brakowało. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się co zrobić, żeby jak najszybciej nas z tego wyciągnąć. Nie chciałbym, żeby blondynowi coś się stało. Na dodatek z powodu mojej - i prawdopodobnie jego - ciekawości. Co teraz..? Spróbowałem się podnieść, jednak silny nacisk na klatkę piersiową skutecznie mi to uniemożliwił. Wbrew pozorom, nawet te drobne i wątłe osoby, a nawet nie osoby, mają w sobie naprawdę dużo siły. Na chwilę zabrakło mi powietrza w płucach, kiedy zostałem przyciśnięty do ziemi. Jesteśmy skończeni.. Przemknęło mi przez myśl, a od strony wyjścia z zaułka rozległo się kolejne kichnięcie. Świetnie. Tsuki będzie chory.. Dopiero po chwili dotarł do mnie idiotyzm moich własnych myśli. Jakoś bardzo nie zależy mi na przeżyciu. A przynajmniej tak było do momentu, kiedy nie zacząłem spotykać się z Tsukim. Poza tym, muszę dopilnować, żeby wrócił do domu, bo znając jego szczęście coś może mu się stać. A już na pewno, jeżeli nadal tutaj będziemy. W momencie, kiedy ja zagłębiałem się w odmęty swojej zgniłej psychiki, Tsuki zwrócił na siebie nie tylko moją uwagę. Czerwone oczy - i prawdopodobnie twarz, której nie widziałem z powodu panującego dookoła półmroku.. i pewnie nie tylko dlatego - Nożownika, zwróciły się w stronę, z której dobiegł do moich uszu dźwięk "kichającego kota". Zaraz potem ucisk na moim ciele zelżał i w następnej chwili zniknął całkowicie, co nie świadczyło o niczym dobrym. W całym zaułku dało się słyszeć przytłumione uderzenie i jakby ktoś upadł na ziemię. Tsuki, idioto, uciekaj!

~*~


Kiedy kichnąłem po raz drugi, z głębi zaułka rozległ się ledwo słyszalny szelest, a zaraz potem zostałem uderzony w tył głowy i nie mogąc otrzymać równowagi przewróciłem się na ziemię. Przed oczami mignął mi cień, a jakaś nieokreślona siła odrzuciła mnie wgłąb uliczki. Zacisnąłem mocno oczy, kiedy po spotkaniu z ziemią rozbolał mnie prawy bok, a kiedy już odrobinę mi przeszło, powoli i niepewnie usiadłem, przecierając policzek. Boli.. Obok mnie rozległ sie kolejny szelest, a ja zamarłem, zastanawiając się czy powinienem uciekać czy się nie ruszać i udawać, że mnie nie ma. Ostatecznie wybrałem trzecią opcję. Bo jak uczył mnie Shizuo-san ~ Raz kozie śmierć. Ostrożnie uchyliłem jedną powiekę, a potem drugą i kiedy już moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności jaka mnie w tym momencie otaczała, dotarło do mnie coś bardzo znaczącego. Coś tak znaczącego, że lekko rozdziawiłem usta patrząc na związaną postać przede mną.
- Roppi-san?! Co się stało?! Kto ci to zrobił?! - podniosłem się i chwiejnym krokiem - gdyż po upadku wszystko zaczęło mnie boleć - podszedłem do bruneta i kiedy już uklęknąłem obok niego, próbując pomóc mu usiąść, poczułem coś zimnego przyłożonego do szyi - nie osłoniętej przez szalik, ponieważ ten zsunął się z niej przy pierwszym upadku. W pierwszej chwili po głowie przebiegła mi jedna ~ prawdopodobnie bardzo naiwna ~ myśl - To już mój koniec. Jakie, więc było moje zdziwienie, kiedy zimna stal ostrza została odsunięta od mojej szyi, a ja sam zostałem obrócony i wylądowałem na tyłku. Chwilę później naprzeciwko mnie znalazła się, jak zawsze blada, twarz Roppiego. Zrobiłem się cały czerwony jeszcze zanim nasze usta się zetknęły, więc nie muszę chyba mówić jak bardzo gorąco mi było, kiedy to już nastąpiło. Zaraz potem został ode mnie, brutalnie odsunięty i usta tej dziwnej postaci złączyły się z jego bladym wargami w brutalnym pocałunku. Na twarzy Roppiego wyraźny był wyraz bólu, ponieważ to dziwne "coś" ciągnęło go za włosy. Zaprotestowałem cichym, bliżej nie określonym piskiem, co spotkało się z odzewem ze strony zjawy, w postaci spojrzenia czerwonych oczu ulokowanego w tych moich - podobnie, jednak różnie czerwonych. Co mam teraz robić, Roppi-san? Westchnąłem cicho, zaskoczony, kiedy twarde i szorstkie usta tego czegoś, przylgnęły do moich, a dziwnie niemiły w dotyku język przejechał po moich wargach, zmuszając mnie tym samym do otworzenia ust. Ten pocałunek zdecydowanie mi się nie podoba.

