No i cuś tam naskrobałam~ Lelelelelelelele Tak, zawsze muszę wtrącić swoje trzy grosze *O*
No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Wgl to nie życzyłam wam jeszcze miłych wakacji (połowa za nami, ale to co XD)
Zapraszam~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 12
Shizuo:
No i proszę bardzo. Kiedy tylko pchła wyszła z łazienki, okazało się, że jest na mnie obrażona nie wiadomo za co. "To ja tu powinienem być obrażony do cholery jasnej! Wlazł mi do łazienki, kiedy brałem prysznic!" - wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech..
- Jestem twoim gościem, więc powinienem mieć pierwszeństwo. Nie biorąc pod uwagę, że sam mnie spytałeś czy idziemy do ciebie, czy do mnie. - no rzesz. Czy ja choć jednego dnia nie mogę przeżyć spokojnie? Jeden dzień. Proszę o tak wiele?
- Ale przecież ci powiedziałem, że idę się ubrać! Nie oponowałeś! - staliśmy właśnie w korytarzu, a obok znajdowały się drzwi od łazienki. Czysty przypadek. Zapewniam. - Poza tym..
- Przecież już ci mówiłem, że mamy to samo między nogami, więc nie wiem o co ci chodzi. Przestań zachowywać się jak dziewczyna Shizu-chan.~ - jak? Jak on może być taki spokojny, nawet w środku kłótni. Ja jestem tak zdenerwowany, że mógłbym kogoś pobić..albo zabić. Najlepiej tę parszywą wesz stojącą przede mną. "Chwila...czy on powiedział, że zachowuję się jak.."
- IZAYA!! Nie porównuj mnie do dziewczyny! - wydarłem się na tyle głośno, na ile pozwalało mi moje gardło i najprawdopodobniej właśnie dzięki temu, udało mi się trochę ochłonąć.
- Yare, yare Shizu-chan~ Ale nie musisz tak krzyczeć. - brunet skrzywił się i udał, że próbuje odetkać sobie uszy. Sam mnie zdenerwował, a teraz mi mówi, że "nie muszę tak krzyczeć". Warknąłem pod nosem i prawie nie łamiąc paneli pod moimi nogami, z zaciśniętymi pięściami ruszyłem w stronę salonu. Tam wyjdę sobie na balkon i zapalę papierosa, a zaraz potem wszystko wróci do normy. Tak. - Shizu-chan~ Nie ignoruj mnie. - nawet tu musiał za mną poleźć. Co za...dzieciak!
- Daj mi w spokoju wypalić papierosa. - warknąłem, otwierając drzwi balkonowe. Już po pierwszym zaciągnięciu, cała złość jaka się we mnie kumulowała powoli zaczęła ulatywać. Dodatkowym plusem tego wszystkiego był fakt, że kleszcz stał obok mnie i dzięki bogu nic się nie odzywał. - Sporo się działo przez ostatni miesiąc. - cisza między nami, powoli zaczęła mnie frustrować, więc postanowiłem poruszyć jakiś mało ważny temat. Nawet mnie na to stać.
- Sporo. - kątem oka spojrzałem w jego stronę i trochę się zdziwiłem widząc uśmiech na jego twarzy. Raczej nie powinien cieszyć się z tego co mu zrobiłem. Nigdy go nie zrozumiem. Naprawdę.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i odpaliłem już drugiego, przyglądając się ludziom w dole. Wyglądali jak małe mrówki, choć to pewnie i tak nic w porównaniu do tego, jak wyglądają z okna Izayi. Nawet chyba go trochę rozumiem. Gdybym codziennie mógł tak patrzeć z dużej wysokości na całe miasto, pewnie też czułbym się jak Bóg. "Co nie zmienia faktu, że jest świrem."
- Kiedy Shinra cię już zbada i wszystko będzie w porządku, od razu wracasz do domu? - odwróciłem się i oparłem plecami o barierkę, patrząc w jego stronę.