~*~

Nie podoba mi się to. Cała ta sytuacja mi nie odpowiada. Co tu się dzieje? Spróbowałem poruszyć nadgarstkami, kiedy Nożownik akurat był zajęty bliższym poznaniem z jamą ustną Tsukiego. Chwila.. Co?! Nieświadomie uchyliłem usta, patrząc na całą tą scenę. Co z tego, że Tsukiemu widocznie nie podobał się ten pocałunek? Do cholery Nożownik właśnie całuje mojego Tsukiego?! Szarpnąłem mocniej nadgarstkami. Na nic się to zdało. Tyle, że bardziej rozbolały mnie ręce. Myśl Roppi. Jak to mówią: "Łatwiej pomyśleć niż zrobić.", a już na pewno łatwiej byłoby to zrobić, gdyby jakaś zjawa niemająca racji bytu, nie trzymała właśnie ręki na moim kroczu. Mam nadzieję, że to ręka. Wierciłem się trochę, starając odsunąć od tego niechcianego dotyku - na próżno. Ręka, która do tej pory niezbyt subtelnie ściskała znaczącą część mojego ciała, przeniosła się na moje włosy, po raz kolejny mocno za nie szarpiąc. Szarpnąłem głową, wyrywając kosmyki z dłoni Nożownika i przy okazji kilka włosów - z tego co mi się wydaje. Walić te kilka włosów. Nikt nie będzie bezkarnie molestował mojego Tsukiego. Ostatecznie dźwignąłem się na kolana i korzystając z faktu iż potwór w końcu odsunął się od blondyna, wcisnąłem się pomiędzy nich, uniemożliwiając w ten sposób jakikolwiek kontakt z chłopakiem. Nie ma mowy. Nie oddam go nikomu. A już na pewno nie czemuś co nie powinno nigdy istnieć. Ostatecznie mój heroiczny wyczyn zakończył się spektakularnym upadkiem na ziemię, spowodowanym przez uderzenie wymierzone w policzek. Aua. 
- R-Roppi-san?! - mimo, że policzek pulsował dość silnym bólem, uniosłem głowę i popatrzyłem na Tsukiego, starając się go uspokoić. Nic mi nie jest. Na razie. Ale jak to mówią: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca." Tsk. Zebrało mi się dzisiaj na cytaty. Już chwilę później ubrania były, wręcz brutalnie, ze mnie zdzierane, a ja jak ten idiota tylko leżałem z rozdziawionymi ustami. Skończyło się na tym, że mój sweter, spodnie.. No ogólnie wszystko oprócz kurtki, leżało w strzępach obok prawie już nagiego mnie. I jak ja mam wrócić do domu? O ile w ogóle przeżyję. (W tym momencie pragnę was gorąco przeprosić za to jak wygląda cała ta scena.. Samej siebie jest mi żal.. To boli. dp. Izu) Z boku dało się słyszeć protesty blondyna, które chwilę potem zostały zagłuszone, a ja dopiero w momencie, kiedy już to wszystko przetrawiłem, popatrzyłem w jego stronę. Chyba nie tylko ja lubię delikatny dotyk jego ust.
 
~*~
 
Co się tutaj dzieje? Kim lub czym jest to dziwne coś i czego chce ode mnie i Roppiego? Miałem zupełny mętlik w głowie, a w pozbieraniu myśli do kupy nie pomagały, na pewno, łapczywe i prawie, że bolesne pocałunki, od których czułem wręcz jak puchną mi usta. Jeden. Drugi. Trzeci. Piąty.. W końcu nie wiem ile ich było. Krótsze. Dłuższe. A Roppi-san dalej tak leżał nagi na tej zimnej ziemi. Tylko tam nie patrz. Tylko tam nie patrz. Powtarzałem w kółko, przy okazji robiąc się coraz to bardziej czerwonym. Moja twarz musiała mieć już kolor dorodnego pomidora, wnioskując po tym jak bardzo piekły mnie policzki. I wbrew temu jak bardzo się powstrzymywałem, mój wzrok bez przerwy wędrował w stronę bruneta. Ostatecznie dałem już sobie spokój z odwracaniem wzroku i po prostu patrzyłem na Roppiego, a on patrzył na mnie. Musimy znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Myśl Tsuki. Zamrugałem kilkukrotnie, trawiąc fakt, że cień - właściwie nie wiem jak mam to coś nazywać.. Roppi-san opowiadał mi coś o jakimś potworze grasującym  w Ikebukuro, ale zupełnie zapomniałem, jak go nazwał - właśnie się ode mnie odsunął, a już chwilę później moje nadgarstki zostały unieruchomione, z czego również zdałem sobie sprawę z pewnym opóźnieniem. Poruszyłem nadgarstkami, jednak jedynym co osiągnąłem było pieczenie, a nawet coś przeskoczyło mi w palcach. Przeniosłem spanikowany wzrok, z powrotem na mojego "opiekuna", a to co zobaczyłem, wcale nie pomogło mi w uspokojeniu się. Dziwna postać właśnie pochylała się nad twarzą mojego ukochanego, a dłoń ułożyła na jego udzie i pewnie nadal nie wiedziałbym co się dzieje, gdyby po całym zaułku nie rozniósł się przytłumiony krzyk. Z siadu podniosłem się do klęczenia i powoli przesunąłem w ich stronę. Nie, nie, nie, nie, nie. Co ja mam teraz zrobić?!
- Roppi-san? Roppi-san, wszystko w porządku? - byłem chyba bardziej przerażony niż on, a w uspokojeniu się nie pomógł mi widok łez na jego policzkach. Roppi płacze bardzo rzadko.. prawie wcale, więc tym większy był to dla mnie szok. - Roppi-san..? - Nie jestem raczej z tych osób, które po chwili zastanowienia mają już jako taki plan ułożony w głowie. Jedyną, więc rzeczą, która przyszła mi do głowy, a którą chwilę później wykonywałem, było pocałowanie go. Bo co innego mógłbym teraz zrobić?