- Tak~ Tylko na razie zrezygnuję z naszych zabaw. Muszę trochę odpocząć, a potem czeka mnie nadrabianie zleceń. Ale nie martw się. Niedługo znów się poganiamy~ - uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust, kiedy spojrzałem na jego roześmianą twarz i zdałem sobie sprawę, że opowiada mi o tym jak małe dziecko o jakiejś niesamowitej dla niego rzeczy. "On naprawdę potrafi być miły." - położyłem mu dłoń na głowie, a kiedy zamilkł zacząłem targać mu włosy. - Shizu-chan!! Amebo!! Dopiero je układałem! - ja się śmiałem i mimo tego, że to jego włosy maltretowałem, kleszcz też się śmiał. Chwilę potem on zaczął mnie łaskotać i skończyło się na tym, że ja ~ psychicznie byłem w stanie: "tarzania się po ziemi ze śmiechu", a Izaya ~ miał na głowie "nieład artystyczny", który ja osobiście nazwałby "ptasim gniazdem".
Dalszą zabawę przerwał nam dzwonek do drzwi, więc momentalnie zamilkliśmy. Mój nowy gość sam postanowił wprosić się do mieszkania, więc już doskonale wiedziałem kto to był.
Izaya:
Właśnie wycierałem włosy puchatym ręcznikiem, kiedy zapadł wyrok. "Postanowione. Nie odezwę się do Shizusia ani słowem." - dlaczego? No przecież niewdzięcznik wygonił mnie z łazienki. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem i od pół godziny ignorowałem, każdą zaczepkę Shizu-chan'a. No i w końcu wybuchła nam kłótnia. "A już myślałem, że ten dzień przeżyję spokojnie.~"
- Jestem twoim gościem, więc powinienem mieć pierwszeństwo. Nie biorąc pod
uwagę, że sam mnie spytałeś czy idziemy do ciebie, czy do mnie. - nie ma opcji, żeby mnie przegadał. Nawet mu na to nie pozwolę. "To ewidentnie jego wina. Moja może trochę, ale i tak jego. Dlatego, że jest amebą."
- Ale przecież ci powiedziałem, że idę się ubrać! Nie oponowałeś! Poza tym..
- Przecież już ci mówiłem, że mamy to samo między nogami, więc nie wiem o
co ci chodzi. Przestań zachowywać się jak dziewczyna Shizu-chan.~ - przerwałem mu, a ta żyłka na jego czole znów zabawnie zapulsowała. Chwila...Jak ja ją miałem nazwać..?
- IZAYA!! Nie porównuj mnie do dziewczyny! - Hehe. Znowu uświadomił to sobie z lekkim opóźnieniem. Ale naprawdę, mógłby krzyczeć o jakieś 100 decybeli ciszej.
- Yare, yare Shizu-chan~ Ale nie musisz tak krzyczeć. - udałem, że przeczyszczam sobie uszy, kiedy on po prostu mnie wyminął i ruszył w stronę balkonu. To takie niesprawiedliwe. - Shizu-chan~ Nie ignoruj mnie.
- Daj mi w spokoju wypalić papierosa. - eh, znów te papierosy. "Płuca sobie popsujesz, Shizu-chan~" - mruknąłem w myślach, patrząc na niego z głową ułożoną na poręczy od balkonu. - Sporo się działo przez ostatni miesiąc. - Potworkowi przeszły fochy, więc postanowił być miły? Nie. On nie jest tak wspaniałomyślny. Zapewne nie podobała mu się cisza między nami.
- Sporo. - na mojej twarzy pojawił się szeroki - lecz nie psychopatyczny - uśmiech. A mina Shizusia, kiedy go zobaczył była bezcenna. Szczerze, normalny człowiek raczej by się nie uśmiechał na myśl, że coś takiego jak mnie mogło mu się przytrafić, ale cóż.. Ja zawsze odstawałem od całej reszty.
- Kiedy Shinra cię już zbada i wszystko będzie w porządku, od razu wracasz do domu? - czyżby blondynek próbował dyskretnie dać mi do zrozumienia, że powinienem się już wynieść? Okrutny.
- Tak~ Tylko na razie zrezygnuję z naszych zabaw. Muszę trochę odpocząć,
a potem czeka mnie nadrabianie zleceń. Ale nie martw się. Niedługo znów
się poganiamy~ - zdziwiłem się trochę widząc jak Shizuś się uśmiecha, ale już chwilę potem szeroko się uśmiechałem, kiedy Potworek potargał mi włosy. Co z tego, że będą potargane. - Shizu-chan!! Amebo!! Dopiero je układałem! - w rewanżu zacząłem go łaskotać i w ten sposób skończyliśmy obaj, prawie tarzając się ze śmiechu. Choć to może złe określenie.