~*~

Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. To się nie dzieje naprawdę. Nie, żeby był to jakiś niewyobrażalny ból. Ból jak ból, lecz mimo wszystko nie mogłem powstrzymać potoków łez spływających po moich policzkach. Kto by się tego spodziewał. Chciałem tylko pospacerować po cmentarzu. Czy wymagam tak wiele, nieistniejący, pseudo Zbawicielu Świata? Odwróciłem głowę w stronę Tsukiego. Po co zadaje te idiotyczne pytania? Pewnie jest przestraszony. Ehh.. Nie wierzę, że można być tak niewinnym i bezbronnym człowiekiem. Żaden człowiek nie jest bez winy, do cholery, więc czym on się od nich różni? Poruszyłem nadgarstkami co spowodowało jeszcze większą dawkę bólu, a zaraz potem spiąłem się cały, kiedy czyjeś usta nakryły moje. Rozchyliłem, zaciśnięte wcześniej, mocno powieki, a do prawego oka wpadł mi kosmyk jasnych włosów, co oczywiście doprowadziło do wypłynięcia kolejnych łez, które w sumie już trochę udało mi się opanować. Zabiorę go do fryzjera i karzę mu je obciąć. Lecz mimo wszystko.. Mimo całej absurdalności tej sytuacji, poczułem się pewniej, kiedy jego miękkie i delikatne usta, równie delikatnie i ostrożnie stykały się z moimi odpowiednikami. (Przyszła pora na zabicie się. Nigdy, więcej nie piszę po pijaku ;w; Ani, wtedy, kiedy jestem chora.. [*] dp. Izu) Ból z czasem też stał się już znośny, a ja skupiłem się jedynie na obecności Tsukiego obok mnie. Nie mam pojęcia jak długo jeszcze to wszystko trwało, ale w pewnym momencie uczucie rozrywania w dolnych partiach mojego ciała zniknęło, pozostał tylko ból i pieczenie. Przerwałem kontakt wzrokowy z Tsukim, który przez cały czas starałem się utrzymywać i spojrzałem w stronę, gdzie powinna znajdować się postać Nożownika. Dobrze powiedziane, powinna. Jak się okazało, nikogo tam nie było. Zupełnie, jakby rozpłynął się w powietrzu.  Nawet bym się podniósł, ale niestety przeszkodził mi w tym ból w dolnych częściach ciała.
- Tsuki.. - zwróciłem na siebie jego uwagę, którą przez cały czas poświęcał rozwiązaniu moich rąk - od kilku minut - Zabierz mnie do domu. - mruknąłem obojętnie i choć na chwilę przymknąłem oczy. Niestety nie długo dane mi było zaznać spokoju. Nikt nie byłby spokojny, gdyby jego ukochany, wręcz przerażająco trzęsącymi się dłońmi, próbował jakoś pozbierać go z ziemi. - Poczekaj. - położyłem dłoń na jego przedramieniu i sycząc cicho z bólu, podniosłem się do siadu, od razu zabierając się za rozwiązywanie jego nadgarstków. Dlaczego przypomniało mi się o tym dopiero teraz? Pewnie jestem zmęczony. 

~*~

Kiedy Roppi - mimo moich protestów ~ Bo przecież jakoś bym sobie dał radę sam.. Chyba. - uporał się już z rozwiązaniem moich nadgarstków, zacząłem zastanawiać się jak w takim stanie przeniosę bruneta do domu. Bądź co bądź, wszystkie jego ubrania leżały w strzępach kilka metrów od nas. Dałbym mu swoją koszulę, ale jak to będzie wyglądało, kiedy ja - bez koszuli, będę niósł Roppiego - w samej koszuli, przez centrum miasta? Ta opcja zdecydowanie mi się nie podoba. Ściągnęlibyśmy na siebie zbyt dużą uwagę. Podrapałem się po policzku i ostatecznie zdjąłem szalik, starałem się nim jakoś zakryć, bądź co bądź, nagie ciało Roppiego, a następnie dodatkowo okryłem go jego własną kurtką. Dobrze, że mamy chociaż ją. Marne pocieszenie, Tsuki.
- Um.. Roppi-san..? Czy wiesz jak wrócić do domu bardziej.. odludnymi uliczkami? - wyjąkałem najciszej jak tylko się dało, przy okazji odwracając wzrok. To ja powinienem w końcu pomyśleć, ponieważ ja nie ucierpiałem w tej sytuacji, prawie wcale. Chyba nie chcę wiedzieć, co w tym momencie pomyślał sobie o mnie Roppi-san. Ten tylko chwilę mi się przyglądał, po czym kiwnął potakująco głową zapewniając, że będzie mi wszystko tłumaczył po drodze. Całe szczęście, że go znalazłem. Choć tak w sumie.. Całe to wyjście nam się nie udało i gdybym się nie zgubił, pewnie nic by mu się nie stało. ... Muszę go potem za to przeprosić. Ostrożnie wziąłem bruneta na ręce i po wyjściu z uliczki, upewniłem się, że nikt nas nie zauważy. Od razu skręciłem w kolejną uliczkę - tę, którą wskazał mi mój przewodnik - i dalej szedłem już tymi bardziej odludnymi ulicami - tak jak prowadził mnie Roppi. Właśnie w ten sposób - dzięki niemu - udało nam się dotrzeć do domu, już bez jakichkolwiek wrażeń. Od razu zaniosłem drobniejszego chłopaka (Przepraszam.. Skończyły mi się pomysły na określenie ich postaci -_- dp. Izu) do wanny i najostrożniej jak tylko potrafiłem pomogłem mu się umyć. Chociaż tyle mogę zrobić. Wcześniej byłem bezradny.. Chyba przestane lubić Halloween. O ile już nie przestałem.

~*~

Po powrocie do domu, jedyne o czym marzyłem to kąpiel - w której, na całe szczęście, pomógł mi Tsuki - najlepiej kubek ciepłej herbaty i kilka godzin snu - co nie przyszło już tak szybko. Po kąpieli poszedłem do kuchni i czekając aż woda w czajniku się zagotuje, usiadłem przy stole - pomimo okropnego bólu w biodrach, który uniemożliwiał mi swobodne poruszanie się. Tsuki przyczłapał się zaraz za mną i stał teraz w progu z opuszczoną głową, jakby czekał na skazanie. Czasami, naprawdę mnie zadziwia.
- Przepraszam Roppi-san. - zamrugałem kilkukrotnie, nie rozumiejąc o czym jest mowa. Na szczęście nie musiałem długo się głowić. - Gdybym  się znów nie zgubił, nic by się nie stało. - wymamrotał. W ogóle dopiero teraz zauważyłem, że o wiele mniej się jąka. Ale wracając..
- To nie twoja wina Tsuki, więc proszę przestań się obwiniać. - mruknąłem, a kiedy po kuchni rozległ się dźwięk gwizdka, podniosłem się ze swojego dotychczasowego miejsca i zalałem sobie i Tsukiemu herbatę. Po osłodzeniu blondynowi dwóch łyżeczek, usiadłem z powrotem na miejsce, trzymając w rękach parujący wrzątek. W sumie mogłem się spodziewać, że będzie się za wszystko obwiniał. 
- I w końcu nie poszedłeś przeze mnie na cmentarz. - spuścił wzrok na swoje stopy, przy okazji bawiąc się palcami u rąk, a ja nadal nie rozumiem, dlaczego to, za każdym razem wydaje mi się urocze.
- Ale możemy spędzić ze sobą więcej czasu. - po raz kolejny podniosłem się i odstawiając niedopitą herbatę na kuchenny blat, podszedłem do niego i wieszając mu się na szyi, delikatnie ucałowałem jego policzek. W sumie w tym roku nie było tak źle. No i to moje pierwsze Halloween spędzone z Tsukim. Chyba, nawet może je polubię. Ale tylko może. 

~*~

Po tej krótkiej wymianie zdań, wylądowaliśmy w salonie na kanapie. Znaczy, ja siedziałem na kanapie, a Roppi-san na mnie i obejmując go rękoma w pasie, ułożyłem głowę na jego ramieniu. Już po dziesięciu minutach filmu okropnie zachciało mi się spać, no ale przecież to nic. Przynajmniej jeden z naszym dzisiejszych planów się powiódł. Jeżeli, każde Halloween będę mógł spędzić z Roppim, to może udami mi się je w końcu polubić. Ale tylko może. 
KONIEC~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Domyślam się, że połowa lub nawet 3/4 z was nie spodziewało się czegokolwiek ode mnie na Halloween.. No to was zaskoczę!! Suprais!! Ale was zaskoczyłam, nie?

Niby ogólnie ustalone zasady nie pozwalają mi na wyrobienie się w terminie, ale mimo wszystko nie sądziłam, że zajmie mi to tyle czasu. Bądź co bądź to ponad dwa - prawie trzy - tygodnie spóźnienia. A gdybym nie zachorowała, trwałoby to pewnie o wiele dłużej i zamiast wstawić wam coś na święta, wstawiłabym na Halloween x''''D 

Możecie teraz zrobić ze mną co chcecie.. *rozkłada ręce i czeka na rozstrzelanie* 
To co przeczytałaś/łeś (nie oszukujmy się.. Nie ma tu żadnych "nich".. są tylko "one" xDD) powyżej  można określić jednym słowem: "ZJEBAŁAM"~

Przepraszam za to, że dałam wam coś takiego do przeczytania.. Objecuję, że w przyszłym roku, bardziej się postaram.. ~ Łże jak pies!!

Pozdrawiam ~

Ps. Jeszcze nie sprawdzane..