I oto nagle, naszą zabawę przerwał dzwonek do drzwi. Obaj zastygliśmy w bezruchu, patrząc na siebie na wzajem. Naprawdę musieliśmy zabawnie wyglądać.
Wtedy właśnie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i już byłem pewien kto przyszedł.
Shinra:
- Przepraszam was, że tak późno, ale.. - rozejrzałem się po kuchni. Żywego ducha. Poszedłem do sypialni. Tutaj też nikogo. Ostatecznie wszedłem do salonu. "Poszli gdzieś? A może już nie żyją!" - na tę myśl zaczął panikować. "Osądzą mnie o współpracę z mordercą! Tylko ja byłem ich najbliższym przyjacielem. Powiedzą, że ich nie dopilnowałem. Powinienem był zostać, a nie jeździć na jakieś wyspy." - załamany padłem na kanapę i zaczął płakać w poduszkę, jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Nie zwróciłem, nawet uwagi na ciche kroki i dźwięk zamykanych drzwi...balkonowych?
- Oi, Shinra~! Spóźniłeś się~ - znikąd obok kanapy wyrósł Izaya, do tego cały i zdrowy. Boże..Już mam omamy. To na pewno ten stres. - Ne, jak było na Majorce? Opowiadaj. - brunat usiał obok mnie, a ja prawie spadłem z kanapy, kiedy zorientowałem się, że to naprawdę on. Od razu rzuciłem mu się na szyję i mocno uścisnąłem.
- Izaya!! Bałem się, że nie żyjesz. - lamentowałem, dalej mocno go ściskając.
- Na razie nie, ale za chwilę mogę umrzeć. - koło ucha usłyszałem przytłumiony głos przyjaciela.
- Tylko go nie uduś, Shinra. - tym razem obok kanapy pojawił się Shizuo, jednak przytulanie go postanowiłem sobie darować. Jeszcze zwichnąłbym sobie bark czy coś. - Zbadaj go w końcu, bo chcę trochę odpocząć. - blondyn nie wyglądał ani na spokojnego, ani na zdenerwowanego, co w sumie było czymś nowym, biorąc pod uwagę, że od trzech tygodni mieszkali pod jednym dachem. "Eh. Jak ten czas leci." - puściłem w końcu Izayę i sięgnąłem po swoją torbę lekarską.
- Teraz cię przebadam. Shizuo mógłbyś? - popatrzyłem wymownie na blondyna, a ten tylko skinął głową i już po chwili zostaliśmy z Izayą sam na sam. - Jak wam minęły ostatnie trzy tygodnie? - zagadałem w końcu, oglądając jego bark i rękę. Wygląda na to, że kości dobrze się już zrosły. W sumie nie pamiętam, żeby Izaya miał coś, kiedyś złamanego. Może to dlatego, tak szybko się zagoiło.
- Przez dwa byłem nieprzytomny. - zauważył z tym swoim przebiegłym uśmiechem. - A ostatni minął, nawet spokojnie, jak widzisz. Nadal żyjemy. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem.
- Dobrze by było, gdyby tak już zostało. - rozmarzyłem się, na co odpowiedział mi cichym chichotem. - Um, Izaya? - przejechałem po bliźnie na jego ramieniu. Wyglądała raczej jak płytkie nacięcie, ale nie przypominam sobie, abym ostatnim razem też ją widział.
- Hai? - odwrócił lekko głowę w moją stronę, a ja poklepałem go po ramieniu.
- Nic takiego. Wygląda na to, że jesteś cały i zdrowy, ale w najbliższym czasie nie powinieneś się nadwyrężać. Wypiszę ci zwolnienie, jasne? Nie zaczepiaj też Shizuo, bo wiesz już jak to się może skończyć, a w obecnym stanie i tak nie dałbyś mu rady. - pouczyłem go jak na lekarza-przyjaciela przystało i zapakowałem stetoskop do torby.