8 komentarzy:

  1. Oho, zdaje się, że też muszę sobie zagrzać miejsce na później x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Izu-ni... Co to jest x3? .♥. !!!
      A teraz serio serio. Straaaaszną miałam ochotę na Tsukiego i Roppiego. Trafiłaś~
      Poszli się przejść na cmentarz.. w sumie nie wiem czy inni tak mają, ale ja wyobrażam sobie jak Roppi szuka Tsukiego po moim cmentarzu, ten układ, te drzewa, te spadające liście, no wszystko po prostu się odtwarza i chodzi po tym moim cmentarzu w moim mieście choć to Ikebukuro x3 Wiem chore, nie wiem czy ktoś pojął sens, ale pisze to o 2 w nocy więc nie czepiać się x"D
      Ta puszeczka była magiczna, czułam te emocje. Potem jak Roppi się "bał" bałam się razem z nim i każde następne zdanie przyprawiało mnie o niepokój.
      W pierwszym momencie pomyślałam, że te czerwone ślepia to może Tsuki x3 ewentualnie Izaya a potem w ogóle wtf - wiewiórka...
      0.0
      I potem spojrzałam na Drrr Saika Arc na mojej półeczce i wielki facepalm. Nożownik.. w tym zaułku to były dziwne rzeczy! A moja wyobraźnia się dołączyła i potem śniło mi się jak ktoś chce poćwiartować dziecko ;-; Izu-ni co ty narobiłaś *śmieje się* Tsuki był rozczulający gdy całował Roppiego i zaniósł go do domu... i umył i potem przepraszał głuptasek.
      I jeszcze cytaty co mnie uwiodły!!!
      - " O mój boże.. Tylko Tsuki potrafi kichać jak mały kot." - najsłodsze stwierdzenie jakie słyszałam (czytałam xd) wchodzi do mojego słownika od zaraz!
      - " Świetnie. Tsuki będzie chory.." - no to też rozczula w takim niebezpieczeństwie myśleć o tym.. miłość!
      Nom, podobało mi się, pomysł ciekawy nie powiem xd Nie mam co już się produkować... i tak się rozpisałam, hehe~
      Do następnego~
      ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

      Usuń
    2. jejku jejku.. A ja tyle zwlekam z przeczytaniem waszego Songficka ;w; Gome, ale ostatnio w ogóle nie mam głowy do czytania czegokolwiek.. Arigatou za komentarz. Poprawiłaś mi nim humor.. Wiewiórka xDDD
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. No cóż, znam to uczucie, jak najdzie ochota to przeczytasz x3
      Ciesze się z poprawy humorku~

      Usuń
  2. To jest chyba twoja tradycja, takie spóźnianie i ma to swój urok~
    Powracam po odzyskaniu internetu, jak to mawiają nerdy - znów żyję xd
    Nie tyle "zjebałam " co "mind fuck" alepoprzednia część tez taka była XDDDD Może jestem nienormalna ale uśmiałam się czytając xD osoby siedzące obok patrzyły się dziwnie ale olać ich xd
    Zdecydowanie Nadużywam "xd"
    Ale wracając do tematu, nie narzekaj opisy nie były jakkos strasznie złe, owszem trochę inne niż jak piszesz" na trzeźwo " ( a ja juz tam wszystko wiem (͡° ͜ʖ ͡°)) Ale bylo okej XDDDD Pisałaś z gorączka? Usprawiedliwiam cuee~! *mowitonem starszej pani od matmy*
    Dobra żegnam się bo pisze z cichacza pod biurkiem i mnie zaraz przylapią~
    Weny~
    Jaa ne~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arigatou za kpmentarz Reinu-san ~ xDD Tak, to zdecydowanie nie było najlepsze co w życiu stworzyłam...
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. "Nie myślałem przecież, że będę atakowany przez zjawo-cieniopodobne-coś o krwiście czerwonych oczach. Nikt by się tego nie spodziewał. Nawet Izaya." o ironio xDD
    nie wiem co te wszystkie dopiski mają znaczyć, nie było tak źle :p
    To co, za rok Psyche? xD a potem Hibiya xDD ~zgwałcić wszystkie postacie!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ejjj zniszczyłaś moją historiową niespodziankę ;w; Skon to wiedziałaś?? Izaya ci powiedział? Wiedziałam, że nie można mu ufać ;3;
      Cieszę się, że "nie było tak źle :p"~
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*

      Usuń