- Wiem, wiem~ Robimy sobie z Shizu-chan'em małe wakacje. - kolejny raz tego dnia się zaśmiał. Dopiero co spotkaliśmy się po tak długiej przerwie, a on ani trochę się nie zmienił. Ciągle denerwuje mnie swoim śmiechem. - Chodź. Nie będziemy już zawracać głowy Shizusiowi. - Izaya odprowadził mnie do kuchnia, a sam zniknął w pokoju tłumacząc się, że musi się spakować. Porozmawiałem chwilę z Shizuo o tym, jak niesamowicie było spędzić czas z moją ukochaną Celty i niedługo potem się pożegnaliśmy.
~*~
[I co u nich? Nic im nie jest? Nie pozabijali się?] - kiedy tylko otworzyłem drzwi Celty zalała mnie potokiem pytań. Pewnie też się martwiła. "Och, moja biedna." - od razu ją uścisnąłem i powoli odpowiedziałem na jej pytania. Oczywiście od razu jej ulżyło. "Ach, ile bym dał, żeby tak się o mnie martwiła." - odpłynąłem do swoich fantazji i nie wiem, nawet kiedy moja ukochana zniknęła mi z oczu. "Nadal się nie pozabijali? Może to koniec ich kłótni?"
Narracja trzecioosobowa:
Kiedy Shizuo wszedł do pokoju zobaczył bruneta rozłożonego "plackiem" na jego łóżku. Trochę zbiło go to z pantałyku (Jeeeny..jak to brzmi -,- dp. Izu), więc dalej stał, tak jak stał i wpatrywał się w mężczyznę.
- Nie miałeś się przypadkiem pakować? - mimowolnie jedna z jego brwi powędrowała do góry, a na usta wkradł się lekki uśmiech. - Nie żebym cię wyganiał..
- Shiiiizu-chaaan~ Naprawdę chcesz, żebym wracał sam do domu? Jestem teraz taki bezbronny i moi wrogowie mogą na mnie polować, a jeśli będę mieszkał sam, będę bardziej zagrożony. - tłumaczył, ze zbolałą miną, na którą oczywiście Heiwajima nie dał się nabrać.
- Więc co zamierzasz? - ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, oparł się o framugę drzwi i z wyczekiwaniem wpatrywał się w swojego gościa.
- Ja to co~?? Zostaję u ciebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cuś tam jest XD Ale to spaliłam.. O żaaaal~ Nie podoba mi się to, ale nic lepszego i tak nie wymyślę.
Gome ~ :w;
Pozdrawiam~
Dlaczego niby spaliłaś? Mnie tam się podoba z każdej strony~
OdpowiedzUsuńTe zawrotne tempo ameby x3 Męska duma została urażona, co~? *chichocze*
To było takie rozkoszne jak się miziali po głowkach i gilgotali *^* Tak tak, dogadujcie się =w=
Wszystko pięknie tylko zapomniałam już co takiego Shizuś zrobił Izayi x333 Gomeeeen ;^; Wiem, że skrzywdził mocno, ale co to było konkretnie? *myśli* dobra, czarna dziura xddd
Pozdrawiam i weny życzę~
Ta zabójcza tępota Shizusia* x"D Tak tego tekstu chciałam użyć, lecz w ten czas pisania komentarza zabrakło mi go, hehe
OdpowiedzUsuńRzucił w niego znakiem i złamał mu rękę lub bark (sama nie pamięta), a Izaya w moim opowiadaniu to NADczłowiek i jego złamanie zagoiło się w 3 tygodnie, ale cicho...nikt, nic nie wie. Poza tym, goiło się jeszcze zanim Shinra wyjechał na Majorkę, więc powiedzmy, że to nie jest dziwne XD Zdecydowanie za szybko chcem miłości (choć w ich przypadku to bedzie raczej segz nisz miłość XD)
UsuńDziękuję za komentarz i miłe słowa Inaba-san :* Ciesze się, że ci się to...to coś spodobało =^.^=
Pozdrawiam~
Hihi, tylko czekać~
Usuń(Dziękuję za przypomnienie x3)
Iiiiiiizuuuuuu-chaaaan~!
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał ale...
Najbardziej końcówka *-* Kocham, to wyglądało, jakby zaczynali coś do siebie czuć, tak, tak tak~!
Na: Przez Ciebie skakała przez dobre pięć minut po pokoju. :P
N: Daj spokój, Nath ;-; Nie jest to nic złego, ne?
Na: Nie, ale wyglądało zabawnie... oi, no i nadrobiłem Twoje opo, Izu-san! Podoba mi się c:
N: Waaaa *-* Dobra, idziemy, idziemy~!
Na: Hai, hai
Na&N: Byeee, wenyyy~!
Afff~ Arihatou Nek-san...No i Nathanielowi rufniesz *o* Cieszę się, że się spodobało (choć jest w luj pogmatfane XD Ale spokojnie...im dalej tym będzie jeszcze gorzej XD o ile da się gorzej ;w;)
UsuńPozdrawiam~
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńCieszę, że się spodobał. Xd
UsuńPozdrawiam
Izu-ni moja kochana~! No co Ty opowiadasz? Wcale nie spaliłaś (spalić to można naleśnika albo kotleta >.>), według mnie ten rozdział jest zajebiaszczy *O* Mówiłaś że niczym mnie nie zaskoczysz .... ja czytam a tu na początku jakieś fochy O^O. Shizzy, Izaya no przecież wy się macie kochać a nie fochać XD Izaya, jak Ty możesz porównywać Shizu-chana do dziewczyny? Przecież on taki męski jest ^^ (Shinra zawsze w strachu >.< ,,A co jeśli się pozabijali? Mogłem ich nie zostawiać. Co jeśli wrócę i mózg Izayi będzie na ścianie, a oko na widelcu? Celty mnie zabije za to~!'')
OdpowiedzUsuńShizu taki zły, rozczochrał pchle włoski xD Ha i dobrze należało mu się (ja też taka zua ;-; zero współczucia)
- Jak to co~?? Zostaję u ciebie. ~~ ehh.. Izajasz, Ty taki nie przewidywalny. Najpierw mówisz że wracasz do swojego domu a teraz~ ,,Zostaję u Ciebie''. Biedny Shizzy musi znosić te jego zmienne humorki i fochy xD
Pozdrawiam i weny życzę~!
Arigatou~ Za te wszystkie miłe słowa i ogólnie za komentarz :* Za wenę też dziękuje <3
UsuńPozdrawiam
To "Nie ignoruj mnie" wydawalo mi sie bardzo slodkie i realne, nawet moge sobie wyobrazic sytuacje gdy to do niego mowil, w koncu nawet w oryginale Izaya robi wszystko by Shizuo zwrocil na niego uwage :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne czesci!
Arigatou za komentarz~
UsuńPozdrawiam =^.^=
Ogólnie nie komentuje i siedzę cicho, ale mam nadzieję, że Shizu-chan nie wypieprzy Izayi.. No chyba że w tym drugim sensie, to ja nie mam nic przeciwko ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ech, gomen za taki niekompletny komentarz, ale jest już późno (wcześnie ;_;), bo prawie piąta, a ja całą noc czytałam tego bloga. Strasznie się wciągnęłam~! ;^;
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze więcej weny~!
=*w*= Arigatou za twój komentarz~ Każdy jest mile widziany :D
UsuńPozdrawiam
"No i proszę bardzo. Kiedy tylko pchła wyszła z łazienki, okazało się, że jest na mnie obrażona nie wiadomo za co. "To ja tu powinienem być obrażony do cholery jasnej! Wlazł mi do łazienki, kiedy brałem prysznic!" - wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech.." Hahahahhaa irytejszyn :D xD Świetne. Zaskoczyłaś mnie narracją trzecioosobową iiii.... uważam, że powinnać spróbować napisać chociażby oneshota, bo naprawdę świetnie ci ten fragment wyszedł! *.* No przepraszam, że tak krótki komentarz, ale jestem po imprezie i dolega mi choroba zwana kacem -.-" Tak więc czekam tylko aż ten dzień się skończy. Przy życiu trzyma mnie jedynie twoje cudowne opowiadanko które skończy się za dwa rozdziały ;_; Veny ~Sasha-chan
OdpowiedzUsuń